
Nie ma upraw polowych, które nie wymagają zaprawiania materiału rozmnożeniowego, a często także dodatkowego wsparcia na starcie wegetacji nawozami donasiennymi, startowymi czy specjalnymi szczepionkami. Odnosi się to także i szczególnie do ziemniaków, które rozmnażane wegetatywnie łatwiej porażane są przez chorobotwórcze wirusy, grzyby i bakterie. Ponadto zbyt mokra gleba, o temperaturze poniżej 7°C oraz chłodna aura wydłużają wschody. W tym dodatkowym czasie kiełki narażone są na infekcję rizoktoniozą, której sprawcą jest grzyb Rizoctonia solani.
Klasyczne zaprawianie bulw pomija się dość często przy produkcji ziemniaka na bardzo wczesny zbiór, ponieważ niektóre środki mogą opóźniać wschody i uszkadzać kiełki. Wyklucza to wówczas ideę całego przedsięwzięcia – szybkiego dostarczenia towaru na rynek. Jego cena zmienia się bowiem nie tylko z dnia na dzień, ale także podczas jednego dnia. Sprawcę choroby eliminuje się w tej technologii wyłącznie preparatami doglebowymi, których substancją czynna jest azoksystrobina. W pozostałych kierunkach użytkowania sadzeniaki odmian wrażliwych na zgnilizny lub rizoktoniozę wymagają zaprawiania (tab. 1.). Zaprawy chronią plantacje przed patogenami i szkodnikami od 6 do 8 tyg., a w niektórych przypadkach nawet do 3 miesięcy od posadzenia, lecz nie zabezpieczają upraw przed zarazą ziemniaka. Dość długi termin działania ogranicza natomiast koszty ochrony.
Pełny tekst nt. zaprawiania sadzeniaków oraz tematyczny materiał reportażowy znajdziesz w wydaniu 04/2018 „top agrar Polska” na str. 150–154.
[bie]