- Staram się w uprawie polowej, w tym w soi używać jak najmniej chemii. Środki ochrony roślin to zło, jednak konieczne zło. Bez nich nie ma mowy o udanej i opłacalnej produkcji polowej. Jednak jeżeli minimalizujemy ich zużycie do niezbędnego poziomu, to można bezpiecznie i tanio produkować żywność - powiedział Jan Chlasta.
Rolnik soję zasiał w tym roku w dniach 23 i 24 kwietnia na około 14 ha pól. Czynność tę dokonał siewnikiem z redlicami talerzowymi. Ponieważ pola ma rozsiane w różnych rejonach miasta oraz składają się na nie różne działki z 17-toma odmianami, siew trwał aż tak długo.
Konieczność scalania pól
- Pole na którym jesteśmy ma 7,5 ha. Jednak składa na nie się kilkanaście działek. Przez lata powiększałem je skupując i dzierżawiąc sąsiednie a nawet zamieniałem się na pola z sąsiadami. Wszytko po to aby pole było duże i jednorodne. Skraj pola od miedzy, rowu, drogi czy innej dizałki to wymierne straty plonu. Na szerokości około 1 m od takiego brzegu nie ma mowy o przyzwoitym plonie - mówi Jan Chalsta.
Soję rolnik dokarmia także mikroelementami. Dwa razy zastosował Basfoliar z borem a wczoraj nawóz mikroelementowy z manganem. Do nawozów tych rolnik dodaje środek powierzchniowo czynny Olbras.
Problem gołębi
Problemem w soi w tym roku były gołębie. Soja siana w kwietniu w centrum miasteczka była tak silnie w czasie kiełkowania opanowana przez ptaki, że trzeba było ją siać ponownie. Tym razem rolnik zrobił doświadczenie i zlecił jej zaprawienie preparatem odstraszającym ptaki - Mesurol. Niestety to ostatni rok dostępności tego środka w Polsce.
- Soję już teraz opanowują gąsienice rusałki osetnika. Latem mogą wystąpić przędziorki. Wspomniane gołębie i inne ptaki to też trudny przeciwnik. Z chorób soi zagrażać będą rdza i zgnilizna twardzikowa - mówił prof. Marek Mrówczyński z IOR w Poznaniu. Jednak gatunek ten ma coraz więcej zwolenników.
Mamy w Polsce potencjał do uprawy soi na obszarze miliona hektarów. To wielka szansa dla naszego rolnictwa ponieważ poprawi się jakość gleby, spadnie zużycie nawozów mineralnych azotowych i zwiększymy produkcję białka roślinnego. Ciężko wypracowane pieniądze nie będą zasilały kieszeni farmerów z Ameryki a zostaną w kraju - mówił prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej Piotr Walkowski, który za kilka dni zostanie mianowany posłem na Sejm RP. Został też zobligowany przez prof. Marka Mrówyczyńskiego do zadbania o to, aby było czym w przyszłości chronić soję. tcz