StoryEditor

Ardanowski: Jestem niewinny, władza chce mnie uciszyć za obronę rolników

- Na początku panu Tuskowi wydawało się pewnie, że jeśli krytykuję PiS, to będę siedział cicho, gdy obecna władza rozmontowuje polską gospodarkę i likwiduje polskie rolnictwo. Nie będę. Podejmę bardzo zdecydowane działania na rzecz zintegrowania polskich rolników, bo grozi im fizyczna likwidacja ich gospodarstw. Dlatego próbuje się oczernić mnie i odebrać mi honor – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, lider partii Wolność i Dobrobyt.

20.12.2024., 08:42h

Panie Ministrze, prokurator Bodnar chce odebrać Panu immunitet. Podobno jest “dostatecznie uzasadnione podejrzenie” że będąc ministrem rolnictwa przekroczył Pan swoje uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowych...  

Jeżeli takie sugestie padłyby z jego strony, to byłby łajdakiem. Zarzuty osobistych korzyści stawia innym, mnie „jedynie” przekroczenie uprawnień. Sprawa dotyczy wsparcia ze strony KOWR, jakiego 5 lat temu otrzymała Spółdzielnia Mleczarska Bielmlek oraz skupu jabłek w 2018 roku, co się ze sobą luźno łączy. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że postępowanie prokuratorskie przeciwko mojemu zastępcy, który nadzorował tę pomoc KOWRU, panu Tadeuszowi Romańczukowi, trwa już 5 lat i nie zakończyło się żadnym skierowaniem sprawy do sądu, choć pan Romańczuk domaga się tego, żeby móc się bronić, przedstawić świadków i dokumenty.  

To nosi znamiona zlecenia politycznego. Nawet się temu nie dziwię, ponieważ próba zorganizowania na nowo prawicy – a to jest w moim przekonaniu jedyną szansą na wygranie wyborów parlamentarnych – zapewne się obecnej władzy nie podoba. Jest to więc próba politycznego zastraszenia.   

Jak się jednak odniesie Pan do zarzutu przekroczenia uprawnień?  

Moi ówcześni współpracownicy - dyrektorzy KOWR i wiceminister nadzorujący - nie popełnili żadnego przestępstwa. KOWR wręcz ma obowiązek udzielać pomocy firmom, które realizują politykę rolną państwa. A w przypadku Bielmleku ewidentnie chodziło o próbę przejęcia przez prywatnego przedsiębiorcę spółdzielni, której właścicielami było 950 rolników, zatrudniającej ok 250 ludzi. Bielmlek był łakomym kąskiem, m. in. ze względu na wybudowanie nowoczesnej, może najlepszej w Europie suszarni do serwatki i sera, a skoro nie chciał się sprzedać, to trzeba było go zaatakować. 

Przeprowadzono to w bardzo perfidny sposób - bank, który na podstawie biznesplanu, udzielił spółdzielni kredytu inwestycyjnego na dwadzieścia kilka lat, zażądał spłaty tego kredytu niewymaganego  w ciągu 30 dni. Nie znam firmy, która by przetrwała taką sytuację. Dlatego uważałem, i jestem przekonany, że moja decyzja była słuszna, że KOWR powinien, zgodnie z prawem, udzielić gwarancji kredytowej Bielmlekowi, żeby ta spółdzielnia przetrwała, bo pełniła bardzo ważną rolę dla rolników na Podlasiu.   

