Na wczorajszej konferencji prasowej, ustępujący ze stanowiska minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski po raz kolejny skrytykował procedowaną w parlamencie ustawę o ochronie zwierząt. W jego ocenie nowe przepisy przekreślają rozwój polskiego eksportu, i zrujnują wiele gospodarstw.
- Wieś potrzebuje pieniędzy, więc trzeba zabiegać o dochody z rynku. Prosta analiza wykazuje, że by wieś mogła się rozwijać potrzeba co roku kilkanaście miliardów złotych – wyliczył minister.
W jego ocenie nie zarobimy tych pieniędzy na produkcji zboża, bo mamy ograniczone możliwości. Nie zarobimy ich także na rzepaku, zwłaszcza że kilka dni temu UE ogłosiła, iż będzie odchodziła od paliw ekologicznych produkowanych z oleju rzepakowego.
- Nie zarobimy tych pieniędzy także na cukrze i na burakach cukrowych. Bo i konkurencja ze strony trzciny cukrowej jest duża, i polityka wobec cukru coraz bardziej krytyczna. To sprawia, że w tym obszarze trudno oczekiwać istotnych przepływów gotówkowych – zaznaczył minister.
Jego zdaniem dodatkowych środków nie wygeneruje też sektor mleczarski, gdyż rynki światowe są nasycone, więc nie ma możliwości sprzedaży jeszcze większych ilości tych towarów.
- Zostaje więc mięso. Ale ASF rozprzestrzeniający się w kolejnych krajach, sprawia, że rynki wieprzowiny w Europie walczą o przeżycie, żeby nie upaść, produkcja staje się nieopłacalna, a wstrzymanie importu przez odbiorców azjatyckich rozsadza ten rynek, wiec trudno tu oczekiwać przychodów dla rolnictwa. Możemy więc postawić tylko na wołowinę i drób. A jedyne rynki rozwojowe, to rynki muzułmańskie. Jeżeli my z tego rezygnujemy z powodów ideologicznych, to musimy się liczyć z tym, że skutki ekonomiczne dla polskiego rolnictwa będą dramatyczne – argumentował minister Ardanowski.
Zobacz fragment wystąpienia ministra Ardanowskiego z 5 października, w którym mówi o znaczeniu wołowiny i drobiu dla rozwoju polskiej wsi.