Jan Krzysztof Ardanowski, do niedawna szef resortu rolnictwa, ocenił przyjęcie „Piątki dla zwierząt” z poprawkami, jako likwidację znacznej części polskiego rolnictwa.
– Próbowano ją przedstawić jako tylko i wyłącznie likwidację sektora zwierząt futerkowych, gdyż łatwiej społeczeństwu to przyjąć, bo z futer mało kto korzysta. Na dodatek ludzi zajmujących się hodowlą zwierząt przedstawiono jako mafię, zbrodniarzy korumpujących polityków i mających czelność zabiegać o swoje interesy (…). Na dodatek zaproponowane terminy wycofania tej hodowli są absurdalnie krótkie – to jest rok. „Wspaniałomyślnie” wydłużono o 2 miesiące, bo miało to wejść rok po wejściu ustawy. Wspaniałomyślność granicząca z cudem – wymieniał Ardanowski.
Jak podkreślił były minister rolnictwa, Prawo i Sprawiedliwość zawdzięcza większość w Sejmie głosom polskich rolników.
- Te sukcesy wyborcze były głosami wsi, która ma prawo czuć się rozgoryczona, rozczarowana i zdradzona (…). Możliwe jest jeszcze tylko weto prezydenta, ale boje się, że przy takiej zdradzie polskiej wsi, to i weto prezydenckie zostanie w Sejmie obalone - przyznał.
Senat przyjął cały projekt ustawy zdecydowaną większością głosów. Za było 76 senatorów, przeciw 11, a wstrzymało się 10.
Poniżej przedstawiamy oświadczenie byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, w którym wyjaśnia, o co chodzi z poprawką dotyczącą uboju rytualnego. Wskazuje m.in. na powiązania i silne lobby jakie spowodowało wyłączenie spod zakazu drobiu.
Pan Andrzej Goździkowski, właściciel największego w Polsce koncernu drobiarskiego Cedrob, kumulującego w jednym ręku hodowlę drobiu, produkcję pasz, ubój, przywództwo i eksport mięsa, w wywiadzie do wpolityce.pl niedwuznacznie zasugerował, że to on i grupa największych przetwórców drobiu stoją za wycofaniem się PiS z zakazu uboju religijnego drobiu. Pan Goździkowski raczył był także krytycznie odnieść się do mojego urzędowania w szczególności w sprawie hodowli twierdząc: „Ardanowski ma na swoim koncie wiele zaniechań, i który w wielu obszarach zaszkodził polskiej hodowli”.
Oczywiste, że każdy ma prawo do swoich ocen, jednak wypowiedzi o lobbowaniu w rządzie za zmianą prawa i negatywna ocena, szczęśliwie nie potwierdzana przez ogół polskich rolników, o moich działaniach, które mogły nie podobać się Panu Goździkowskiemu, upoważniają mnie do zabrania głosu w sprawie kontaktów Goździkowskiego ze mną i ministerstwem. Spotkałem się z nim kilkakrotnie, w tym na polecenie najważniejszych osób w PiS i w rządzie. Pan Goździkowski jednoznacznie negatywnie oceniał program rolny PiS oparty na wzmocnieniu i rozwoju mniejszych gospodarstw chłopskich, uważając to za anachronizm i utrzymywanie skansenu. Jego zdaniem produkcja żywności ma się opierać na dużych, produkujących metodami przemysłowymi, jak w kornikach Pana Goździkowskiego, będących uzależnionymi od koncernów, takich jak Cedrob, gospodarstwach towarowych. Tak, tu rzeczywiście między nami jest spór zasadniczy. Uważam, inaczej niż Pan Goździkowski, że siłą polskiej wsi były i powinny pozostać gospodarstwa rodzinne, prowadzące rolnictwo zrównoważone. Takim gospodarstwom państwo powinno na różne sposoby pomagać i pakiet szerokiej pomocy dla tych gospodarstw w ostatnich latach był wdrażany. Także Unia Europejska od rolnictwa przemysłowego i takich molochów jak Cedrob w nowej polityce, także ustami Komisarza Wojciechowskiego, się odwraca.
Kolejny obszar ataku polityki PiS ze strony Pana Goździkowskiego, to działania przeze mnie podjęte, by stopniowo zrezygnować z importu śruty sojowej GMO, na którą rocznie Polska wydaje ok. 4,5 mld złotych i sukcesywne jej zastępowanie krajowymi źródłami białka paszowego NON GMO. Na marginesie przygotowałem ustawę o rozpoczęciu (nareszcie, po 15 latach od uchwalenia przez Sejm zakazu importu soi GMO, który był już wielokrotnie, odraczany, ośmieszającymi państwo, kolejnymi moratoriami) stopniowego, kilkuletniego wycofania importu GMO. Ciekaw jestem, jak zachowa się nowy Pan Minister. Czy skuteczność Pana Goździkowskiego, podobnie jak przy ustawie o ochronie zwierząt, znowu weźmie górę?
