Ważą 150 kilogramów i mierzą 3 metry wysokości — mowa o strusiach afrykańskich, które wbrew pozorom z powodzeniem można hodować także w polskich warunkach. W zasadzie w każdych, bo jak wskazuje Katarzyna Michnowska z Kaszub, która wspólnie z mężem od 30 lat hoduje te zwierzęta ani upał, ani mróz im nie są straszne.
– Strusie dobrze funkcjonują, nawet gdy na zewnątrz panuje –40 stopni C. Mitem jest też, że ze strachu chowają głowę w piasek. To bardzo czujne i odważne ptaki – dodaje z uśmiechem.
Kiedyś świnie, dzisiaj hodowla strusi
Jak to się stało, że państwo Michnowscy zainteresowali się właśnie hodowlą tak egzotycznego gatunku?
– Młodość, młodość i spontaniczne decyzje – śmieje się pani Katarzyna. A tak na poważnie, kiedyś hodowali świnie, jednak gdy przestało się opłacać, zaczęli zastanawiać się nad zmianą profilu gospodarstwa.
– Szukaliśmy pomysłu na siebie, więc gdy usłyszeliśmy o możliwości hodowli strusi w Polsce, poszliśmy w to zupełnie w ciemno – opowiada rolniczka. Tym samym dokładnie w lipcu 1993 roku wspólnie z mężem założyli pierwszą w naszym kraju hodowlę tych zwierząt.
– W 2000 roku posiadanie strusi było w modzie. Hodowli przybywało jak grzybów po deszczu i w szczytowym momencie było ich w Polsce ponad 100. Szybko jednak okazało się, że koszty utrzymania tych zwierząt są bardzo wysokie, a zyski nie przychodzą tak szybko, jak by się chciało, bo strusie nie znoszą złotych jaj – dodaje Katarzyna Michnowska. Podkreśla, że przy hodowli zostali tylko prawdziwi rolnicy, którzy mają pojęcie o hodowli zwierząt.
Do Garczyna pierwszych pięć strusi przyjechało z Niemiec (cena dziś to ok. 2 tys. zł/szt.). Obecnie stado Michnowskich, którzy hodują strusie w cyklu zamkniętym, liczy 300 zwierząt.
Lęgi u strusi afrykańskich
Lęgi u strusi afrykańskich zaczynają się na przełomie kwietnia i maja, i trwają aż do końca września. Od kur zabiera się jaja i w inkubatorach wykluwa małe, które następnie trafiają do zupełnie innych pomieszczeń niż dorosłe osobniki. Tam dzieli się je na grupy wiekowe i wielkościowe.
– Dla zachowania systematyczności jaja wykluwamy co tydzień. Dopuszczalny procent upadkowości strusia wyklutego sięga 50%, dlatego nigdy nie możemy oczekiwać, że jak nałożymy 50 jaj, to wyklujemy 50 strusi – wyjaśnia rolniczka. Dodaje, że gdy nakłada się jajo do inkubatora, nigdy nie wiadomo, czy jest ono zapłodnione, dlatego do wylęgu wybiera się takie, które spełniają kryteria wizualne.
– Nakładamy jaja, które mają wagę między 1250 do nawet 1850 gramów, odpowiedni kształt, nie są uszkodzone i mają połysk. Brak politury powoduje, że gdy takie jajo trafi do inkubatora, zarodek nie ma możliwości rozwoju i szybko wysycha – zwraca uwagę.
Po dwóch tygodniach od nałożenia jaj wykonuje się pierwsze świetlenie sprawdzające, czy są one zapłodnione. Te, które są, pozostają w inkubatorach i czekają 14 dni na kolejne świetlenie.
– Podczas drugiego świetlenia widzimy, które zarodki obumarły. Dopiero podczas ostatniego trzeciego świetlenia jaja idą do klucia do tzw. klujnika. Tam również jeszcze część ptaków odpada – dodaje Katarzyna Michnowska. Inkubatory trzeba codziennie doglądać – a dokładnie tego, czy ustawiona temperatura na poziomie 36 stopni się utrzymuje i czy jaja się obracają. Jak zaznacza hodowczyni, jaja w inkubatorach obracają się o 180 stopni raz w jedną, raz w drugą stronę.
