![540705](https://static.topagrar.pl/images/2024/06/20/o_540705_1280.webp)
Szymonowi Polakowi na 2-hektarowej uprawie kukurydzy dziki w ciągu jednej nocy zniszczyły pół hektara. – Koło łowieckie uznało, że zniszczenia dotyczą jedynie 6 arów – skarżył się rolnik, którego gospodarstwo liczy 20 ha, a utrzymuje w nim 20 krów.
Wojciech Gąsowski, również spod Tykocina ma 100-hektarowe gospodarstwo, produkuje mleko od 80 krów. Na 5,5 hektarowej działce kukurydzy na kiszonkę – jak deklaruje – watahy zniszczyły mu część zasiewów, na skutek czego musiał ją podsiewać.
– Wysiałem dodatkowo trzy jednostki siewne za kwotę 1 tys. zł. Myśliwi przyznali mi zaledwie połowę. A gdzie koszty robocizny? – pytał Gąsowski.
Marek Bystrowski w 100-hektarowym gospodarstwie utrzymuje 80 dojnych sztuk. Na powierzchni 3 ha wysiał trawę z koniczyną. Za zbuchtowanie 1 ha w ramach rekompensaty od koła dostał 60 petard hukowych, które w nocy samoczynnie strzelają co pewien czas.
– Petardy nic nie pomogły, za dwa dni dziki znowu były na polu – deklarował. W sąsiedniej gminie Dobrzyniewo Bystrowski obsiał kukurydzą na kiszonkę 12 ha. Musi jej pilnować.
– Codziennie wieczorem palimy ogniska, nie pomagają elektryczne pastuchy – informował. Rolnik w 2015 r. w ramach użyczenia dostał od koła elektryczne pastuchy na trzy lata. Przy ich odbiorze w umowie użyczenia myśliwi umieścili zapis, że w zamian za otrzymane pastuchy zrezygnuje za ten okres z dochodzenia odszkodowań za szkody łowieckie. Podpisał, zrzekając się swoich praw.
– Moim zdaniem tę umowę można obalić na podstawie przepisów Prawa łowieckiego – stwierdził radca prawny Przemysław Matysiak, podając merytoryczne podstawy obalenia skutków zawartej umowy. Radził szczegółowe analizy podpisywanych dokumentów jeszcze przed złożeniem pod nimi podpisu. Apelował do rolników, by wpisywali do protokołów wszelkie swoje zastrzeżenia.
Antoni Sowiński jest właścicielem 170-hektarowego gospodarstwa, w którym utrzymuje 90 krów. Jest członkiem Zarządu Podlaskiej Izby Rolniczej, a jednocześnie myśliwym. Jak deklarował, dziki zniszczyły mu 4 ha kukurydzy i 3 ha pszenicy.
– Za kim idziesz: za rolnikiem, czy myśliwym? Jeśli z nami nie będziesz współpracował, wywalimy cię z koła – usłyszałem od swoich kolegów-myśliwych – relacjonował Sowiński. Koło liczy 65 myśliwych, z czego tylko on pochodzi z tej gminy.
![](https://topagrar.pl/media/uploads/zrzut_ekranu_2017-07-26_o_13.56.28.jpg)
– Starosta sokólski nie podpisał umów na dzierżawy z dwoma kołami, bo nie wywiązywały się ze swoich obowiązków. W tych obwodach obecnie nie ma umów dzierżawy – informował Marek Siniło z gminy Korycin, wiceprezes PIR, a jednocześnie właściciel 40-hektarowego gospodarstwa, w którym utrzymuje 30 krów.
– W trakcie rejestracji jest nowe koło łowieckie, ale PZŁ blokuje te procedury, chcąc znowu dać dzierżawy rozwiązanym kołom. Sprawa jest w SKO. Nie ma teraz szacowania szkód, bo obwód jest zawieszony. Starosta wykazał dobrą wolę, stając po stronie rolników, ale mamy prawny pat – mówił Siniło.
– Koło łowieckie ma osobowość prawną, musi być zrzeszone w PZŁ. Ustawodawca nałożył obowiązek wypłaty odszkodowań, koła łowieckie wykonują zadania państwa w sprawach związanych z gospodarką łowiecką – działają niczym administracja państwowa w tej dziedzinie – wyjaśniał zawiłości prawne mec. Matysiak z Krasnegostawu. Podkreślał też, że odszkodowań za szkody w uprawach wyrządzone przez zwierzynę należy dochodzić nie tylko na podstawie przepisów Prawa łowieckiego, ale również na zasadach ogólnych, wynikających z Kodeksu cywilnego, m.in. utraconych korzyści. as