Stacja kontroli pojazdów ma sprawdzać system eCall
Nowela rozporządzenia w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów – jak podaje branżowy portal autokult.pl – nakłada na pracowników stacji diagnostycznych dodatkowy obowiązek. Mianowicie, z dniem wejścia w życie nowych przepisów, podczas wykonywania tradycyjnych przeglądów technicznych, zobowiązani są oni m.in. do kontroli systemu eCall.
Czym jest eCall? eCall – jak podaje oficjalna witryna UE – to system używany w pojazdach w całej UE, który w razie poważnego wypadku automatycznie wybiera bezpłatny numer alarmowy 112; można również uruchomić go ręcznie poprzez naciśnięcie odpowiedniego przycisku.
– Aktywowany system eCall łączy się telefonicznie z najbliższym centrum ratownictwa i umożliwia transmisję danych. Dzięki temu kierowca i pasażerowie pojazdu mogą skontaktować się z operatorem centrum ratownictwa, a jednocześnie system sam wysyła minimalny niezbędny zbiór danych (dokładna lokalizacja, czas wypadku, numer rejestracyjny pojazdu i kierunek jazdy). Umożliwia to służbom ratunkowym ocenę sytuacji i podjęcie odpowiednich działań. W przypadku awarii systemu eCall wyświetlane jest ostrzeżenie – czytamy na europa.eu.
Kontrola systemu eCall w stacjach diagnostycznych będzie fikcją?
Tymczasem z kontrolą jego działania w stacjach diagnostycznych może być spory problem. Jak przekazał portalowi autokult.pl Marcin Barankiewicz, prezes zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, diagności ani w Polsce, ani w Europie nie mają narzędzia do sprawdzania systemu eCall. Jak tłumaczył, badanie będzie więc polegało na kontroli organoleptycznej, czy taki system jest zamontowany, w zasadzie poprzez sprawdzenie, czy w pojeździe jest przycisk SOS.
– Diagnosta nie będzie próbował połączyć się z centrum alarmowym poprzez naciśnięcie przycisku. Być może w przyszłości pojawi się uniwersalne urządzenie do kontroli systemu eCall, z tym że najpierw producenci pojazdów muszą udostępnić odpowiedni zakres danych – czytamy na autokult.pl.
Usterki techniczne będą inaczej klasyfikowane
Istotną zmianą z punktu widzenia stacji kontroli pojazdów – jak zauważa portal auto-swiat.pl – ma być dodanie do badania technicznego obowiązkowej oceny stanu amortyzatorów. Kolejną – ujednolicenie nazewnictwa stosowanego przez poszczególne SKP w ramach państw Unii Europejskiej.
– Polskie usterki drobne (UD) pozostaną usterkami drobnymi, ale już usterki istotne (UI) będą określane mianem usterek poważnych, a usterki stwarzające zagrożenie (USZ) staną się usterkami niebezpiecznymi – wylicza auto-swiat.pl.
Wyższe koszty szkód = wyższe ceny dla klientów
Kolejna zła informacja dla kierowców związana jest z nowelą wynikającą z rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego dla firm ubezpieczeniowych.
Jak podaje portal businessinsider.com.pl, KNF zobowiązuje ubezpieczycieli do tego, aby składki, które zbierają od kierowców pokryły co najmniej koszty wypłacanych odszkodowań oraz koszty prowadzonej działalności (na koniec I kw. 2022 r. cena komunikacyjnego OC wynosiła 488 zł i była niższa niż rok wcześniej o ok. 2 proc.).
Tymczasem wyższe koszty szkód, wynikające z jakichkolwiek uwarunkowań, oznaczają po prostu wyższe ceny polis dla klientów – nie ma wątpliwości Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
– Rekomendacje KNF będziemy wdrażać w bardzo trudnym momencie. Inflacja (...) może się jeszcze pogłębić, a dostępność części zamiennych nadal będzie ograniczona, co również wpłynie na ceny. Koszty napraw muszą to uwzględnić. To istotny czynnik wzrostu cen. Rekomendacje KNF to kolejny czynnik, który wpłynie na ceny. Czy kierowcy to zaakceptują? Możemy im zagwarantować, że ochrona nie będzie dla nich luksusem? – komentuje szef PIU.
fot.: Pixabay