– Ważne jest także, aby wilgotność powietrza w inkubatorze miała między 25–30% – mówi pani Katarzyna. Jedna kura, która jest gotowa do rozpłodu między drugim a trzecim rokiem życia, w okresie nieśności, czyli od maja do września, znosi ok. 50 jaj, zazwyczaj 1–2 w tygodniu. Jak podkreśla hodowczyni, zapłodnienie potrzebne jest tylko do wylęgu i nie ma nic wspólnego z nieśnością.
Do roku w wychowalni
Gdy strusie się wyklują, przez ok. 2–3 doby dosychają na koszach w klujniku. Ważą wtedy ok. 1 kilograma. Następnie maluchy trafiają do wychowalni. Budynek o wymiarach 50 × 12 m, w którym się znajduje, przed laty pełnił funkcję chlewni w gospodarstwie.
– Całkiem małe strusie przebywają w niewielkim pomieszczeniu z możliwością dogrzewania. Te dwu–trzydniowe muszą mieć zapewnioną temperaturę 30 stopni, dlatego najlepszym momentem na wylęg jest lato – podkreśla pasjonatka strusi. Dodaje, że mały struś nie zmieni swoich parametrów bytowych, podobnie jak jajo nie zmieni parametrów lęgowych.
– Kiedy jest ciepło na zewnątrz i w pomieszczeniu, struś zupełnie inaczej rośnie. Z kolei podczas lęgów jesiennych młode nie widzą już słońca, co sprawia, że zdecydowanie wolniej się rozwijają – zwraca uwagę Michnowska. Zwierzęta dogrzewa się do drugiego miesiąca życia.
Młode, zanim opuszczą wychowalnię, przebywają w trzech różnych pomieszczeniach. W zależności od wieku awansują – najpierw trafiają do boksów ze sztuczną trawą, potem na wybiegi piaskowe, a następnie na wybiegi zielone. Gdy osiągną rok i wagę 100 kg mogą wreszcie dołączyć do dorosłego stada.
200 m2 wybiegu na jednego strusia
Dorosłe strusie Michnowscy trzymają w boksach w nieogrzewanym drewnianym budynku. Warunki, jakie należy im zapewnić, to ok. 5 m2 pomieszczenia i 200 m2 wybiegu na jednego osobnika, z zaznaczeniem, że droga biegu nie może być krótsza niż 50 m. Jak wskazuje pani Katarzyna, ogrodzenie wybiegu powinno mieć ok. 1,8 m wysokości, aby struś nie miał możliwości wydostania się.
– Im struś ma więcej miejsca, tym lepiej. Musi mieć stały dostęp do wybiegów i sam decydować, kiedy chce przebywać na zewnątrz bez potrzeby przepędzania – mówi rolniczka. Strusie żyją stadnie, dlatego samce i samice mieszkają razem, tworząc tzw. rodziny strusie. W każdej panuje hierarchia i chociaż w boksie przebywa więcej kogutów, tylko jeden z nich jest najważniejszy.
Niebezpieczne w okresie nieśności
– W okresie nieśności wchodzimy do strusi tylko po jaja. Gdzieniegdzie mamy porobione tzw. korytarze życia, które pozwalają nam je bezpiecznie zabrać. W innym przypadku wchodzimy we dwójkę, po to aby jedna osoba odwróciła uwagę koguta, który broni terytorium i samic – opowiada właścicielka hodowli na Kaszubach. Dodaje, że dorosłe osobniki są na tyle niebezpieczne, że mogłyby zabić człowieka. Natomiast w okresie jesienno-zimowym, kiedy strusie się wyciszają i bledną ich kolory godowe, można się przy nich swobodnie poruszać.
– Na wybiegi, gdzie przebywa już znacznie więcej zwierząt, wjeżdżamy po jaja samochodem – przyznaje z uśmiechem Katarzyna Michnowska.
Strusie kosztowne w utrzymaniu
Ze względów bezpieczeństwa pasza oraz woda zadawana jest z zewnątrz. Jak wskazuje hodowczyni, strusie są dosyć kosztowne w utrzymaniu, mimo że jedzą tylko zboże.
– Maluchy zaraz w wykluciu karmimy specjalną paszą dla strusi, a od drugiego miesiąca życia wprowadzamy zboża do ich diety. Jedzą wszystkie gatunki oprócz żyta – mówi hodowczyni. Maluchy mają zasypywane koryta i jedzą do woli, natomiast dorosłe osobniki jedzą 2,5 kg dziennie. Rocznie stado Michnowskich zjada ok. 100 ton zboża.
