Dodał że jeśli na 1 hektarze stosujemy 1 litr środka to oznacza, że na każdy metr kwadratowy musimy precyzyjnie rozprowadzić zaledwie 0,1 ml produktu. Dodatkowo wartość tę trzeba podzielić przez powierzchnię liści oraz koncentrację substancji. Ostatecznie na powierzchnię liścia spadają bardzo małe, wręcz śladowe ilości substancji.
– Aby produkt w dawce 0,1 ml na 1 m kw. zadziałał musi spełniać pewne warunki. Musi być przede wszystkim doskonale sformułowany. Okazuje się że są duże różnice pomiędzy jakością sformułowania środków ochrony roślin. Nośniki, wypełniacze itd. powodują, że kropla w momencie padnięcia na liść różnie się zachowuje - może się odbijać, może przylegać, może spływać z liścia. Dla większości środków zależy nam, aby kropla przyklejała się i jak najbardziej była rozprowadzona po liściu. Dzięki temu lepiej wnika do rośliny - dodał Jarosław Opic.
Na dowód tej teorii specjalista z BASF pokazał nagrane filmy przez superszybkie kamery oraz w świetle UV ukazujące jak zachowuje się kropla na liściu oraz jak wnikają substancje zastosowane w środkach o różnej formulacji.
– Przy wyborze środka musimy kierować się jakością. Okazuje się, że wg badań IOR, oddziału w Sośnicowicach, najwięcej nieprawidłowości jakości środków ochrony roślin dotyczyło środków z importu równoległego. Wyniki badań pokazują, że zdarzają się środki o innym składzie, zwłaszcza koformuantów, niż preparat referencyjny – argumentował Jarosław Opic. Zwrócił też uwagę, że sporządzając mieszaniny zbiornikowe z tych samych substancji, co produkt oryginalny wieloskładnikowy, nie zawsze dostarczamy do cieczy tę samą ilość adiuwantów czy koformuantów poprawiających jakość zabiegu. Jednak nie wszystkie adiuwanty nadają się do wszystkich środków ochrony roślin.
Ostrożnie z adiuwantami
– Sporządzając ciecz roboczą z adiuwantami musimy postępować ostrożnie. Dowodem na to są badania UP w Poznaniu. Okazało się że dodatek adiuwanta do czystego epoksykonazolu poprawił jego skuteczność w niszczeniu grzyba. Natomiast dodatek wspomagacza do metoknazolu pogorszył jego działanie grzybobójcze. Metokkonazol to substancja strasznie trudna do sformułowania. Prace w BASF nad tym trwały 6 lat i jedynym dobrze sformułowanym produktem jest fungicyd Caramba - mówił Opic.Zwrócił uwagę na to że jednak warto przyjrzeć się twardości wody i jeżeli są z nią kłopoty, to warto dodać środki zmiękczające. W czasie zabiegu uważać też trzeba na prędkość zabiegu, wysokość beli roboczej oraz wiatr.
Nawet cztery zabiegi w zbożach
– Im dłużej zboże utrzymujemy zielone, tym możemy liczyć na wyższy plon. Jednak zanim na skutek infekcji roślina zacznie żółknąć, grzyb już niszczy i zabiera plon. Są jednak duże różnice pomiędzy patogenami w długości rozwoju bezobjawowego - powiedział Szymon Struzik, specjalista doświadczeń wdrożeniowych BASF. W przypadku mączniaka jest to w miarę krótko – kilka dni i już widzimy, że choroba jest na polu. Septorioza paskowana liści rozwija się dużo dłużej.
– W tym roku musimy zwrócić uwagę w zabiegu T1 szczególnie na mączniaka, choroby podstawy źdźbła i łamliwość oraz na wczesne infekcje septoriozy liści. W zabiegu T2, musimy zwrócić uwagę na DTR-kę, szczególnie na podatnych odmianach. Istotna może być też septorioza liści oraz rdze żółta i brunatna - powiedział Struzik.
Dodał ze w zabiegu T2 mamy dość szerokie okno aplikacyjne – od BBCH 37 - początku liścia flagowego, do BBCH 47 – grubienia pochwy liścia flagowego. Termin zabiegu zależy m.in. od tego, czy mamy technologię dwu- czy trzyzabiegową. Jeśli rezygnuje się z trzeciego zabiegu na kłos, to zabieg w T2 powinien być w fazie BBCH 47. Ekspert zwrócił też uwagę na konieczność zabezpieczenia przed chorobami. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Jest to skuteczniejsze. Dotyczy to szczególnie chorób kłosa zwalczanych w zabiegu T3. Dodał, że w ubiegłym roku, kiedy mieliśmy przeciągające się żniwa, warto byłoby wykonać też czwarty zabieg – drugi na kłos. Jednak sytuacji ze żniwami nie sposób było przewidzieć.
