- W rolnictwie nie ma możliwości skutecznego przewidywania. Wiemy co już było na polach, można z tego wyciągać wnioski, ale nie są one nigdy w 100 procentach trafione do tego co nastąpi – powiedział Jacek Brol z BASF w czasie otwarcia piątej edycji Agro Akademii BASF w Tarnowie Podgórnym 15 stycznia 2017 r..
- Są dwa główne etapy rozwoju zbóż. Pierwszy to czas budowy masy wegetatywnej, a drugi, trwający 7-8 tygodni, to faza plonotwórcza - nalewanie ziarna – przypomniał Marcin Łański. W czasie drugiego okresu ważna jest ochrona liścia flagowego i kłosa, organów odpowiedzialnych za tworzenie plonu. Specjalista z BASF zauważył, że w czasie rozwoju objawy chorób widoczne są dopiero po pewnym czasie od infekcji. Np. dla mączniaka jest to 5 dni, dla rdzy 7-14 dni a dla septoriozy liści 2-3 tygodnie. Zwalczenie skuteczne chorób w chwili pojawienia się symptomów nie zawsze jest możliwe. Dlatego wykonuje się zabiegi profilaktyczne w określonej fazie rozwoju zboża. Jednak wykonanie zabiegu nie może być zbyt wczesne, zwłaszcza używając substancje działające powierzchniowo na roślinie.
– W tym roku chciałbym zwrócić uwagę na dwie choroby zwalczane pierwszym zabiegiem fungicydowym w fazie BBCH 31/32. Są to łamliwość źdźbła i mączniak prawdziwy. Natomiast później zagrożeniem mogą być septorioza paskowana liści pszenicy i rdza brunatna. Ta druga choroba wymaga większej ilości ciepła i dlatego wystąpić może później, zwłaszcza gdy będzie cieplej - radził Marcin Łański. Dodał że później może pojawić się też brunatna plamistość liści zwana DTR-ką. Natomiast omawiając choroby kłosa stwierdził, że w tym przypadku lepiej będzie wykonać zabieg na kłos wcześniej, niż się spóźnić.
- W systemie trzyzabiegowym w pszenicy zalecamy w pierwszym zabiegu Capalo 1,5 l/ha w fazie BBCH 30-32 a nawet wcześniej – już w BBCH 29. Adexar Plus w dawce 1,25 l/ha polecamy w fazie liścia flagowego a na kłos Osiris 2 l/ha. Na mniej intensywnych stanowiskach w systemie dwuzabiegowym można zastosować od fazy BBCH 30 nawet do BBCH 37 środek Capalo 1,5 l/ha a w drugim zabiegu preparat Adexar Plus 1,5 l/ha lub Osiris 2 l/ha jeśli jest ryzyko chorób kłosa. W jęczmieniu jarym w pierwszym zabiegu też można zastosować Capalo lub Duett Star a w drugim do wyboru Osiris lub Priaxor - powiedział Marcin Łański.
– Jeżeli chcemy uzyskać wysokie plony, to musimy zastosować regulatory wzrostu - powiedział Tomasz Jaskulski z BASF. Aby udzieić odpowiedzi na pytanie – skracać czy nie? Musimy przeanalizować 8 kroków - dodał specjalista.
– Pierwszy krok to ustalenie właściwego terminu zabiegu - zaczął Tomasz Jaskulski. Na słabo rozkrzewionych pszenicach można zastosować 650–750 g/ha CCC w fazie, gdy roślina jeszcze nie przestała się krzewić. BASF zaleca ten zabieg w fazie BBCH 23–27. Natomiast właściwe skracanie ma miejsce w fazie pierwszego kolanka – BBCH 31. Drugi termin skracania ma miejsce w fazie BBCH 37-39 kiedy oddziałuje się na górne międzywęźla i dokłosie.
- Dzięki produktowi Medax Max można jeszcze wezwać „straż pożarną” i skrócić w fazie BBCH 49, czyli w momencie grubienia pochwy liścia flagowego - twierdził ekspert z BASF.
