Sadownicy manifestowali wczoraj swoje oburzenie tym, że sieć sklepów Biedronka, a w ślad za nią inne podmioty handlowe w ostatnich tygodniach zaczęły drastycznie obniżać ceny zakupu jabłek. Finał jest taki, że jabłka są skupowane po 1 zł, chociaż jeszcze pod koniec sierpnia stawki wynosiły 3 zł za kg. O proteście pisaliśmy TUTAJ.
W odpowiedzi na protest właściciel sklepów Biedronka wyjaśnił, że nie widzi powodów do sprzeciwu sadowników i nie rozumie, dlaczego Związek wybrał siedzibę Jeronimo Martins na miejsce strajku.
- Jesteśmy głęboko zdumieni zaistniałą sytuacją oraz wyborem miejsca protestu przez Związek. Tym bardziej, że nasza strategia opiera się na budowaniu wieloletnich partnerstw z polskimi dostawcami. Jednym z głównych filarów tej strategii jest stała obecność polskich jabłek przez cały rok w ofercie naszej sieci. Dzięki temu w 2019 roku polskie jabłka stanowiły aż 98 proc. naszej oferty – zaznacza biuro prasowe sieci Biedronka.
Przedstawiciele sieci podkreślają, że na ceny produktów składają się co do zasady różne czynniki, w tym te związane z sezonową zwiększoną dostępnością odmian jesiennych.
- Według szacunków organizacji branżowych w 2020 roku zbiory jabłek w Polsce zwiększą się do 3,4 mln ton z 2,9 milionów ton w 2019 roku. Głęboko wierzymy, że zarówno my, jak i producenci, działamy w tym samym nadrzędnym celu, jakim jest sprostanie oczekiwaniom milionom polskich klientów, zarówno dotyczącym cen, jak i jakości produktów – zaznacza Biedronka.
ksz