Grypa ptaków znów w Polsce
Z dnia na dzień pojawiają się nowe doniesienia dotyczące ognisk grypy ptaków w Europie (pierwsze ognisko w Chorwacji) i na świecie (nowe ogniska w Japonii). Niestety wirus także powrócił ze zdwojoną siłą do Polski, od razu atakując stado liczące ponad 900 tys. niosek w woj. wielkopolskim.
Jak podkreślił dr Bogdan Konopka podczas konferencji, ferma jest bardzo nowoczesna, składająca się z 14 kurników utrzymujących nioski w systemie wolierowym, stosująca ścisłe zasady bioasekuracji. Jednak w pobliżu znajduje się kanał Odry, który stanowi miejsce odpoczynku dzikiego ptactwa wodnego, które najcześciej jest wektorem wirusa H5N8.
Najważniejsze jest to, aby przerwać łańcuch epizootyczny, w związku z tym na fermie podjęto działania związane z ubojem, utylizacją i w dalszym etapie dokładną dezynfekcją obiektów. Trwa analiza, w jaki sposób na fermę przedostał się wirus grypy oraz czy podczas obsługi bieżącej fermy nie doszło do uchybień względem procedur bioasekuracji, bowiem na tej podstawie hodowca może otrzymać odszkodowanie. Wprowadzono wzmożony monitoring padłego dzikiego ptactwa w okolicy oraz pobliskich ferm drobiu.
– Czy procedury zawiodły, to się okaże, sprawdzenie tego jest podstawą żeby wykluczyć lub stwierdzić, w jaki sposób wirus dostał się do gospodarstwa – mówił Główny Lekarz Weterynarii.
Trwają badania w celu ustalenia skąd dokładnie wirus H5N8 przybył do Polski.
Poinformowano, że w sytuacji wykrycia grypy u dzikiego ptactwa nie jest wprowadzana żadna strefa i nie jest wstrzymywany eksport drobiu do krajów trzecich, jednak w sytuacji ogniska, wprowadzana jest strefa, która ogranicza sprzedaż produktów z danego rejonu do krajów UE, a kraje trzecie wprowadzają wówczas okresowe zakazy. Jak podkreślił Krzysztof Niemczuk polskie władze weterynaryjne spodziewały się pojawienia ognisk w Polsce, ze względu na sezonowość występowania wirusa oraz wzmożonej migracji dzikiego ptactwa i licznych przypadków i ognisk w sąsiednich krajach.
ASF nadal dokucza producentom
Problem afrykańskiego pomoru świń jest stale na tapecie – nowe przypadki wśród dzików w Polsce (w sumie ponad 3,6 tys. przypadków) i Niemczech (około 180) oraz 103. ogniska na polskich fermach, to poważny powód do niepokoju. Rolnicy mają nadal problemy ze sprzedażą tuczników ze stref ASF, a ogólny spadek cen jest bliski 2 zł/kg.Podczas konferencji wyrażono zaniepokojenie dotyczące zakazu zbiorowych polowań na dziki ze względu na obostrzenia dotyczące koronawirusa. Minister Puda powiedział, że zgodnie z prośbami rolników i myśliwych, zwrócił się z apelem do ministerstwa zdrowia aby to zezwoliło na zbiorowe polowania, które są znacznie bardziej skuteczne niż polowania indywidualne.
– Obecnie możliwe są jedynie polowania indywidualne. Do dnia dzisiejszego odstrzelono 150 tys. dzików – powiedział dr Konopka.
Wczoraj MRiRW opublikowało film, w którym Anna Gembicka, sekretarz stanu zapowiada, że resort zamierza wziąć udział w #hackathonie HackYeah i przygotować aplikację/program, które mają pomóc w analizie liczebności populacji dzików. Osoby posiadające nową aplikację mają wysyłać zdjęcia padłych lub żywych dzików z lokalizacją i liczbą szt. W Internecie rozgorzała dyskusja, pomysł został skrytykowany, a rolnicy uważają, że właściwszym byłoby dofinansowanie Inspekcji Weterynaryjnej, a nie angażowanie społeczeństwa w akcję i wydawanie pieniędzy na tworzenie aplikacji.
Norki w niebezpieczeństwie
Niestety w kolejnej gałęzi polskiego rolnictwa czai się zagrożenie, bowiem niedawne doniesienia, o tym, że norki mogą być wektorem koronawirusa wywołały serię badań na europejskich fermach, także w Polsce. Dużym powodem do niepokoju, o jakim mówią Duńczycy może być mutacja genetyczna drobnoustroju, która zachodzi w organizmie tych zwierząt i może być niebezpieczna dla ludzi.
W związku z brakiem informacji dotyczącej możliwych działań w ustawie o ochronie zdrowia zwierząt w sprawie zwalczania tej jednostki chorobowej na fermach norek w Polsce, minister Puda w ekspresowym tempie uzupełnił rozporządzenie.
– PIW-PIB w Puławach powołał zespół ekspertów do diagnostyki SARS-CoV2 u zwierząt towarzyszących człowiekowi, a także u zwierząt hodowlanych. Zespół opracował procedurę badawczą oraz procedurę pobierania próbek od zwierząt. Kontrola będzie kontynuowana – powiedział minister Puda.
Podkreślił, że w trakcie przygotowania są projekty rozporządzeń ministra rolnictwa, które mają umożliwić podejmowanie skutecznych decyzji i działań administracyjnych na wypadek stwierdzenia choroby norek w wyniku zakażeń koronawirusem na fermach. W związku z tym przygotowano trzy rozporządzenia, które mają na celu wdrożenie procedur związanych z natychmiastowym zwalczaniem choroby i przyznawanych w tej materii odszkodowań.
W związku z docierającymi informacjami dot. koronawirusa u norek do Inspekcji, GLW zaapelował do wszystkich zainteresowanych stron, aby zgłaszać nietypowe objawy choroby u norek (m.in. duszności) już w maju br., ale również poprosił Głównego Inspektora Sanitarnego, aby informował o przypadkach koronawirusa u pracowników i właścicieli ferm zwierząt futerkowych. Jak podkreślił Bogdan Konopka zanotowano 13 przypadków koronawirusa u osób związanych fermami futerkowych (spośród 840 ferm), jednak nie powiązano tego z wirusem u norek.
Przeprowadzono kontrolę 280 obiektów (w Polsce jest 340 ferm norki amerykańskiej, a wszystkich ferm futerkowych jest 840) oraz pobrano do badania wymazy pochodzące z 17 ferm norek (w 4 województwach), przebadano 800 próbek i nie stwierdzono żadnego przypadku u zwierząt, a więc wyników dodatnich. Jednak Krzysztof Niemczuk podkreśla, że polskie władze są gotowe na taką ewentualność, że wirus pojawi się na fermie, a minister Puda nie wyklucza w tej sytuacji wybicia całego stada norek. Obecnie trwa obserwacja zwierząt i monitoring wirusa.
Pobrano również wymaz od norek z fermy, na której Gdański Uniwersytet Medyczny rzekomo wykrył koronawirusa u norek, PIW-PIB z Puław nie potwierdził tych wyników, gdyż uzyskane wyniki badań były negatywne.
dkol