Rozmowy o ustawie – wielu rolników zrezygnowało z głosu
30 stycznia w Sejmie odbyło się wysłuchanie publiczne dotyczące obywatelskiego projektu ustawy o ochronie zwierząt "Stop łańcuchom", znanej w środowisku rolniczym jako "ustawa łańcuchowa". Wysłuchanie trwało od godziny 10 rano do 17 po południu. Do wypowiedzi zgłosiły się 184 osoby, ale wiele, w tym czołowi przedstawiciele branży rolniczej, nie wytrwało do końca. Ostatnim rolnikiem, który zabrał głos, był Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izby Rolniczej.
Zakaz poskromów – hodowla stanie się niemożliwa?
Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, podkreślając, że reprezentuje hodowców, którzy hodują miliony sztuk zwierząt powiedział, że zapisy ustawy są absurdalne.
- Żaden rolnik nie znęca się nad zwierzętami, bo to jest nasz byt. Ale nie jest możliwe prowadzenie hodowli bez stosowania uwięzi. Czy sobie wyobrażacie pierwsze dojenie jałówki bez poskromu? Sprowadzanie byka 700 kg na transport – jak ktoś jest taki odważny, proszę bardzo, zapraszam – pytał ironicznie Szmulewicz.
Podobnie ocenił sytuację Mariusz Abramowski, rolnik z powiatu elbląskiego: - Nie wyobrażam sobie korekty racic bydła, podawania leków czy pobierania krwi przez weterynarza bez unieruchomienia zwierzęcia. W jaki sposób hodowcy prosiąt mają wyciąć kły prosiętom, żeby nie kaleczyły sutków matek?
Stanisław Barna podkreślił, że zakaz pastuchów elektrycznych to prosta droga do likwidacji hodowli: - Nie da się dziś hodować zwierząt bez pastucha elektrycznego. Może wrócimy do pastuszków albo sami będziemy pilnować zwierzęta na pastwisku?
Łukasz Kobus zwrócił uwagę na inny absurd:
- Za szczególnie okrutne uznaje się tu karmienie zwierząt przemocą – to absurd. Jak hodowca miałby ratować cielę, które nie wykazuje odruchu ssania, w sposób inny jak dokonywanie wlewu siary czy mleka sondą wkładaną do przełyku? Czy mamy skazywać zwierzę na śmierć w męczarniach? - pytał Łukasz Kobus.
Rolnicy apelują do rozsądku polityków
Rolnicy podkreślają, że ustawa daje organizacjom prozwierzęcym uprawnienia, które powinny należeć wyłącznie do inspekcji weterynaryjnej. Maciej Zawadzki z Stowarzyszenia Rolnicy Południowej Wielkopolski mówił wprost:
- Ta ustawa to zaproszenie do polowania na rolników. Organizacje będą mogły przejmować zwierzęta i ścigać hodowców na podstawie donosów. Polska wieś nie może być traktowana jak wróg publiczny! Wzywamy was do opamiętania!
Równie ostro wypowiadał się Paweł Kwiatkowski:
- Nie przyszedłem się tłumaczyć, przyszedłem powiedzieć - mamy dość! 213 posłów głosowało za legalizacją niekontrolowanej patologii w interwencyjnym odbiorze zwierząt - "serdecznie" ich pozdrawiam w imieniu wszystkich rolników! To nie jest system sprawiedliwości, to system do niszczenia ludzkich żyć. Tu nie chodzi o zwierzęta, lecz o finansowanie organizacji, które będą miały interes, by doprowadzić do wyroków skazujących za wszelką cenę!
Aktywiści w gospodarstwach
Damian Murawiec opowiadał, jak naprawdę wygląda obrona zwierząt w wykonaniu organizacji "prozwierzęcych":
- Nie raz media pokazywały, jak wygląda odbiór zwierząt przez organizacje: rolnik, którego ktoś postanowił oskarżyć na podstawie donosu, traci swoje zwierzęta. Co dzieje się potem? Organizacja odbiera je niby w trosce o ich dobrostan, a następnego dnia zwierzęta jadą prosto do rzeźni! Rolnik, niezależnie od tego, czy był winny, czy nie, musi zapłacić tej organizacji za utrzymanie swoich zwierząt; często kwoty są absurdalnie wysokie, a rolnik albo płaci, albo jego gospodarstwo podlega windykacji!
Rolnicy podkreślali, że aktywiści nie mają zawodowych uprawnień do oceny dobrostanu zwierząt. Krystian Kaźmieruk, przedstawiciel Stowarzyszenia Warmińsko-Mazurscy Producenci Rolni, mówił:
- Nie dzieje się na wsi żadna krzywda zwierzętom. Fakt, zwierzęta nie powinny być utrzymywane na łańcuchu, ale nie bez możliwości stosowania poskromów, pęt. Nie zgodzę się z tym, że osoba postronna po kosmetologii dostaje prawa inspektora weterynaryjnego i będzie mówić nam, jak hodować bydło.
Ustawa zniszczy rolników
Krzysztof Olejnik, rolnik z woj. łódzkiego (OOPR) powiedział, że tak naprawdę proponowana ustawa nie mówi o ochronie zwierząt, lecz o pieniądzach i o tym, jak jednym podpisem można zniszczyć komuś życie.
