Jak wynika z cyklicznego raportu „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, w kwietniu 2022 r. w sklepach było drożej średnio o 21,8% w porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku. W górę poszły wszystkie z dwunastu analizowanych kategorii. Aż w jedenastu przypadkach wzrosty były dwucyfrowe. Do porównania łącznie zestawiono ponad 30 tys. cen detalicznych sieci handlowych działających w 16 województwach. Badaniem objęto wszystkie dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience i cash&carry.
– To jest dowód na to, że realny wzrost cen i w konsekwencji ich odczuwalność są znacznie wyższe dla konsumentów, niż wskazywałyby na to oficjalne odczyty inflacji. Niestety, z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że to nie koniec podwyżek. W świetle obecnych czynników, szczyt wzrostów cen spodziewany jest na okres wakacyjny, kiedy w sklepach może być drożej rok do roku o 25%, a nawet 30% – komentuje dr Tomasz Kopyściański, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Bezradny rząd spycha odpowiedzialność
Według wcześniejszych raportów, w marcu 2022 średni wzrost cen w sklepach wyniósł 15,6% (rdr). W lutym był na poziomie 10%, a w styczniu – 17,6%. Jak dodaje dr Kopyściański, to wynik niepokojący, zarówno jeśli chodzi o sam poziom wskazujący na większą negatywną odczuwalność wzrostu cen dla konsumentów, jak i o dynamikę miesiąc do miesiąca. To drugie wręcz sygnalizuje, że dotychczas podejmowane działania antyinflacyjne nie przynoszą pozytywnych rezultatów – łagodzą tylko nieco skutki, ale żadną miarą nie usuwają przyczyn samej inflacji.
– Główne czynniki powodujące wzrost cen to efekt kuli śnieżnej, oczekiwania inflacyjne, ale również brak konkretnego pomysłu rządu na obecny problem. Widzimy spychanie odpowiedzialności na COVID-19, ceny energii, a także politykę Rosji i Putina. W kwietniowym notowaniu inflacji nie ma jeszcze widocznego oddziaływania wojny w Ukrainie. Z tym problemem będziemy się mierzyć za kilka miesięcy i niestety, będą to bardzo odczuwalne konsekwencje – stwierdza dr Anna Semmerling, ekspertka z zakresu finansów i ekonomii Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.
Czołówka drożyzny
Z zebranych danych wynika, że w kwietniu znowu najbardziej podrożały rok do roku produkty tłuszczowe – o 51,4%. W obrębie tej kategorii w górę poszły przede wszystkim takie artykuły, jak olej – o 54,9% (w marcu – 68,6%), a także masło – o 51,2% (w marcu – 29,2%).
– Czynniki są odmienne dla poszczególnych produktów, ale skutki podobne. Rynek tłuszczy roślinnych rozsadza kryzys wojenny, uderzający w olej słonecznikowy. Sytuację pogarsza wzrost kosztów paliw, energii oraz pasz. Efekty? Drożyzna na dłużej – analizuje dr Andrzej Maria Faliński, wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, były wieloletni dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Nasze drogie mięso
Mocne podwyżki zanotowały także produkty mięsne. W obrębie tej kategorii mięso wołowe podrożało o 27% (w marcu – 30,2%), drobiowe – o 45% (15,2%), a wieprzowe – o 28,7% (12%).
– W wielu domach codziennie spożywa się mięso oraz produkty mięsne. Do produkcji drobiu potrzebna jest pasza, do której niezbędne są nawozy, a te są skorelowane bezpośrednio z ceną gazu. Jeśli ona jest wysoka, a tak właśnie jest obecnie, to rośnie też cena tego asortymentu, do którego wytwarzania jest używany. Na inflacji również zarabiają sklepy podnoszące marże na produkty. O tym zapominają klienci, obwiniając o wysokie ceny tylko spadek wartości pieniądza – zaznacza dr Semmerling.
Tanio już było
Na kolejnych miejscach zestawienia przedstawiającego największe podwyżki rok do roku znajdują się takie kategorie jak:
- pieczywo – 28,1% (w marcu – 4,4%),
- nabiał – 23% (10%),
- warzywa – 22% (20,5%),
- używki – 20,7% (11,1%).
Natomiast najmniej zdrożały:
- owoce – 7,8% (w marcu – 12,3%),
- napoje – 10,9% (7,2%).
Czarne scenariusze
Jak prognozuje ekonomista dr Krzysztof Łuczak z Grupy BLIX, ceny w sklepach nie spadną szybko. Najgorzej może być w lipcu i w sierpniu, kiedy faktycznie mogą wzrosnąć nawet o 30%. Jeżeli w tym czasie nie wydarzy się nic negatywnego, to po wakacjach dynamika cen zacznie powracać do stanu sprzed pandemii. Ale na większe wyhamowanie przed końcem 2022 roku na razie nie ma co liczyć.
Obecnie, aby ceny wyhamowały bądź nawet spadały, musi nastąpić recesja. Dr Kopyściański również stwierdza, że niestety, recesja wydaje się być jedynym lekarstwem na wyhamowanie inflacji.
– Na najbliższe tygodnie pytanie nie powinno brzmieć, czy inflacja będzie rosła, tylko czy osłabnie dynamika jej wzrostu. Cały czas rosną ceny energii i paliw. W ciągu kilku dni pokazały się kolejne wzrosty na poziomie 0,20-0,30 gr na litrze benzyny. Z uwagi na sytuację w Ukrainie, w kolejnych miesiącach będą drożeć wszelkie produkty powiązane ze zbożem, np. pieczywo i mięso – przekonuje dr Anna Semmerling.
wk
fot. EnvatoElements