- Rośliny, które nie powinny rosnąć w polskich warunkach, rosły z powodzeniem u nas w ogrodzie. Mieliśmy hawajskie kwiaty, czy egzotyczne jak na nasz klimat winorośle. Mój tato miał od zawsze rękę i szczęście do roślin i to on zapoczątkował uprawę wasabi w naszej rodzinie – mówi Agnieszka Firlej spod Radomia (woj. mazowieckie), na której barkach spoczywa obecnie rodzinny biznes.
Mówi się, że w życiu nie ma przypadków, a w domu rodzinnym pani Agnieszki zawsze było dużo japońskości.
– Przed wasabi uprawialiśmy drzewka bonsai. Zawsze lubiliśmy japońską kulturę, ich kuchnię, zwłaszcza sushi. Jako nastolatka dużo czytałam o Japonii, chciałam się nawet uczyć japońskiego. Więc ta roślina albo nas znalazła, albo to my ją znaleźliśmy – przyznaje plantatorka.
Na zdjęciu: Agnieszka Firlej jest rolniczką, ale też filologiem języka angielskiego.
Wasabi mazuma - najtrudniejsza uprawa na świecie
Tato pani Agnieszki sprowadził pierwsze sadzonki z Japonii wiosną 2014 r. Po wielu próbach i błędach udało mu się zapoczątkować niewielką uprawę. W 2016 r. obsadzono pierwsze 200 m2.
– Wówczas było to wasabi daruma. Teraz uprawiamy ...