Wprowadzanie do środowiska – uprawy – genetycznie modyfikowanych organizmów (GMO) ma od wielu już lat zarówno grono zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników, w tym bardzo często opinię społeczną. Stosowane nowe techniki hodowli są traktowane za kolejną, wyrafinowaną próbę przeforsowania tego tematu.
W Brukseli odbył się 17 stycznia protest
przeciw wprowadzeniu GMO tylnymi drzwiami. Kontrowersyjne techniki hodowli roślin uprawnych polegają na uzyskiwaniu
nowych cech nasion z tego samego gatunku, z wykorzystaniem elementów inżynierii genetycznej.
Przemysł biotechnologiczny nie zgadza się z określeniem tych technik mianem GMO, ponieważ nie polegają one na dodawaniu nieoryginalnych genów do roślin, a jedynie na krzyżowaniu naturalnie w nich obecnych odcinkach genów. Przeciwnicy odrzucają ten argument, twierdząc, że jest to zwykła gra słów. Europejscy hodowcy mogą wówczas być
pozbawieni prawa do wykorzystywania własnych nasion.Przeciwnicy wprowadzania nowych technik sugerują ponadto, że duża
część patentów na „nowe nasiona” jest w rękach międzynarodowych korporacji, co zwiększa zależność rolników. Obawiają się także, że prawo patentowe może zostać poszerzone o wszystkie typy nasion, gdyż zawierają one część informacji genetycznej z nowych odmian.
Europejski Związek Nasienny (organizacja producentów nasion) uważa z kolei, że stanie się dokładnie na odwrót, a jeśli nowe nasiona nie zostaną zakwalifikowane jako
GMO, to również małe firmy będzie na nie stać. Jeśli jednak zostałyby one określone jako GMO, wówczas tylko największe korporacje będzie mogło sprostać kosztom prywatyzacji.
W tej kontrowersyjnej sprawie w maju br.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości ma wydać wyrok.
Źródło:Euractiv
[bie]