- Budzicie się rano, idziecie do obory czy chlewni, a tam już aktywista z usłużnym prawnikiem i donosem tak sformułowanym, żeby pasował pod wykroczenie. Co dalej? Mamy artykuł, który mówi jasno: za wykroczenie można orzec przepadek narzędzi lub przedmiotów służących do popełnienia wykroczenia oraz przedmiotów z niego pochodzących. Czyli co – konfiskata traktora, dojarek, paszowozu? Nie pozwolimy na to! Rolnicy już wstali z kolan – zbyt wiele razy nas oszukano, ale tym razem nie pozwolimy się uciszyć. Jeśli my mamy stracić, to i niech państwo będą gotowi ponieść polityczne konsekwencje swoich decyzji, bo rolnicy idą do urn i nie zapomną.
Kradzież w świetle prawa
Monika Przeworska powiedziała, że projekt ustawy legalizuje kradzież zwierząt przez organizacje, i to jest widomym celem tego projektu:
- Jedna strona wystarczyłaby, by zakazać trzymania psów na łańcuchach. Cztery – by wprowadzić skuteczne czipowanie zwierząt. Zamiast tego mamy 42 strony aktu, który wzmacnia mechanizm przejmowania zwierząt i zarabiania na tym. Mówiąc krótko - jeśli masz pecha i zainteresuje się tobą aktywista, bo np. krowa miała za duże doły głodowe, to jest pewne, że jesteś winien. NGOS nie będą musiały czekać na postępowanie sądowe, bo zapłaci za to samorząd. Te zwierzęta często przepadają, normalnie powinniśmy nazywać to kradzieżą. Prawo nie przewiduje za to konsekwencji, ale jeśli ta ustawa będzie prawem, to kradzież będzie legalna. To nie jest projekt dotyczący ochrony zwierząt, lecz zarabiania pieniędzy na zwierzętach.
- Ta ustawa to koń trojański, który udaje ochronę zwierząt, a przemyca treści niebezpieczne dla rolnictwa – dodawał Krzysztof Ryszka.
- W wyniku zaproponowanych zmian rolnik może stracić zwierzę za niewłaściwe zachowanie pracownika. Czy tak ma wyglądać praworządne państwo? Rolnik odpowiada za pracownika? To kpina, to wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej. Czy wyobrażacie sobie państwo, że firma transportowa traci ciężarówki, bo jeden kierowca przekroczył prędkość? Ale rolnik może stracić swoje zwierzęta! - mówiła Anna Frątczak.
Rolniczka, która popiera ustawę
Wśród rolników tylko jedna osoba poparła ustawę. Edyta Grabarczyk, rolniczka, przewodnicząca organizacji prozwierzęcej powiedziała:
- Popieram tę ustawę całym sercem. Problem bezdomności zwierząt nie spadł z nieba, to my jesteśmy za to odpowiedzialni. I tylko my to możemy zmienić. Zwierzęta mają swoje prawa, my je im odbieramy i powinniśmy im je oddać. Ta ustawa jest ustawą o naszym człowieczeństwie - uważam, że jako społeczeństwo jesteśmy na to gotowi. Sama zbierałam podpisy, zebrałam ich tysiące i widziałam w oczach ludzi nadzieję.
Ustawa nie dotyczy zwierząt gospodarskich?
Już po wszyskich wystąpieniach rolników głos zabrała przedstawicielka organizacji, która współtworzyła projekt ustawy – OTOZ Animals. Magdalena Silska, doktor nauk prawnych, wygłosiła krótką, zaskakującą deklarację:
- Te przepisy dotyczą tylko i wyłącznie zwierząt domowych, chciałam to jasno podkreślić.
Niewielu było już rolników na sali, gdy padły te słowa, ale do końca dotrwał Zdzisław Łuba, reprezentujący Podlaską Izbę Rolniczą.
- Jeśli tak jest, to ja przeproszę za słowa, które moi koledzy do państwa kierowali. Ale jeśli rzeczywiście tak jest. Bo ustawa mówi o psach na uwięzi, a my mamy obory uwięziowe - tam nasze krowy są na łańcuchach. Owszem, obora wolnostanowiskowa jest fajna, ale kosztuje od 3 mln do 5 mln - mało kogo na to stać – mówił Zdzisław Łuba.
Czy organizacje mówią prawdę?
Rolnicy nie wierzą zapewnieniom organizacji "prozwierzęcych", wskazując konkretne zapisy projektu.
- Zapewniacie państwo, że to nie jest ustawa dotycząca zwierząt hodowlanych. Nie? A artykuł 2 pkt 1, który mówi: Ustawa określa zasady i warunki ochrony zwierząt kręgowych? Czy państwo nie macie podstawowej wiedzy na poziomie klasy IV szkoły podstawowej, czy celowo wprowadzacie ludzi w błąd? – pytała Agnieszka Beger.
Podsumowanie: kto wygra tę batalię?
Sejmowe wysłuchanie publiczne pokazało, że projekt ustawy budzi skrajne emocje. Rolnicy zapowiadają, że nie pozwolą się oszukać i będą walczyć do końca. Kto wygra to starcie? Rozstrzygnie Sejm – a potem wyborcy.