Podobną sytuacją jest sprawa skupu jabłek. Gdy plony jabłek były największe w historii, niemiecka firma dyktująca ceny na rynku, ustaliła cenę skupu na 10 gr/kg. Sprzedaż po takiej cenie oznaczałaby bankructwo tysięcy sadowników i rząd nie mógł stać z boku i nic nie robić. Na polecenie rządu znalazłem firmę, która zgodziła się przeprowadzić ograniczony skup jabłek, za cenę wyższą, ale wciąż gwarantującą zysk dla firmy. Ta decyzja uruchomiła podwyżkę cen, bo inni również musieli zapłacić więcej - dzięki temu zostało uratowanych tysiące gospodarstw sadowniczych. Firma prowadząca skup interwencyjny miała odpowiedni kredyt na skup i przetwórstwo, ale chciała płacić sadownikom jak inne firmy – za 6 albo 9 miesięcy. Ja zażądałem, żeby sadownicy mieli wypłacane pieniądze w ciągu 14 dni - okazało się, że ta firma, choć miała przyznany przez bank duży kredyt, to nie dysponowała takim kapitałem na zabezpieczenie, by uruchomić na zapłatę rolnikom tak duże środki. Więc zgodnie z przepisami prawa KOWR udzielił takiego wsparcia. Zresztą nie firma dostała te pieniądze, lecz bezpośrednio z banku pieniądze były przekazywane na konta sadowników.  

Panie Ministrze, ale dlaczego teraz, po tylu latach “zajęli się” Panem? I to w dodatku przed Świętami? “Sezon ogórkowy” w polityce, czy może za dużo Mercosuru w mediach? A może konflikt w Ministerstwie Rolnictwa i dymisje w rządzie? Bo przecież chyba nie strach przed kandydaturą Marka Jakubiaka...  

Budowanie formacji prawicowej, a kandydatura pana Jakubiaka to są dwie różne rzeczy. Formację budujemy na wybory parlamentarne - które prawdopodobnie odbędą się w terminie konstytucyjnym, bo obecna władza nie będzie chciała władzy oddać, zgodnie z sentencją Lenina, że “władzy raz zdobytej się nie oddaje” - ponieważ wygranie wyborów jest jedyną szansa na odsunięcie obecnej władzy. Owszem, w międzyczasie są wybory prezydenckie, które rządzą się trochę inną logiką.   

Moim marzeniem było, żeby formacje prawicowe wystawiły jednego kandydata, ale zarówno zachowanie prezesa Kaczyńskiego, jak i w pewnym sensie Konfederacji, które to formacje wystawiły swoich kandydatów, sprawiło, że tego jednego wspólnego kandydata nie będzie. Dlatego mniejsze partie, mniejsze środowiska prawicowe w pierwszej turze wystawiają swoich kandydatów - to jest najbardziej logiczne działanie, ponieważ pozwala wykorzystać czas kampanii wyborczej, czas antenowy, zaprezentować programy, logo, osoby związane z partią.   

Podjęliśmy decyzję, że naszym reprezentantem w pierwszej turze wyborów będzie Marek Jakubiak - człowiek rozpoznawalny, o sporej popularności, jednocześnie bardzo trzeźwo myślący, chodzący twardo po ziemi przedsiębiorca, wiedzący nie tylko jak wydawać pieniądze - co wszyscy politycy potrafią, ale również w jaki sposób te pieniądze zarabiać i jak chronić przedsiębiorczość. Również polskie rolnictwo, które dla mnie jest najważniejsze. I teraz widać, że obecna władza wystraszyła się nawet tego, ale przede wszystkim działań, które mają doprowadzić do tego, że po prawej stronie będzie nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, co do którego panu Tuskowi się wydaje, że sobie z nim poradzi, ale również w nowy sposób zorganizowana prawica. To wywołało jakieś nerwowe zachowania, czy strach i stąd również są te działania prokuratury przeciwko mnie.  

image

Ardanowski: Decyzja zapadła - polskie rolnictwo zostanie zniszczone

 

Ale ostatnio bardzo pan krytykował rząd, koalicję rządzącą, a przecież mamy sprawę umowy z Mercosur, której również jest Pan jednym z najgłośniejszych krytyków...  