Cedrob jest największym w Polsce producentem mięsa drobiowego i jego eksporterem. Niestety w wielu wysyłkach eksportowych mięsa, o czym informuje Europejski System Wczesnego Ostrzegania RASF, są znajdowane bakterie Salmonelli. Psuje to reputację polskiej żywności, powoduje interwencje ministrów rolnictwa z krajów, gdzie dociera mięso z Polski. Kilka miesięcy temu miałem nieprzyjemną rozmowę w tej sprawie z Panią Minister Rolnictwa Bułgarii, która uruchomiła dodatkowe kontrole każdej partii mięsa importowanego z Polski i zagroziła wstrzymaniem importu, jeżeli nie zostaną wdrożone środki zaradcze.
Zwróciłem się do właściciela Cedrobu o wzmocnienie nadzoru nad bezpieczeństwem żywności w swoich firmach i wdrożenie planu naprawczego, który wyeliminuje niebezpieczeństwo zakażania mięsa Salmonellą. Proszę sobie wyobrazić, że reakcją był atak na polską weterynarię i żądanie, by zmniejszyć lub wyeliminować kontrole weterynaryjne na fermach i w ubojniach Pana Goździkowskiego, bo jest polskim przedsiębiorcą i władza PiS nie powinna go nękać. Muszę przyznać, że takiego lobbowania, zabiegania o własny interes, a nie o całą branżę drobiarską, jeszcze nie spotkałem. Jak rozumiem to Pan Andrzej Goździkowski jest z tymi rolnikami, z którymi Pan Minister Puda konsultował zmiany w ustawie o ochronie zwierząt, twierdząc wcześniej, że wrażliwość wobec cierpienia zwierząt jest świętością i że zwierzęta kręgowe nie mogą być zabijane bez wcześniejszego pozbawienia czucia. Pan Minister, jako absolwent studiów zootechnicznych, jak sądzę, wie, w przeciwieństwie do kierownictwa PiS, że ptaki też należą do kręgowców. Czy powody etyczne i moralne, które były podnoszone jako powód zakazu uboju zgodnego z wymaganiami religijnymi, jakoś osłabły, bo interweniował jeden z najbogatszych Polaków?
Pan Goździkowski, który powoływał się zawsze na swoje zasługi dla PiS i znajomości w partii, jak „lisek chytrusek” załatwił ubój dla drobiu, bo to jego interes, ale już bagatelizuje zakaz uboju rytualnego bydła, każąc wysyłać żywe zwierzęta do krajów, gdzie jest zapotrzebowanie na mięso halal. Już w sieci krąży pewien skrót myślowy genialnych propozycji Pana Goździkowskiego, który może potrzebuje korepetycji z geografii dotyczących odległości z Polski np. do Afryki, Zatoki Perskiej, Indonezji, czy krajów Azji Centralnej, które nie mają dostępu do morza. Ta wiekopomna myśl to „byki do Afryki”. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było smutne, bo mówi to człowiek, który podkreśla swoją wiedzę ekonomiczną.
Bydło mięsne jest hodowane w Polsce głównie w małych, chłopskich gospodarstwach. 212 tys. gospodarstw hoduje do 3 szt. bydła mięsnego, 56 tys. gospodarstw 3 do 5 sztuk, 51 tys. gospodarstw 5 do 10 sztuk, 16 tys. gospodarstw w przedziale 10-50 sztuk. 80% gospodarstw ma do 5 sztuk. Średnio w polskich gospodarstwach utrzymujących bydło mięsne jest 17 sztuk na gospodarstwo. Rozumiem, że zdaniem tych, którym względy moralne już trochę opadły wobec uboju drobiu, gospodarstwa mniejsze, utrzymujące bydło można likwidować. Te gospodarstwa są bardziej rolnictwem, które powinniśmy wspierać, niż fermy przemysłowe Pana Goździkowskiego. Na tym opierał się program rolny PiS, który rozsypuje się na naszych oczach.
Muszę w sytuacjach, gdzie gra interesów, cynizm i obłuda oszukują Polaków, bronić zdrowego rozsądku i prawdy. Amicus Plato, sed magis amica veritas.
Źródło: www.rp.pl, Radio Maryja
Fot. Twitter/Jan Krzysztof Ardanowski