Mimo niekorzystnej dla podróżowania pogody nasi Czytelnicy stawili się na spotkanie. Nasz ekspert z N.U. Agrar zaczął swój pierwszy wykład m.in. od pokazania problemów w glebie spowodowanych niewłaściwą uprawa.
– Widoczne w tym roku po mokrej jesieni zastoiska wodne to najczęściej wynik uprawy prowadzonej przez lata na tej samej głębokości, np. na 15 cm. Zagęszczenia poniżej tej głębokości nie tylko nie pozwolą wsiąkać wodzie, ale też poprawnie rozwijać się korzeniom roślin uprawnych – mówi prof. Hansgeorg Schönberger.
Jak naprawić strukturę gleby?
Podkreślił, że mokrą i ciężką glebę na wiosnę najlepiej byłoby zostawić w spokoju, bo jeszcze bardziej możemy popsuć jej strukturę. Naprawę tej struktury trzeba przeprowadzić w suchym roku, ze szczególnym uwzględnieniem jak najdokładniejszego rozprowadzenia resztek pożniwnych – na każdą tonę słomy 2 cm głębokości uprawy. Pamiętajmy jednak, że na ciężkiej i suchej glebie podczas uprawy możemy wyrzucać na powierzchnię bryły, których doprawienie jest niezwykle trudne i tylko spora ilość deszczu jest w stanie je rozbić. Pomiędzy bryłami powstają duże puste przestrzenie, w których nie gromady się woda oraz nie rosną korzenia. Bryły, które nie rozpadły się przez uprawę i opady najlepiej zwałować, np. po siewie.
Jakie są zalety pługa?
Pług może okazać się szczególnie ważnym narzędziem w kontekście np. tego, co obserwujemy w herbicydach. Chodzi m.in. o zakopanie nasion niektórych chwastów jak stokłos czy wyczyńca. Poza tym urządzenie to poprawia możliwości wchłaniania wody przez glebę, nie niszczy struktury gleby, zachowując jej stan – zarówno dobry, jak i zły. Za pomocą pługa wprowadzamy też materię organiczną do głębszych warstw, co nie jest do końca możliwe w zabiegach bez odwracania gleby.
– Pług nie potrafi jednak niwelować zagęszczeń, które mamy już w glebie. Może też spowodować, że po odwróceniu gleby powstają w niej puste przestrzenie, które bez zagęszczenia będą tworzyć niekorzystne warunki dla wzrostu roślin – mówił ekspert. Dodał, że orka nie jest konieczna każdego roku, ale co 3–5 lat. Warto ją wykonać tam, gdzie mamy duży udział zbóż czy po kukurydzy ziarnowej. Nie powinniśmy też rezygnować z orki na glebach piaszczystych i o niskiej zawartości części ilastych.
Poznać swoją glebę
– Podkarpacie może się pochwalić jednymi z najżyźniejszych gleb w Polsce, jednak ich udział nie jest za wysoki. Najwięcej jest gleb płowych i brunatnych. Jednak jak większość gleb w naszym mogą one „chorować”, a chodzi tu m.in. o zagęszczenia gleby, jej zakwaszenie czy niską zawartość próchnicy – mówił prof. UPP Bartłomiej Glina. To wszystko powoduje, że gleby mają słabą strukturę, niską retencję wodną, niską aktywność mikroorganizmów i są mało zasobne w dostępne dla roślin składniki pokarmowe. Ekspert zwrócił uwagę na niską zawartość próchnicy w polskich glebach, ale też na to, że Podkarpacie przoduje pod tym względem, bo średnio gleby na tym obszarze mają powyżej 2,5% próchnicy. Pamiętajmy, że wzrost próchnicy o 1% próchnicy to możliwość zmagazynowania 150 tys. l wody/ha, co pozwala na przetrzymanie jej po okresie deszczowym i udostępnianie roślinom w okresach suchych.
Najbardziej pozytywna na wzrost zawartości próchnicy w glebie jest uprawa pasowa gleby, najmniej natomiast orka. Pamiętać jednak trzeba, że wzrost zawartości próchnicy o 0,5% może trwać nawet do 20 lat przy założeniu, że regularnie dostarczamy jej świeżej puli materii organicznej.
Kluczowa jest też regulacja odczynu gleby, która wpływać będzie na dostępność składników pokarmowych, życie mikrobiologiczne czy strukturę gleby. Pamiętać trzeba nie tylko o wapnie, ale też o magnezie, który będzie wpływać szybciej na odczyn niż wapń. W jaki sposób? Załóżmy, że zastosowaliśmy dolomit, z którego jony wapnia i magnezu wypierają z kompleksu sorpcyjnego gleby jony wodoru, które łączą się z węglanem z dolomitu. Powstaje następnie kwas węglowy, który rozpada się na wodę i dwutlenek węgla. Pamiętajmy, że nawozy wapniowe działają najpierw w roztworze glebowym, a dopiero później w kompleksie sorpcyjnym, dlatego też możemy otrzymać różne wyniki pH w wodzie i KCL na glebach świeżo wapnowanych (pH w KCL będzie niższe, bo jony wodorowe zostały wyparte z kompleksu sorpcyjnego).
Ile wody do kiełkowania zbóż?
