dr Dariusz Wyczling, Procam |
Kontakty ograniczone do minimum
Pomimo sytuacji przedstawiciele Procam pracują i doradzają rolnikom. Wizyty są ograniczone do niezbędnego minimum, a większość zaleceń przekazywana jest telefonicznie bądź drogą mailową– Rolnicy sami podsyłają nam zdjęcia roślin na polu i my na tej podstawie dobieramy ochronę. Jeśli są wątpliwości to podjeżdżamy na pole nawet bez obecności rolnika i w ten sposób precyzujemy co w danym momencie jest potrzebne – mówi dr Wyczling. Rolnicy w całym kraju bowiem obawiają się o swoje zdrowie i też ograniczają kontakty, także z przedstawicielami firm zaopatrujących ich w chemię i nawozy.
Kupowanie na zapas?
Kupowanie środków czy nawozów na zapas, czyli np. na całą technologię fungicydową w zbożach praktykowane jest przez wielu rolników z rejonu. Nie wszyscy mają jednak taką strategię.– Tam, gdzie w zeszłym roku znowu panowała susza i plony były niskie rolnicy kupili np. środki na pierwsze zabiegi i dalej będą obserwować, co będzie potrzebne – mówi dr Wyczling. Dotyczy to głównie województwa lubuskiego, kujawsko-pomorskiego czy wielkopolskiego. Północ kraju z lepszymi glebami i większymi opadami mogła sobie pozwolić na większe zakupy. Oziminy w tym regionie są mocne i jednocześnie dość mocno porażone przez grzyby, więc będą wymagać dobrej ochrony.
– Na mocnych plantacjach zbóż, szczególnie tych sianych najwcześniej nie można oszczędzać 20–30 zł/ha na ochronie. To może zaważyć na dalszej kondycji roślin, a przecież pierwsze zabiegi powinny być konkretne, by rośliny miały dobry, wiosenny start – mówi dr Wyczling.
jd, fot. Sierszeńska