Tym razem o wyjaśnienia zwrócił się szef sejmowej komisji rolnictwa – Jarosław Sachajko. Stosowanie umowy CETA z Kanadą powinno rozpocząć się na wiosnę tego roku. Dlatego poseł Kukiz’15 dopytywał m.in. o to kiedy na polskim rynku pojawią się kanadyjskie produkty żywnościowe oraz w jaki sposób będą znakowane środki spożywcze sprowadzone z Kanady lub wytworzone przy użyciu surowców kanadyjskich na podstawie umowy CETA?
Resort rolnictwa uspokajała posłów tłumacząc, że większych zagrożeń nie ma. - Mimo niektórych ogólnych zastrzeżeń w naszej ocenie nie będzie bezpośredniego zagrożenia dla sektora rolnego Polski – powiedziała wiceminister rolnictwa Ewa Lech.
Optymizm rządu wynika z kilku przesłanek:
- Kanada ma niewielki udział w imporcie rolnym Unii i Polski
- liberalizacja stawek ceł w imporcie najbardziej wrażliwych produktów rolnych z Kanady będzie ograniczona.
Podobnie nie ma obaw o napływ żywności niskiej jakości, albo takiej, której produkcji lub sprzedaż jest teraz w Unii Europejskiej zabroniona. - Nic, co było do tej pory zabronione, jeżeli chodzi o wprowadzanie na rynek Unii Europejskiej, nie będzie dozwolone po wejściu w życie tej umowy. Krótko mówiąc, towary, które do tej pory nie były dopuszczone do obrotu na rynku Unii, dalej nie będą dopuszczane – przekonywała Ewa Lech.
Wiceminister Lech powołała się również na wypowiedź unijnego komisarza ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności Vytenisa Andrsiukaitia, który jednoznacznie zadeklarował, że jeśli chodzi o żywność i jej kontrole, nie będzie żadnych ustępstw i kompromisów, a wymagania, które są stawianie europejskim produktom będą również stawiane w stosunku do żywności pochodzącej z Kanady.
Z informacji resortu rolnictwa wynika, że w ostatnich latach z Kanady najczęściej sprowadzaliśmy pszenicę durum, nasiona oleiste, warzywa, karmę dla zwierząt, borówki, jaja indycze i gęsie, syropy cukrowe i krewetki. wk