Jeden z wykładów traktował o jesiennym prowadzeniu łanu zbóż począwszy od siewu. Ciekawym zagadnieniem były potrzeby wodne ziarniaków jeśli chodzi o kiełkowanie.
– Jedno ziarno pszenicy potrzebuje 30 ml wody do skiełkowania. Jednocześnie ziarniak ten musi być otoczony przynajmniej 25g gleby, żeby skiełkować. Żeby tak było każdy ziarniak potrzebuje miejsca wokół siebie o średnicy 2,9 cm – wyjaśniał prof. Schönberger. Jeśli ziarniaki są nierównomiernie zasiane w rzędzie, to mogą mieć za mało miejsca i podbierać sobie nawzajem wodę. Skutkiem jest to, że nie wszystkie ziarniaki z takich zagęszczeń skiełkują. Stąd należy przyjąć, że optymalna odległość roślin w rzędzie to 2,5–3 cm. Przy nierównomiernym rozmieszczeniu ziarniaków na polu powstają skupiska roślin oraz luki bez nich. Takie nierównomierne rozmieszczenie roślin kosztuje nas 3–10 dt/ha plonu ziarna. Te same zalecenia tyczą się rzepaku, który również potrzebuje równomiernego miejsca do optymalnego rozwoju.
Szkodniki rzepaku
– W Niemczech szkodniki jesienne rzepaku są już tak dużym problemem, że w najbardziej zagrożonych regionach przegapienie zabiegu na pchełki może spowodować, że w kilkanaście godzin mogą one całkowicie zjeść rośliny na plantacji – mówił Maximilian Rüdt z N.U. Agrar. Stwierdzenie zatem 10–12% uszkodzonych roślin w fazie BBCH 10–12 jest sygnałem do zabiegu. Niestety zachód Polski już boryka się z początkami odporności tego szkodnika na pyretroidy, dla których nie ma wielu alternatywnych rozwiązań. Jest acetamipryd, który jednak wykorzystywany jest także w rzepaku wiosną. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że pchełka prawie zawsze jesienią występuje na polu w różnych fazach rozwojowych.
Przed pchełkami można poniekąd uciec przez późniejszy siew rzepaku. Jeśli jednak mamy mokry lipiec czy sierpień, to pchełki mogą pojawić się później. Jeśli więc w takim roku rzepak zasiejemy wcześniej, to zdąży się on na tyle rozwinąć, że starsze rośliny będą mniej cierpiały z powodu żerowania pchełek.
Co z rzepakiem na wiosnę?
Pierwszą sprawą będzie dostarczenie roślinom azotu. W zależności od jesiennego pobrania trzeba oszacować pobranie składnika do momentu strzelania w pęd. Jeśli wiosna będzie wilgotna to rośliny pobiorą do tej fazy 120 kg/ha N, jeśli sucha to 140 kg/ha N.
– Wiosną nie można zapominać o siarce, którą na stanowiskach w wyższym pH można podać razem z azotem w siarczanie amonu. Bardzo ważny jest wapń, którego niedobór skutkuje m.in. wykształcaniem mniejszych łuszczyn. Niedoborów składnika można się spodziewać na stanowiskach w większej wilgotności – wypłukanie Ca, w warunkach długo utrzymującej się wilgotności powietrza, co skutkuje brakiem pobierania wapnia z prądem transpiracji oraz przy pH gleby zbliżonym do 5 lub mniejszym – mówił Maximilian Rüdt.
W przypadku chorób zawsze można się spodziewać suchej zgnilizny od średniej temperatury dobowej 10°C. Zagrożeniem może być też szara pleśń oraz na pewno zgnilizna twardzikowa. Bezwzględnie trzeba też monitorować szkodniki, które w zeszłym roku zaczęły się odławiać w żółtych naczyniach już na początku stycznia, kiedy temperatura w południowo-zachodniej Polsce sięgała 18°C.
pierwszym szkodnikiem jest chowacz brukwiaczek, który jeśli odłowi się w naczyniu w liczbie 5–10 szt. w ciągu 3 dni to trzeba go zwalczać. Po nalocie na plantację i krótkim żerowaniu składa on jaja do wnętrza roślin już po 3 dniach (czterozębny po 10 dniach), więc jest mało czasu na jego skuteczne zwalczanie.
Co ze zbożami?
Jesienią zboża wysiane wcześnie (koniec września) mają mocne 3 pędy i jeden boczny, a siane później (koniec października) mają wykształcone 3 liście. Na roślinach jednak mamy już pierwsze infekcje mączniakiem i rdzą żółtą, ale nie mówimy w ich przypadku o dużej infekcji. Wiosną natomiast możemy się spodziewać np. pałecznicy, pleśni śniegowej czy mączniaka na jęczmieniu. W pszenicy spodziewać się można również mączniaka, ale też septoriozy i rdzy. Te ostatnie możemy zwalczać metkonazolem czy tebukonazolem, mączniaka np. spiroksaminą. Na łamliwość źdźbła niezmiennie najskuteczniejszy jest cyprodynil.
Do ograniczania pasożytów względnych, np. septoriozy sprawdzą się mefentriflukonazol, protiokonazol czy fenpikoksamid. DTR czy plamistość siatkową ograniczymy np. protiokonazolem.