Czekamy na oficjalne dane
O tej porze roku nie ma jeszcze dokładnych danych dotyczących przezimowania pszczół. Przeglądy pasiek dopiero trwają. Ale z pierwszych relacji pszczelarzy wynika, że nie będzie powtórki z bardzo złego sezonu 2016/2017. – Są regiony gdzie upadki sięgają 50%, ale są też takie regiony, gdzie tych upadków jest dużo mniej. Nie będzie to rok tak zły jak poprzedni. Ten rok jest zdecydowanie lepszy – zapewnia Waldemar Kudła prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego. – Na dzisiaj nie mamy pełnych danych co do upadków w naszym rejonie, ale możemy stwierdzić po wywiadach jakie przeprowadziliśmy, że nie jest źle. W roku ubiegłym było tragicznie, upadki ocenialiśmy na 40% - dodaje Tadeusz Leśniak z Karpackiego Związku Pszczelarzy w Nowym Sączu.Warozza i neonikotynoidy
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Jednym z największych zabójców pszczół jest warroza. - Ta choroba grasuje wśród rodzin pszczelich i jeśli nie ma skutecznego zwalczania to nawet silniejsza rodzina pod jesienią może nie przeżyć do następnej wiosny. Należy uznać tą chorobę jako zwalczana z urzędu i wtedy ministerstwo rolnictwa musiałoby przeznaczyć określoną kwotę na jej zwalczanie – proponuje Henryk Łak z Zrzeszenia Pszczelarzy w OławieChoć za winnych upadków pszczół pszczelarze winią też innych rolników. Zwłaszcza tych, którzy stosują zaprawny nasienne. - Pszczoły padają na skutek używania neonikotynoidów, których nie powinno się w rolnictwie stosować a stosuje się. Jeden z moich kolegów poinformował mnie, że padło mu 50 z 60 rodzin pszczelich tylko dlatego, że niedaleko była plantacja kukurydzy, która była zaprawiana. Pozostałości powodują takie konsekwencji. Zdarzają się upadki nawet 70% rodzin mówi Waldemar Badeński z Regionalnego Związku Pszczelarzy w Elblągu.