Głos nauki
Ale obecni na sali naukowcy zwrócili uwagę, że zgodnie z metodologią tej instytucji, aby jakaś substancja została uznana za „prawdopodobnie rakotwórczą” wystarczy, aby wskazywał na to tylko część badań, nawet jeśli inne temu przeczą. Tymczasem glifostat był badany pod kątem rakotwórczości kilkanaście razy. Metodyka jest bardzo ściśle określona przez OECD. - Jedynym potwierdzonym przez niezależnych ekspertów działaniem glifosatu jest działania żrące w obrębie oczu. Już na skórę nie działa drażniąco. Zwierzęta nie miały zwiększonej częstotliwości nowotworów – mówił prof. Bogusław Barański z Komitetu Oceny Ryzyka Europejskiej Agencji Chemikaliów.
Także prof. Jan Ludwicki z Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego nie zgodził się z przedstawionym zarzutami. Jego zdaniem Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności nie dopatrzył się niczego złego w glifosacie choć bardzo dogłębnie go badał. - Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności jest bardzo surową instytucją, przez którą bardzo trudno przejść producentowi pestycydów. Nie udało się stwierdzić, że istnieją jakiekolwiek dowody za rakotwórczością glifostatu czy działania na układ hormonalny. Problem jest w tym, że jego użycie wzrasta i nie jesteśmy w stanie stwierdzić ile tego trafia do środowiska. I tu potrzebne są działania państwowe w postaci monitoringu środowiska i monitoringu biologicznego, bo monitoring żywności już jest – dodał prof. Ludwicki, który zwrócił również uwagę, że kontrowersje wokół glifosatu zaczęły, gdy zaczęto go stosować wraz z uprawami GMO.
Jak nie glifosat to co?
Przedstawiciel ministerstwa rolnictwa przypomniał wszystkim uczestnikom spotkania, że glifosat jest najtańszym i najskuteczniejszym środkiem chwastobójczym, który jest stosowany nie tylko w rolnictwie, ale np. w odchwaszczaniu torowisk czy w walce z barszczem Sosnowskiego. A w wyjątkowych sytuacjach także w lasach. - Czy produkcja rolnicza bez glifosatu jest możliwa? Jest, bo kiedyś produkowaliśmy bez niego, zanim został wynaleziony. Trzeba tylko sobie powiedzieć jakie będą koszty. Może wzrosnąć zużycie innych środków ochrony roślin, będą do zastosowania inne bardziej trudne i kosztowne metody agrotechniczne. Ale największym problemem będzie znalezieniem alternatywy. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie wynalezione nic bardziej skutecznego. Dochodzimy więc do kwestia konkurencyjności polskiego rolnictwa. Jeśli my go zakażemy, a inni producenci np. na Ukrainie dalej będą mogli go używać, to drastycznie wzrosną koszty produkcji – tłumaczył Bogusław Rzeźnicki dyrektor Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin z MRiRW.
Fakt braku alternatywy potwierdzili naukowcy. – Gdybyśmy znaleźli coś co w ocenie niezależnych toksykologów byłoby jeszcze bardziej bezpieczne niż glifosat to chapeau bas, otwieramy ramiona i chętnie taką substancję przyjmujemy. Ale jej naprawdę nie ma – powiedział prof. Ludwicki.
wk