– Uprawiamy w gospodarstwie owies, jęczmień i pszenżyto, więc częściowo udaje nam się we własnym zakresie zaspokoić potrzeby paszowe zwierząt – dodaje.
Strusie piją też dużo wody, zwłaszcza w fazie wzrostu. Jak zwraca uwagę Michnowska, w upalne dni kilkumiesięczny ptak potrafi wypić nawet kilka litrów wody dziennie. Dorosłe osobniki z kolei piją niewiele.
Najważniejsza profilaktyka w hodowli strusi
W chowie strusi ważne są trzy zasady – ciepło, czysto i sucho. Dorosłe osobniki mają sprzątane raz w roku jesienią. Małym, które przebywają w pomieszczeniach, trzeba wymieniać ściółkę co dwa dni, a takim, które wychodzą na wybiegi co 4–5 dni.
– Bardzo ważna jest też profilaktyka. Strusie raz w roku muszą zostać odrobaczone i spryskane na piórojady. Dostają też minerały i witaminy przeznaczone dla drobiu. Ze względu na produkcję jaj, strusiom trzeba zapewnić odpowiednią ilość wapna, dlatego do paszy dodajemy im rozdrobnione muszle ostryg – wyjaśnia Michnowska. Dodaje, że dla strusi nie ma żadnych szczepień ochronnych, dlatego nie można dopuścić, aby wdała się u nich jakaś choroba, zwłaszcza grzybicza.
– Strusie nie mają żadnych strusich chorób. W Polsce ptaki te zaliczane są do drobiu, dlatego też dotykają je choroby typowo drobiowe. Ptasia grypa również stanowi dla nich śmiertelne zagrożenie – podkreśla rolniczka z Pomorza.
Ważne jajo, ale też żywiec
– Strusie hodujemy na żywiec, ale przede wszystkim dla jaj – śmieje się Michnowska. Dodaje, że jajo jest najważniejsze, ponieważ można je wykluć albo zjeść.
– Jak wyklujemy jajo, to możemy małego ptaka sprzedać dalej do hodowli lub na agroturystykę. Możemy też trzymać go do masy ubojowej albo zachować i powiększyć w ten sposób stado zarodowe – podkreśla pani Katarzyna. Rocznie odchowują 200 młodych strusi, z czego ok. 90% sprzedają na żywiec.
– Młode może trafić do uboju, kiedy osiągnie rok życia oraz wagę ok. 100 kg – wyjaśnia rolniczka. Kilogram żywca kosztuje między 10 a 13 zł. Michnowscy kilkanaście sztuk ubijają też na własne potrzeby. Ze strusiny robią kiełbasy, szynki, pasztety oraz smalec.
– Strusina jest mięsem czerwonym i przypomina wołowinę. Królują trzy smaki: wołowina, dziczyzna i kaczka. W 100 gramach ma niespełna 2 gramy tłuszczu. Ma mało cholesterolu, sodu, ale dużo żelaza. W piramidzie żywieniowej strusie mięso będzie wyżej niż ryby – dodaje pasjonatka tych zwierząt.
1 strusie jajo jak 25 kurzych
Michnowscy uzyskują 1000 jaj rocznie. Jedno jajo, które jest jak 25 kurzych, waży ok. 1,5 kg i kosztuje 70 zł.
– Oprócz jaj sprzedajemy wydmuszki po 30 zł za sztukę. Jako ciekawostkę dodam, że strusiego jaja nie da się po prostu rozbić. Skorupa jest twarda, więc żeby mieć jajecznicę i wydmuszkę trzeba użyć wiertarki – mówi hodowczyni. W sprzedaży mają również strusie pióra. W zależności od wielkości i jakości, ich cena waha się od 1 do 20 zł/szt. I jak by tego wszystkiego było mało, na terenie gospodarstwa prowadzą agroturystykę, gdzie chętnie opowiadają o hodowli tych zwierząt.
– Chciałabym, aby w Polsce wzrosła świadomość o smaku i wartościach zdrowotnych strusiny, bo jest naprawdę wartościowym mięsem – podsumowuje.
Ten artykuł pochodzi z wydania top agrar Polska 12/2023
czytaj więcej