Drugim krokiem to obliczenie obsady roślin. Przy czym trzeba rozróżnić obsadę roślin od obsady kłosów. Pozwoli to wyciągnąć wnioski o ewentualnym dokrzewieniu lub dawce regulatora do skracania. Kolejnym krokiem jest planowanie nawożenia. Czynnikiem najważniejszym jest tutaj azot. W tym roku azotu mineralnego w glebie jest mało – został wypłukany. Szybko działający jest azot w formie azotanowej. Jeśli on zostanie zastosowany, to skrócenie jest obowiązkowe.
- Czwartym korkiem jest ocena odmiany pod kątem podatności na wyleganie. Warto tutaj zajrzeć do opisu odmiany wg COBORU - zauważył Tomasz Jaskulski.
Piątym krokiem jest ocena innych czynników wylegania. Jest to termin siewu - im wcześniejszy, tym wyleganie może być silniejsze, gęstość siewu - im rzadziej zasiano, tym łan bardziej odporny na wyleganie, zawożenie azotem - im wyższe tym ryzyko większe.
Kolejne kroki to analiza terminu i dawki stosowania. Termin zależy od temperatury skuteczności działania – środki najczęściej działają od temp. 8–12 st. C. Jeśli z zabiegiem się spóźniamy, to trzeba zastosować środek szybko działający. Istotne jest też nasłonecznienie. Niektóre produkty wymagają słońca i w pochmurne dni nie działają. Wybierając produkt warto też zwrócić uwagę na wpływ regulatora na rozwój systemu korzeniowego i wyrównanie łanu.
- Siedem poprzednich kroków prowadzi do ósmego kroku, czyli wyboru sztandarowego produktu BASF do skracania zbóż – środka Medax Max - powiedział Tomasz Jaskulski.
- Naszym hodowcom w 2014 r. udało się metodą krzyżowania wprowadzić odporność rzepaku na wirusa żółtaczki rzepy - powiedział Mateusz Przyłucki z firmy Limagrain. Przypomniał że w rzepaku są notowane głównie 3 wirusy - wirus mozaiki kalarepy, wirus mozaiki rzepy i najgroźniejszy – wirus żółtaczki rzepy.
- Nie jest łatwo rozpoznać wg objawów chorobę powodowaną przez wirusa żółtaczki rzepy. Możemy jednak wykonać pewne czynności, które pozwolą rozeznać się w sytuacji. Trzeba obserwować plantację na obecność mszyc. Warto wiedzieć, że owady w chłodzie schodzą nisko, do szyjki korzeniowej i tam trzeba ich szukać. Jednak najłatwiej jest znaleźć je w ciepłe południowe godziny na spodniej stronie liścia. Natomiast antocyjanowe przebarwienia liści nie zawsze są związane z wystąpieniem wirusa. Mogą być spowodowane niedoborami, występowaniem śmietki czy kiły kapusty – radził specjalista z Limagrain.
- Od 2014 r. monitorujemy w całej Polsce obecność wirusa. Aby mieć 100-procentową pewność pobieramy liście i zlecamy wykonanie testu ELISA. Okazuje się, że wirus występuje już w różnych rejonach kraju. Dodam że obecność choroby może spowodować redukcję plonu od 10% do 40%., to ostatnie przy silnym zawirusowaniu plantacji. Z naszych analiz wynika, że 70% populacji mszyc nosi w sobie wirusa i jest potencjalnie groźna dla rzepaku - zaznaczył Mateusz Przyłucki.
– Odmianą naszej hodowli odporną na wirusa żółtaczki rzepy jest LG Architekt. Co ciekawe przejawia się to wysokimi plonami w ocenie COBORU. W latach 2015, 2016 i 2017 plonowała najwyżej spośród ocenianych - powiedział przedstawiciel Limagrain. Dodał że pozytywne wyniki i porównanie ze wzorcem szczególnie korzystnie wypadło w lokalizacjach, gdzie występowało dużo wirusa. Jednak plony powyżej wzorca były także w miejscowościach, w których nie stwierdzano wirusa. Wyższe plonowanie, to efekt m.in. lepszego zimowania odmian odpornych na wirusa.
