
– Gospodarstwo prowadzę wspólnie z synem, a do pomocy zatrudniamy jeszcze sekretarkę, księgową, agronoma i siedmiu traktorzystów – mówi Tobi Janos. Na trudnych w uprawie brązowych glebach uprawiają 650 ha pszenicy konsumpcyjnej, która średnio plonuje na poziomie 6-7 t/ha. Sporą część upraw zajmuje słonecznik i rzepak (po około 300 ha), z których uzyskać można plon 4 t/ha. Poza tym pola obsiewane są jęczmieniem browarnym, kukurydzą, grochem. Część gruntów przeznaczona jest z kolei na spełnienie wymogów zazielenienia, co nie jest na rękę rolnikowi. – Najbardziej opłaca się uprawa rzepaku i słonecznika – podkreśla.
– W uprawie nie nadużywamy orki, co podnosiłoby koszty produkcji – mówi Janos. Orka wykonywana jest średnio raz na trzy lata. Zamiast pługa używana jest brona talerzowa, kultywator lub głębosz do głębokości nawet 45 cm. Rezygnacja z orki pozwala również zaoszczędzić wodę, gdyż roczna suma opadów w tym regionie często oscyluje na poziomie 450 l, a stuletnia średnia to zaledwie 500 l/rok. Ochrona roślin nie sprawia rolnikom większych trudności. – Najważniejsze są działania zapobiegawcze – podkreśla Janos.
Wszystkie zebrane z kilkusethektarowych pól plony gromadzone są we własnych magazynach, więc jest możliwość by poczekać ze sprzedażą ziarna czy nasion na lepszą ceną. – Rzadko się zdarza, by cena w żniwa była lepsza niż ta, którą uzyskujemy po żniwach. Czasem jednak bywa, że się przeliczymy, ale taki jest ten biznes – mówi. Gospodarz nie ma podpisanych długoterminowych kontraktów, a zbierane zboże sprzedaje stałym odbiorcom. W ostatnim czasie na rynek trafia coraz więcej taniego zboża z Ukrainy, ale w gospodarstwie nie odczuwa się zniżki cen z tego powodu. Jak przyznają rolnicy, ceny na rynku wynikają przede wszystkim z notowań na rynkach światowych, a nie uwzględniają specyfiki tych mniejszych.
W porównaniu do Polski, węgierscy rolnicy gospodarują na znacznie większych areałach. Jak do tego doszło? Nad Wisłą rolnicy użytkują grunty od kilku pokoleń, natomiast w kraju naszych braci w latach powojennych wszystko upaństwowiono, a ludzie musieli oddać grunt do spółdzielni. Dopiero po upadku komunizmu nastąpiła rewolucja w rolnictwie. W tym czasie Janos nabył większość swojej ziemi od upadającej spółdzielni, gdzie pracował jako agronom. Równolegle rząd po zmianie ustroju zwracał pola pierwotnym właścicielom i od tego czasu sukcesywnie pojawiała się możliwość przejęcia kolejnych gruntów.
– Kto miał pieniądze to odkupił te grunty – wspomina. Były to nieduże działki, głównie o powierzchni około 1 ha, a ludzie chętnie je spieniężali. Dzięki wytrwałości rolnik wraz z synem jest dziś właścicielem 1,4 tys. ha. Jest to zasługa wielu wyrzeczeń. Janos od 24 lat cały zysk inwestował w ziemię i powiększałem gospodarstwo. Wydaje się więc, że w tej chwili powraca się do stanu z dużymi gospodarstwami, nie państwowych, a w rękach prywatnych. Dziś największe gospodarstwa prywatne w kraju Madziarów to spółki po 20 tys. ha.
Szersza relacja z odwiedzonych gospodarstw, już niebawem na łamach magazynu „top agrar Polska”.
Fot. Beba
