Panie Ministrze, proszę o ocenę sekwencji zdarzeń: raport Draghiego stwierdzający, że UE potrzebuje 800 mld euro rocznie - komentarz Guntera Wolffa, że w związku z tym trzeba dostosować budżet WPR – raport z Dialogu Strategicznego, który zaleca przekierowanie wsparcia na rolników realizujących cele środowiskowe – nominacja na komisarza ds. rolnictwa UE Christophe’a Hansena który oddaje decyzję o budżecie WPR Kolegium Komisarzy – nominacja na komisarza ds. handlu UE Maroša Šefčoviča uznającego umowy o wolnym handlu, w tym z Mercosur, za priorytet. Czy te wydarzenia nie sugerują rezygnacji z dotychczasowej Wspólnej Polityki Rolnej?
Panie redaktorze, bardzo rozsądnie powiązał pan pewne wydarzenia – to nie jest żaden przypadek. Sekwencja tych wydarzeń to realizacja przyjętego założenia gruntownej zmiany polityki gospodarczej UE.
Polityka klimatyczna niszczy konkurencyjność UE
Głównym dokumentem jest tu raport Draghiego, który mówi, że Europa przestaje być konkurencyjna. Zgadza się, Europa jest niekonkurencyjna, m.in. ze względu na obciążenia środowiskowe. Absurdem jest twierdzenie, że jeżeli przestawimy całą gospodarkę na ochronę środowiska, nie mając zresztą pewności, że zmiany, które obserwujemy, są wynikiem działalności człowieka - moim zdaniem one po prostu są i trzeba się do nich dostosować - to staniemy się konkurencyjni.
Z powodu obciążeń środowiskowych mamy największe ceny energii. Energia, która jest podstawą rozwoju gospodarki, jest w Europie trzykrotnie droższa niż w USA, i wielokrotnie droższa niż w Azji Wschodniej, gdzie są pracowici, zdolni ludzie, którzy są gotowi pracować w globalnych korporacjach.
Produkcja rolna tańsza poza Europą
Czy można się dziwić, że firmy uciekają z Europy do regionów, gdzie koszty są zdecydowanie niższe? Widać to nawet z perspektywy rolnictwa - przecież dlatego koncerny chcą zrezygnować z korzystania z produktów rolnych wytwarzanych w Europie, czyli zlikwidować europejskie rolnictwo, a wykorzystywać wielkie przestrzenie żyznych gleb Ameryki Południowej, części Azji, Ukrainy, Rosji, Nowej Zelandii. Te regiony znakomicie nadają się do rolnictwa, są tam dobre gleby, dobre warunki wodne, klimat pozwalający zbierać plony nawet trzy razy w roku.
W USA republikanin Trump wprowadzając różne opłaty za import towarów do Stanów Zjednoczonych sprawi, że firmom będzie bardziej opłacało się wrócić na rodzimy rynek, niż działać w krajach o niższych kosztach produkcji. Unia Europejska będzie przyspieszać tzw. “zieloną transformację”, jeszcze bardziej niż dotychczas obciążając firmy kosztami bałamutnej walki ze zmianami klimatu.
Rolnicy ofiarami zielonej ideologii
Również rolnicy są ofiarami tej neomarksistowskiej zielonej ideologii: Unia uważa, że całe europejskie rolnictwo powinno być ekologiczne, natomiast na przeszkodzie do realizacji tego celu stoją chłopi - ciemni, zacofani, nie rozumiejący, że świat się zmienia. Trzeba więc ich wyedukować, nauczyć, że szkodzą środowisku. Trzeba ich przekonać do chorej ideologii LGBT - przecież Dialog Strategiczny wprost wzywa do “akceptacji queerowości”, cokolwiek to miałoby znaczyć.
Uzależnienie od importu zagrożeniem dla UE
Urzędnicy unijni, jak pan słusznie założył, to są ludzie dopasowani do realizacji tej polityki. Komisarz ds. rolnictwa jest z Luksemburga - kraju, gdzie nie ma praktycznie rolnictwa, państewka żyjącego z ulokowanych tam banków i instytucji unijnych. Dla niego uzależnienie od żywności zewnętrznej nie jest problemem.
Warto wyjaśnić, że to jest problem. Do wyżywienia blisko 500 mln mieszkańców Europy potrzeba ogromnych ilości żywności - w przypadku jakichkolwiek kryzysów łańcuchy dostaw zrywają się. Byliśmy tego świadkami podczas pandemii – zamknięte granice, ograniczenia w transporcie. Kryzys może dotknąć nie tylko Europę - jeśli klęski żywiołowe spustoszą kraje Mercosur, nie będzie skąd kupić żywności.
Hipokryzja Komisji Europejskiej
Podobnie komisarz ds. handlu, który chce przyspieszyć porozumienia o wolnym handlu, czyli de facto wymianie niemieckich samochodów i francuskiej chemii na żywność z krajów, gdzie jeszcze można to sprzedać. I nie ważne jest, że ta żywność nie spełnia unijnych standardów - przecież komisarz sam zauważył, że wymaganie tego od krajów Mercosur jest uważane przez nie za “imperializm ustawodawczy”.
Ci urzędnicy, tak jak wszyscy komisarze Komisji Europejskiej, są tak dobierani, żeby realizować bardzo konkretne oczekiwania finansowe wielkich międzynarodowych korporacji. A te korporacje oczekują jednego – jak największego zysku. Skoro więc produkcja rolna w Unii Europejskiej, z powodu bałamutnej i cynicznej polityki klimatycznej, staje się coraz bardziej kosztowna, to należy ją przenieść tam, gdzie jest tańsza.
Czy jest szansa na ocalenie Europy?
Nie oszukujmy się - właśnie dlatego “stare” państwa Zachodu przyjęły nas do Unii Europejskiej, że produkowaliśmy taniej, niż rolnictwo u nich. Dlatego teraz Bruksela chce szybko przyjąć Ukrainę do Unii – bo tam jest teraz taniej niż w Polsce. Ale sama Ukraina nie wystarczy, by wyżywić Europę, choćby dlatego, że rolnictwo na Ukrainie opiera się na produkcji zbóż, więc aby móc zwiększać swoje zyski i przejmować łańcuchy dostaw żywności, globalne koncerny potrzebują jeszcze Mercosur.
Przyznam, że, w optymistycznej wersji wydarzeń, czeka nas ciężka walka o europejskie rolnictwo. O wersji pesymistycznej wolę nie myśleć.