Ten wirus H5N8 jest wyjątkowo zjadliwy, w ciągu jednego dnia pada cały kurnik, a indyki są bardzo na niego wrażliwe. Prawdopodobnie odmiana tego wirusa jeszcze nie była odnotowana przez służby weterynaryjne – przypuszcza dr Paweł Piotrowski, Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Lublinie. Jego zdaniem właściciele kurników przestrzegali zasad bioasekuracji, które w przypadku drobiu są zdecydowanie łagodniejsze jak przy afrykańskim pomorze świń. Nadal nieznana jest przyczyna przywleczenia wirusa. Dr Piotrowski stawia jednak swoją wstępną hipotezę.
W okolicy występuje bardzo dużo jezior i stawów. Ze względu na anomalia pogodowe nie odleciały na zimę dzikie kaczki i gęsi. Rankiem na oblodzonych zbiornikach wodnych widać ich tysiące – zauważa nasz rozmówca. Próbki paszy mają być jeszcze badane, ale w przypadku gotowych pasz dla indyków podlegają one obróbce termicznej, która niszczy wirusa. Dzisiaj miała być przesłuchiwana przez Inspekcję Weterynaryjną jedna z właścicielek kurnika z ptasią grypą oraz jej pracownik. – Nie zdołaliśmy tego uczynić, bo oboje „uciekli” nam do szpitala. Usprawiedliwiają się wystąpieniem u nich silnych objawów ludzkiej grypy – informuje dr Piotrowski. as
StoryEditor
Dzikie kaczki i gęsi wektorem grypy ptaków?
Już ponad 40 tys. indyków zdechło na skutek wirusa ptasiej grypy w Uścimowie w powiecie lubartowskim. Ekipy nie nadążają z gazowaniem ptactwa. W tych stronach kurniki stoją obok siebie niemal ściana w ścianę. Szacuje się, że całość tutejszej hodowli to około 400 tys. sztuk. Do uśpienia dwutlenkiem węgla przeznaczono 70 tys. sztuk.