Pewnie panu premierowi Tuskowi i tym wszystkim jego akolitom się wydawało, że jeżeli ja mówię krytycznie o Prawie i Sprawiedliwości, o błędach, które PiS popełnił - bo chociaż wiele rzeczy dobrych naszym rządom udało się zrealizować, to były również i potknięcia, błędy, za które uczciwie ktoś powinien się wytłumaczyć, a może i w piersi uderzyć - to nie będę krytykował obecnej władzy. Ale jeżeli widzę, że władza, w sposób dość cyniczny, rozmontowuje polską gospodarkę, nie chroni rolnictwa, pozwalając na Zielony Ład i umowę z Mercosur, lekceważy rolników skłócając ich jeszcze dodatkowo, to co - mam milczeć? Mam siedzieć cicho, żeby nie urazić pana premiera? Albo właśnie siedzieć cicho, bo ludzie mogą pomyśleć, że „coś mam za uszami”, że mam jakąś skazę w działalności publicznej i się boję odezwać? Nie. Powiedziane jest: “Tak -tak, nie - nie. Wszystko, co ponadto od złego pochodzi”. Trzeba rozliczać każdą władzę i poprzednią, i obecną, i twardo mówić, w jaki sposób powinna zajmować się Polską. 

Sprawa odebrania panu immunitetu znakomicie przykrywa konflikt w Ministerstwie Rolnictwa...  

Tak, to może być graniem przykrywkami, tematami zastępczymi. Taka „maskirowka”. To jest taki dyżurny sposób unikania poważnej debaty. W Ministerstwie Rolnictwa dzieje się coś naprawdę dziwnego. Ja cenię ministra Siekierskiego i wydaje mi się, mówiłem o tym wielokrotnie, że ma wiedzę wystarczającą do kierowania ministerstwem, rozumie problemy rolnicze, ale z drugiej strony jest człowiekiem nie decyzyjnym. On po prostu nie ma narzędzi, które pozwoliłyby mu realizować rzeczywistą politykę rolną wobec polskich rolników, rozwiązywać problemy polskiego rolnictwa. Takie narzędzia ma tylko premier.  

Atak Kołodziejczaka na Siekierskiego i ministerstwo rolnictwa to jest także atak na PSL, próba niszczenia koalicjanta przez pana premiera Tuska albo przywołania go “do nogi”, wzięcia “pod but”, wymuszenia posłuszeństwa. Natomiast żeby to przykryć, to trzeba będzie teraz przez parę dni rozmawiać o Ardanowskim. 

image

Ardanowski: Po umowie z Mercosur minister Siekierski stanie się figurantem premiera Tuska

Co Pan myśli o zachowaniu Michała Kołodziejczaka - chce znów zostać trybunem ludowym, czy może ma być tym trybunem, by kanalizować niezadowolenie rolników w czasie polskiej prezydencji w UE?  

Wie pan, ja się zastanawiam, czy ten rozkrok, w którym od jakiegoś czasu jest, w końcu mu nie zaszkodzi, bo to nie jest dla mężczyzny pozycja komfortowa. Czy już się “najadł” polityki i chce wrócić jako trybun ludowy, ale już wiarygodności nie odzyska? Czy czuje, że jego koniec się zbliża i premier, który bawił się nim jak kot myszą, już za chwilę los myszy mu przeznaczy? Nie wiem. Ale nie można też wykluczyć tego, że został oddelegowany do kontrolowania rolników, pilnowania, żeby był spokój w czasie prezydencji i kanalizował protesty rolnicze.    

Ja niezależnie od organizowania prawicy polskiej, co wydaje mi się niezmiernie ważne dla przyszłości Polski i naszej suwerenności, w najbliższych tygodniach podejmę również bardzo zdecydowane działania na rzecz zintegrowania polskich rolników, ponieważ rolnictwo jest w tej chwili najbardziej zagrożonym sektorem, któremu realnie grozi fizyczna likwidacja. To zagrożenie dotyczy wielu tysięcy gospodarstw w Polsce i już nie można w tej sytuacji nic nie robić.  

image

Ardanowski: W grze o Mercosur rolnicy są jedynie pionkami do zbicia

Może nie będzie tak źle? Minister Siekierski powiedział na konferencji prasowej, że jednym z zadań prezydencji polskiej jest powrót Polski “na należne jej miejsce w polityce unijnej”. Jak Pan skomentuje ten ambitny cel?  

Wie pan, to są takie gładkie słowa. Co to znaczy „ważne miejsce w polityce europejskiej”? Kraj, który ma prawie 40 milionów mieszkańców, powinien być szanowany w Unii Europejskiej, jego zdanie, ale również jego interesy powinny być brane pod uwagę w Brukseli.   

