Okazuje się, że przyroda ma to do siebie, że zawsze dąży do równowagi. O ile wczesne rozpoczęcie wegetacji jest faktem, to następnie miały miejsce opóźnienia, wywołane choćby przez przymrozki z drugiej połowy kwietnia i z połowy maja. Najbardziej ucierpieli sadownicy, którzy często stracili cały spodziewany plon. Przymrozki wpłynęły też na zboża, w tym tzw. mejozę pyłkową i w konsekwencji będzie mniej zapylonych kwiatów oraz rzepaku.
Na niektórych plantacjach na Dolnym Śląsku straty kwiatów na pędzie głównym tej ostatniej rośliny dochodzą do 40%. Jeśli będzie woda pod koniec wegetacji, rzepak zrekompensuje część tych ubytków, tym bardziej, że do typowych żniw jest jeszcze dużo czasu. Z drugiej strony rekompensowaniu strat przymrozkowych nie sprzyja masowe żerowanie larw chowacza brukwiaczka, jakie miało miejsce już od wczesnej wiosny. W konsekwencji, jeśli będzie sucho, to rzepak może rzeczywiście dojrzewać wcześniej, ale na pewno nie o 3 tygodnie, jak wydawać mogło się jeszcze miesiąc temu.
Ze zbożami ozimymi jest nieco inaczej. Tutaj dążenie przyrody do równowagi jest łatwiejsze. Ostatecznie tak duże przypieczenie wegetacji na finale straci i żniwa, choć wcześniejsze, będą miały miejsca o ok. 1 tydzień wcześniej.
tcz