Gnieźnieńskim żużlowcom kibicuję już od 25 lat – z dumą podkreśla Rafał Jankowski, rolnik z okolic Gniezna. Żużlowego bakcyla złapał od brata i kolegów z wioski, z którymi do dziś ściska kciuki za ekipę z historycznej stolicy Polski. Jak się okazuje, pasję do speedway’a Rafał Jankowski przekazał kolejnemu pokoleniu, więc do oddalonego o 35 km Gniezna jeździ także z synami.
Na stadionie jak w domu
– Nie interesują mnie inne sporty, nawet te najbardziej popularne jak piłka nożna czy siatkówka. Na stadionie Startu Gniezno mamy swoje miejsce, na wyjściu z drugiego łuku. Stąd dobrze widać moment startu zawodników po przeciwległej stronie stadionu. Od razu po uniesieniu taśmy oceniamy któremu zawodnikowi poszło najlepiej – dodaje Jankowski. Żużel gwarantuje emocje: zapach eteru, dyskusje między kolegami, najczęściej przez telefon choć czasem na sąsiednim polu –komentowanie na bieżąco wydarzeń na torze.
– Moi współkibice również mają gospodarstwa i często rozmawiamy o tym sporcie. Odwiedzam stadion żużlowy za każdym razem gdy w Gnieźnie jest mecz lub turniej. Na dalsze wyjazdy nie starcza czasu, bo w gospodarstwie hoduję opasy – mówi Jankowski. Sezon żużlowy nakłada się na czas aktywności polowej więc często trzeba się nagimnastykować aby zdążyć na mecz a po powrocie nakarmić zwierzęta. Pod pługiem rolnik ma 18 ha więc produkcja polowa nie zajmuje bardzo dużo czasu. Tylko w żniwa gdy liczy się każda godzina Wierny kibic gnieźnieńskich żużlowców jest niekiedy zmuszony zrezygnować z meczu.
– Żużel jest mocno uzależniony od pogody i czasem dość intensywnie śledzimy prognozy pogody i obserwujemy czy deszcz z naszej miejscowości dotrze nad stadion – jeśli nie wtedy planujemy wyjazd. Staramy się przyjechać na około godzinę przed meczem.
Super silniki
W czarnym sporcie są jednak rzeczy, które każdego rolnika przyprawiłyby o zawrót głowy, np.: ekstremalnie krótka żywotność sprzętu. Dla silnika motocykla żużlowego liczy się każda minuta. Pełen serwis trzeba wykonać po ok. 20 biegach, czyli zaledwie po 20 minutach pracy! Trzeba wymienić m.in. sprężyny na zworach, bo mają niską żywotność. Wynika to głównie z nadmiernie wyżyłowanych osiągów, bo z zasilanej metanolem jednostki o pojemności 500 cm3 uzyskać można nawet 73 KM. Zdarza się, że najlepsi żużlowcy mają w garażu kilkanaście silników z gaźnikiem, z czego każdy kosztuje ok. 50 tys. zł. Poza tym w sezonie zużywa się około stu tylnych opon, której koszt to ok. 250 zł/szt. Właściwe przygotowanie wymaga więc ogromnego zaplecza finansowego. Stąd potrzeba indywidualnego wsparcia zawodników przez sponsorów, w zamian za promocję na kombinezonie czy osłonach motocykla.
Wśród firm z branży rolnej szlaki w kierunku żużla przeciera Syngenta Polska, która od sezonu 2020 została głównym sponsorem zawodnika pierwszoligowego Orła Łódź, Mirosława Jabłońskiego – wcześniej zawodnika Startu Gniezno. Jak zdradził nam Mirosław Jabłoński, w pracy żużlowca ważny jest dobór mechaników, którzy pomogą przygotować silniki do różnych warunków na torze. W tym celu bezpośrednio przed wyścigami ocenia się nawierzchnię, powietrze i inne czynniki mogące zadecydować o końcowym sukcesie w zawodach. Ponadto każdy zawodnik ma swój styl jazdy, do czego trzeba dostosować charakterystykę silnika. Dodajmy, że w motocyklu nie znajdziemy skrzyni biegów i klasycznego sprzęgła, a maksymalną prędkość jazdy można zmieniać wielkością zębatek w napędzie łańcuchowym. W sukcesie na torze znaczenie ma nie tylko moc silnika, ale jego precyzyjne ustawienie: dawka paliwa i zapłon. Zadziwiające jest też spalanie podczas wyścigu. Po czterech okrążeniach (łącznie ok. 1350 m) w zbiorniku o poj. 2 l zostaje mniej więcej 0,5 l, czyli na 100 km silnik spali ok. 100 l paliwa.
Niemal każdy żużlowiec to urodzony majsterkowicz. Nawet gwiazdy z najwyższych lig, które w teamie maja po trzech mechaników, osobiście serwisują swój sprzęt, w którym w dalszym ciągu dominują proste rozwiązania, pozbawione elektroniki. – Wprawdzie zdarzają żużlowcy bez technicznego zacięcia, ale większość z nas lubi samodzielnie doglądać swoje motocykle –mówi Jabłoński. Oprócz swoich umiejętności i mechaników żużlowcy chętnie korzystają z możliwość oddania silnika do profesjonalnych tunerów, którzy w zgodzie z obowiązującymi w żużlu normami modyfikują charakterystykę pracy silnika.
– Do dziś dużą frajdę sprawiają mi przejażdżki motorem WSK. Pasję do majsterkowania rozwijałem już przed laty towarzysząc ojcu w naprawach sprzętu, np. w remoncie silnika do Ursusa C330, który pracuje w rodzinnym gospodarstwie w Gnieźnie po dziś dzień – wyznaje sportowiec.