Zdaniem tamtejszych rolników, problem szkód wyrządzanych przez bobry narasta. Na ziemi rolnej w Wiesental oraz na drogach i ścieżkach zwierzęta występują one w dużej ilości, o czym głośno od dawna mówi miejscowy burmistrz Alfons Jakl. W wyniku zbudowanych przez te zwierzęta zapory, rowy melioracyjne zostały tak mocno spiętrzone, że sąsiednie łąki uległy zalaniu, a to dla rolników oznacza straty cennej paszy dla zwierząt gospodarskich. Zaburzenia wodnego ekosystemu nie pozostają także bez wpływu na kanalizację ściekową, ponieważ wylewana na łąki woda trafia właśnie do niej.
Problemy z bobrami coraz mocniej zirytowanych rolników zainspirowały do działania m.in. profesora Friedera Haakha, specjalisty technicznego zajmującego się zarządzaniem dostaw wody w tym regionie. Odwiedził on w minionym tygodniu wraz z Wolfgangiem Reimerem z resortu rolnictwa, starostą Tomaszem Reinhardtem oraz z kilkoma przedstawicielami gminy Dischingen i regionalnego parlamentu poszkodowanych farmerów. Podczas wizji lokalnej urzędnicy postanowili zrobić wszystko, by ten obszar został uznany za priorytetowy w celu ograniczania populacji bobrów. Władze chcą także, by powstała specjalna infolinia, która pozwoli rolnikom na szybkie zgłaszanie szkód, a urzędnikom na szybszą reakcję na zaistniały problem.
Problem nadmiernej populacji bobrów dotyczy także Polski. Bóbr jest gatunkiem chronionym, a wyrządzone przez niego szkody w uprawach rolnych muszą być zgłaszane w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która dokonuje ich szacowania i wypłaty odszkodowania. Te są jednak bardzo skromne, a straty powodowane przez bobry rosną z roku na rok. Tam, gdzie sytuacja jest bardzo poważna RDOŚ wydaje nawet pozwolenia na odstrzał bobrów, ale upolowanie tego zwierzęcia do łatwych nie należy i myśliwi niechętnie się tego podejmują.
oprac. bcz
Źródło: topagrar.com
Fot. archiwum TAP