Tylko, że jak na razie jest dokładnie odwrotnie. Następuje niszczenie polskiej gospodarki tylko dlatego, że nasze inwestycje są niezgodne z interesem gospodarki niemieckiej. Bruksela udaje, że nie słyszy, gdy mówimy, a nawet krzyczymy o problemach z importem z Ukrainy, o niszczeniu naszego rynku, że tzw. polityka klimatyczna jest tylko udawaną troską, generalnie nabijająca kabzę międzynarodowym korporacjom.   

Tylko czy ktoś w Europie liczy się ze zdaniem Polski, ze zdaniem tego ponoć wybitnego i wpływowego polityka, jakim jest Donald Tusk? Jak długo można zrzucać winę na PiS, że to PiS zawinił, bo się „stawiał”, nie miał sojuszników, „przelicytował”? To już jest historia. Europejska gwiazda, pan Donald Tusk, już od roku sprawuje władzę. I czy wpływ Polski na politykę europejską jest większy, niż był, czy Europa będzie chciała odejść od tej idiotycznej polityki Zielonego Ładu, Mercosuru? Czy odejdzie od chorych ogólnych założeń politycznych, zmiany traktatów i tworzenia superpaństwa europejskiego, redukowania krajów członkowskich do roli jakiegoś tam, autonomicznego co najwyżej, regionu Europy? Czy zdanie Polski tu gdziekolwiek wybrzmiało, czy gdziekolwiek zostało wzięte pod uwagę? Ja tego nie zauważyłem.  

image

Prezydencja Polski: rolnictwo sektorem strategicznym Unii Europejskiej

Panie Ministrze, czy obawia się Pan, że po odebraniu immunitetu zostanie Pan aresztowany?  

W tym kraju bezprawia wszystko może się zdarzyć, ale ja się boję Pana Boga, a nie aresztowania. Jestem człowiekiem całkowicie niewinnym, a w tej sprawie chodzi nie tylko o mnie, ale również o moich współpracowników - ludzi, którzy dobrze służyli Polsce, realizowali obronę polskiego kapitału, nie popełnili żadnych błędów. Państwo nie ucierpiało w sensie ekonomicznym, nie straciło nawet złotówki, chociaż jest rozpowszechniane kłamstwo o jakichś stratach idących w setki milionów złotych. To jest ordynarne łajdackie oczernianie.   

Czekam na przedstawienie mi zarzutów, żebym mógł się bronić. Mam nadzieję, że na Komisji Regulaminowej w Sejmie będę mógł precyzyjnie, z odpowiednimi dokumentami wytłumaczyć zgodną z prawem konieczność podejmowania decyzji w obronie polskich rolników i polskich firm. A jeśli Sejm uchyliłby mi immunitet, chcę, aby sprawa jak najszybciej trafiła do sądu, żeby nie było łajdactwa, jakie w Polsce i poprzednia, i obecna władza stosuje, że latami ciągną się postępowania prokuratorskie, a przez ten czas ludzi nie nazywa się nazwiskami tylko inicjałami, na zdjęciach zasłania się im oczy sugerując społeczeństwu, że to jest podejrzany człowiek, może jakiś łajdak, może jakieś przestępca.   

To jest oczywiście łajdacki sposób na niszczenie ludzkiego honoru na zlecenie polityczne – postępowania prokuratorskie trwają latami, a sprawy nie kończą się w sądzie, gdzie oszczerczo pomówieni mogliby się bronić. Tu jest podobny mechanizm: żeby sugerować, że Ardanowski może jest złodziejem, może uzyskał jakieś korzyści. Nigdy się tego nie udowodni, natomiast psucie wizerunku będzie trwało aż wreszcie przekona się ludzi, że “coś musi być na rzeczy”. Nie ma nic “na rzeczy”. Jest to absolutnie łajdacki atak na moją osobę. 

 

Albert Katana
Autor Artykułu:Albert Katana
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
20. grudzień 2024 12:01