Specjalista BASF omówił też propozycje zabiegów. Szerzej o tym w relacji z poprzednich Agro Akademii.
Ekspert przypomniał także zasady wyboru środka i terminu skracania źdźbła zbóż.
– Jeśli łodyga urośnie, to nie ma już fizycznej możliwości jej skrócenia. Można jedynie przed jej wydłużaniem powstrzymywać ten proces podając środki zapobiegające wyleganiu. Niestety w tym czasie nie zawsze są dobre warunki pogodowe. Rozwiązaniem na to jest dwuskładnikowy środek Medax Max. Zawiera on dwie substancje działające w różnych warunkach - powiedział Struzik.
Odmiany rzepaku odporne na wirusa żółtaczki rzepy
– W zeszłym roku firma Limagrain zarejestrowała pierwszą odmianę z potwierdzoną odpornością na wirusa żółtaczki rzepy. Jest to odmiana Architect – powiedział Andrzej Trojanowski z firmy Limagrain. Dodał, że na choroby wirusowe nie ma środków ochrony roślin. Jedyną na razie możliwością zabezpieczenia się przed chorobami jest genetyka. Wirusa żółtaczki rzepy przenosi mszyca, głównie mszyca brzoskwiniowo-rzepakowa. Mszyc - wektorów jest w przyrodzie dużo, a przez to ryzyko przenoszenia wirusa jest wielkie. Niestety, nie można w sposób jednoznaczny odróżnić objawów choroby wirusowej. Może to być zredukowana blaszka liściowa, antocyjanowe zabarwienie kocówek liści, skarłowaciałe rośliny, niewyrównana plantacja.
– Uprawa odmian odpornych na wirusa pozwala na uzyskiwanie wysokich plonów. Nic zatem dziwnego, że w badaniach COBORU odmiany takie wypadają najlepiej. Świadczą o tym wyniki z ostatnich lat, gdy LG Architect uzyskiwał najlepsze wyniki – zaznaczył specjalista z Limagrain. Drugą odmianą odporną na wirusa żółtaczki rzepy jest Anniston.
Mikroelementów brakuje w naszych glebach
– Zasobność gleb Polskich w mikroelementy jest słaba, szczególnie w bor. Ponadto stopień ich wykorzystania z gleby jest niski – powiedział Michał Kochański z firmy ADOB. Mikroelementy wpływają na wiele funkcji w roślinie. Warto też pamiętać, ze oddziałują m.in. na zagęszczenie soku komórkowego, a od tego zależy przezimowanie.
– Stwierdzenie niedoborów mikroelementów nie jest łatwe. Objawy są niespecyficzne i mogą przypomnieć inne zmiany fizjologiczne. Gorsze są natomiast niedobory ukryte. Przykładowo niedobór ukryty cynku może zabrać 20% plonu zbóż. Ale tak czy inaczej, nie powinniśmy w ogóle dopuszczać do niedoboru mikroelementów. Wówczas jest już za późno, co straciliśmy, już nie odzyskamy. Dlatego mikroelementy powinny być stosowane zapobiegawczo – argumentował Michał Kochański – Są duże różnice w dostępności składników z różnych typów nawozów. Tlenki praktycznie nadają się tylko do nawożenia doglebowego. Sole nieorganiczne, w tym siarczany, chlorki i azotany mogą być stosowane dolistnie, ale trzeba uważać na ich rozpuszczanie w cieczy roboczej. Najłatwiej przyswajalne są formy chelatowe. Jednak z tymi produktami trzeba zwracać uwagę, czy w nawozie nie zawsze całość składnika jest w formie schelatyzowanej.
– Mamy światowy patent na chelat IDHA. Jest on jedynym chelatem w pełni biodegradowalnym - zaznaczył Michał Kochański. Do nawozów z serii 2.0 z IDHA należy grupa nawozów ADOB Basfoliar – Dla gospodarstw mlecznych wprowadziliśmy produkt ADOB mikro TRAWA. Jest to nowość na rynku. Zawiera on molibden, który pozwala na wybijanie się motylkowych, np. koniczyny.
tcz