Mijający rok nie był łatwy dla rolników. Na koniunkturze i w uprawie mocno odbijały się skutki uciążliwej suszy w 2015 r., a pod względem pogody także i 2016 rok nie rozpieszczał rolników. Wiosenne wymarznięcia, susza podczas nalewania ziarna, mokre żniwa, ponownie susza w czasie zasiewu ozimin. Mokro było podczas zbierania ziemniaków, buraków czy kukurydzianych żniw.
Niskie ceny ziemiopłodów nie nastrajały rolników optymistycznie, podobnie jak ciągle niskie ceny mleka. Rynek trzodowy to osobny temat. Od dwóch lat jest pod presją ASF, a w tym roku szczególnie – po znalezieniu nowych ognisk choroby w okolicach Hajnówki. Dwa lata z tą chorobą jakoś bardziej szkodziły rolnikom niż urzędnikom i Polskiemu Związkowi Łowieckiemu.
Atmosfery beznadziei i kondycji ekonomicznej gospodarstw nie poprawiało zamieszanie wokół: dopłat bezpośrednich, dopłat do ubezpieczeń i PROW 2014-2020.
Szeroki front prac legislacyjnych, które wziął na siebie rząd PiS w 2016 r. budzi zdumienie. Najgłośniej było z ustawą o ochronie ziemi z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa. Ten rok zapisze się w historii jako okres zmian, być może nawet zmian fundamentalnych i to nie tylko z punktu widzenia rolników. Co ważne, po raz pierwszy od dziesięcioleci, inicjatywę zmian PŁ przejęło MRiRW, które dotychczas miało niewielki wpływ na gospodarkę łowiecką.
Polska – tak jak inne kraje UE – już w 2010 r. miała wdrożyć w 100% ramową dyrektywę wodną (RDW). Kluczowymi nakazami dla krajów członkowskich było wprowadzanie tzw. ekonomizacji usług wodnych oraz usprawnienie zarządzania wodami.