Niejeden gospodarz po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum zastanawiał się, czy dalej może liczyć na unijne dopłaty w kolejnych latach? Czy wyjście kraju, który rocznie do wspólnotowego budżetu wpłacał około 10–12 miliardów funtów (ok. 12–15 mld euro, co daje prawie 10% unijnego budżetu) zachwieje finansami UE? Unijni politycy uspokajają nastroje twierdząc, że na razie Wielka Brytania pozostaje pełnoprawnym członkiem Wspólnoty, a proces jej wyjścia potrwa przynajmniej kilka lat. Pojawiają się jednak głosy, że powinno to nastąpić jak najszybciej – nawet w ciągu dwóch lat. Czy jest się zatem czego obawiać?
Członkostwo na specjalnych warunkach
Gdy w 1973 roku Wielka Brytania przystępowała do wspólnot europejskich (EWG, Wspólnota Węgla i Stali, Euroatom) razem z Danią i Irlandią, integracja europejska miała zupełnie inny charakter niż obecnie. Zacieśnianie współpracy oznaczało coraz mocniejszą ingerencję w sprawy krajów członkowskich, ale także wymagało coraz większego wspólnotowego budżetu. Stało się jasne, że Brytyjczycy będą sporo do niego dokładać.
W 1985 roku Wielka Brytania uzyskała jednak specjalne warunki członkostwa we wspólnotach. Podstawowy dotyczył tzw. brytyjskiego rabatu. Brytyjczycy uzyskali zgodę na zmniejszenie ich wpłat do wspólnego budżetu o 66% różnicy pomiędzy składką należną na podstawie ogólnych przepisów a kwotą, jaką Wielka Brytania w danym okresie otrzymuje w ramach wspólnotowych mechanizmów pomocowych.
To niejedyny „brytyjski” wyjątek. Na Wyspach nie zdecydowano się także na przyjęcie wspólnej waluty – euro. Co więcej, w traktacie z Maastricht Wielka Brytania zastrzegła sobie możliwość pozostania przy krajowej walucie – funcie szterlingu. Brytyjczycy pozostali także poza strefą Schengen – ale to głównie ze względu na wyspiarskie położenie ich kraju. gi