StoryEditor

Coraz więcej zakażeń antybiotykoopornymi bakteriami

Bakterie New Delhi zbierają coraz większe żniwo – łatwo się rozprzestrzeniają i są oporne na antybiotyki. Jednak minister zdrowia uspokaja: to nie epidemia.
07.03.2017., 13:03h
Z czym walczymy?

Co sprawia, że te drobnoustroje są tak niebezpieczne? Zawierają enzym z grupy metalo-beta-laktamaz, NDM-1 (skrót od angielskiego New Delhi Metallo-B-lactmase), który uodparnia je na wiele antybiotyków, w tym te „ostatniej szansy” – stosowanych w ciężkich przypadkach.

Po raz pierwszy NDM-1 wykryto w 2008 roku u Szweda, leczonego w szpitalu w New Delhi w Indiach. Enzym pojawił się w Klebsiella pneumoniae i Escherichia coli.

Najczęściej w tych bakteriach identyfikowano później NDM-1, najpierw w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu, skąd został zawleczony do Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Japonii.

Oporne bakterie przeniosły się na wszystkie kontynenty. W Polsce choroba po raz pierwszy została stwierdzona w 2011 roku, chociaż możliwe, że pojawiła się wcześniej.

Objawy choroby

Zaczyna się gorączką, bólami w klatce piersiowej, bólami brzucha czy stawów. Przenikając do układu moczowego, oddechowego czy krwi, jest niezwykle groźna, nawet śmiertelna.

Może powodować nie tylko zapalenia płuc czy układu moczowego, ale też zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i doprowadzić do sepsy, skutkując śmiercią pacjenta.

Te wielooporne bakterie nie stanowią zagrożenia dla zdrowych ludzi. Są niebezpieczne dla starszych, przewlekle chorych, z upośledzoną odpornością czy urazami wielonarządowymi.

Jak się bronić?

Escherichia coli NDM po raz pierwszy w Polsce zidentyfikowano w Warszawie, u pacjenta przemieszczonego z Kongo, później w 2012 roku w Poznaniu wykryto Klebsiella pneumoniae NDM. Nie zastosowano odpowiednich środków ostrożności i w ten sposób choroba przeniosła się na kolejnych pacjentów.

Konieczne jest wyizolowanie chorych i ścisła higiena. Pacjenta nie mogą odwiedzać bliscy, a personel szpitalny musi przestrzegać surowych procedur.

Kluczem do utrzymania bakterii z dala jest higiena – przede wszystkim mycie rąk. Recepta wydaje się być oczywista, jednak liczba chorych i nosicieli z roku na rok szybko rośnie.

Bakterie wykrywa się podczas badań przesiewowych. W Polsce wymazów robi się bardzo mało – tłumaczy się to brakiem funduszy. Badanie wykonuje się pacjentom, którzy potencjalnie mogą być zarażeni – przewlekle chorym, przyjeżdżającym z innych oddziałów i szpitali czy tym, którzy w ostatnim czasie często leczyli się antybiotykami.

Antybiotykoodporne drobnoustroje są niewrażliwe na znane antybiotyki. Leczenie polega więc głównie na uzupełnianiu płynów.

Nie ma powodów do paniki?

Resort zdrowia monitoruje sytuację w kraju i uspokaja – wszystko jest pod kontrolą. Zapytany ostatnio o doniesienia dotyczące wzrostu liczby przypadków minister Konstanty Radziwiłł mówił, że „to nie jest lawina”. Warszawski Sanepid zapewnia, że nie ma powodów do paniki.

Jednak według Krajowego Ośrodka Referencyjnego ds. Lekowrażliwości Drobnoustrojów (KORLD) to obecnie problem epidemiologii lekooporności w Polsce nr 1 – w 2011 r. mieliśmy 1 przypadek, w 2012 r. 4 przypadki, a w 2016 r. ponad 1480.

Problemem okazuje się też zdolność bakterii do przekazywania genu oporności innym drobnoustrojom, często zupełnie niegroźnym, przez co i one stają się niebezpieczne dla zdrowia i życia.

Specjaliści są przekonani, że główną przyczyną tej sytuacji jest nadużywanie i nieprawidłowe użycie antybiotyków.

Według Europejskiego Programu Monitorowania Konsumpcji Antybiotyków ESAC (European Surveillance of Antibiotic Consumption), Polska od lat nadużywa leków i jest pod tym względem w ścisłej czołówce Europy.          al

fot. Sierszeńska

Aneta Lewandowska
Autor Artykułu:Aneta Lewandowska Redaktorka portalu topagrar.com, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
20. grudzień 2024 14:08