Jak trudno rozpoznawać obawy niedoborów wiedzą nie tylko rolnicy, ale też specjaliści od nawożenia. Co w takim razie należy wiedzieć, aby prawidłowo stosować nawozy mikroelementowe? Najlepiej poznać skład po analizie chemicznej. Jednak bardzo rzadko bada się glebę na mikroelementy - powiedział Robert Nowak z firmy ADOB. Oprócz badania zawartość mikroelementów w glebie ważne jest badanie roślin, zwłaszcza we wczesnych fazach rozwojowych.
– W naszych glebach nie ma wielu mikroelementów. Najgorzej wygląda sprawa z borem - ponad 90% polskich gleb cierpi na niedobór składnika. Ale zawartość w glebie to jedno. Istotne jest też pobranie mikroskładników z gleby przez rośliny. To zależy często od pH gleby, dla większości których optymalny odczyn jest od lekko kwaśnego do obojętnego - dodał Robert Nowak.
- Wystąpienie objawów niedoborów mikroelementów ma miejsce zwykle na młodszych częściach roślin. Jednak gdy już się pojawiają, to jest już za późno na interwencję. Z mikroelementami jest tak, że nie możemy czekać na to, co ma się wydarzyć, ale musimy przewidywać i zapobiegać niekorzystnym zjawiskom - radził specjalista z firmy ADOB. Przykładowo zalecał podawanie w zbożach molibdenu już jesienią. Natomiast miedź też musi być podana wcześnie - do fazy 1. kolanka. Coraz powszechniejszym zjawiskiem są objawy niedoborów molibdenu na rzepaku. Wynika ono z coraz wyższych plonów i dużego pobrania składnika przez rzepak.
–W wielu przypadkach objawy niedoborów nie pojawiają się na organach. Gdy niedobory są ukryte jest to ostatni moment na podanie nawozów mikroelementowych. Ważne jest wówczas, aby dostarczając składniki wybrać szybko działającą formę nawozu. Muszą to być formy łatwo rozpuszczalne i łatwo przyswajalne – stwierdził Robert Nowak. Dodał że mamy na rynku trzy formy nawozów mikroelementowych. Największą koncentrację mają tlenki i wodorotlenki. Tutaj ,jednak wg specjalisty, ich przyswajalność jest najniższa. Nieco mniejszą koncentrację zawierają sole nieorganiczne - siarczany, chlorki i azotany. Ich przyswajalność jest dość wysoka, ale zależy od warunków. Najwyższą klasę przyswajalności mają chelaty. Działają ona niezależnie od warunków - argumentował Robert Nowak.
– Od lat polecamy serię nawozów Basfoliar. Zawierają one formę schelatowanych mikroelementów IDHA. Oprócz tego mamy nawozy pojedyncze, także schelatyzowane. Ponadto polecamy mikrostartery. Są to nawozy mające poprawić dostępność elementów w momencie wschodów. Ich stosowanie jest formą ubezpieczenia. Jeśli warunki w czasie wschodów są optymalne, to nie przyniosą one tak spektakularnych skutków jak np. podczas chłodnej wiosny. Stosuje się je rzędowo obok nasion - zauważył Robert Nowak.
Na koniec wystąpienia firmy ADOB Michał Kochański pokazał różnice w rozpuszczalności i wytrącaniu osadów mieszaniny, jaką często wykonują rolnicy. Na początek podał dawkę nawozu z fosforem, następnie nawóz mikroelementowy, w tym w jednej z kombinacji nawóz firmy ADOB a w dwóch pozostałych nawozy oparte o sole a na koniec dolał alkalizujący bor. Klarowny i bez rozwarstwień pozostała mieszanina z chelatem. tcz
StoryEditor
Agro Akademia BASF wystartowała
Inicjatywa Agro Akademii BASF jest programem edukacyjnym skierowanym do rolników w całej Polsce. W cyklu – najpierw zimowych a następnie majowo-czerwcowych spotkań – w różnych lokalizacjach, zaproszeni rolnicy mogą spotkać się z ekspertami nie tylko z firmy BASF, ale też firm partnerskich – Limagrain, ADOB oraz z redakcją „top agrar Polska”.