Nasza wyprawa trwała od 13 do 26 stycznia. W samych Indiach zrobiliśmy autobusem ponad 1500 km, przejeżdżając przez stany Haryana, Radżastan i Uttar-Pradesh. Zwiedziliśmy kilka gospodarstw rolnych – w tym 10 ha, należące do grupy największych w Indiach. Zwykle rodzina wiejska ma kilka krów lub bawołów, kozy i owce. produkcja polowa odbywa się na niewielkich poletkach i jest nawadniana. Woda cieknie po powierzchni kanałami, od kwatery do kwatery z roślinnością. Byliśmy podczas indyjskiej „zimy” – na polach rosła pszenica przed kłoszeniem, kwitła gorczyca, bieliły się kalafiory. Zwiedziliśmy mleczarnię, giełdy hurtowe, plantację róż i warsztat destylacji olejku różanego. Byliśmy goszczeni w indyjskich domach, widzieliśmy, jak mieszka się na wsi i w mieście, jak przyrządza się posiłki domowe i te na ulicy. Dosiadaliśmy słoni, wielbłądów, podróżowaliśmy bryczkami, moto-rikszami i rikszami rowerowymi. Próbowaliśmy mleka wielbłądziego, soku z trzciny cukrowej, orzeszków ziemnych prosto z plantacji, jak i warzyw wprost z pola.
Zabytków, jakie widzieliśmy, nie da się zliczyć. Kilka pałaców – fortów dawnych maharadżów, świątynie hinduistyczne, świątynie małp i szczurów… Przyglądaliśmy się pracy rzemieślników w warsztatach: tkaniu płócien, dywanów, malowaniu na płótnie, wyszywaniu haftem trójwymiarowym, inkrustowaniem marmuru kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi… Atrakcji było wiele, program – jak podkreślali uczestnicy wycieczki – był ciekawy i bardzo elastyczny. Jeśli coś wpadało nam po drodze w oko, jak na przykład szpital dla świętych krów czy podwórkowa montownia autobusów, zatrzymywaliśmy się tam i zwiedzaliśmy je. Żaden z Hindusów nie odmówił szerokich wyjaśnień.
Hotele, w których nocowaliśmy w Delhi, Dżajpurze i Agrze były typowymi z wyglądu i w standardzie, do którego przyzwyczajony jest Europejczyk podróżujący po naszym Starym Kontynencie. Pokoje to typowe dwójki, wyposażone dodatkowo w biurko, meble wypoczynkowe, telewizor i minibar. Do tego przedsionek i łazienka z wanną lub prysznicem. Czysto. Natomiast w głębi kraju spaliśmy w hotelach już o architekturze indyjsko-kolonialnej. W Mandawie w bungalowach dobudowanych do starego karawanseraju – miejsca odpoczynku niegdyś podróżujących tędy karawan wielbłądzich. W Bikanerze hotel przypominał mały orientalny pałacyk, a w Pushkar – hotel postkolonialny, wyglądający tak, jakby zaraz mieli się w nim pojawić Anglicy z hełmami korkowymi na głowach, wracający z polowania. Pokoje wyposażone były w meble orientalne, szafy intarsjowane drewnem, okute. Bardzo stylowe, dające poczuć magię miejsca. Łazienki z wannami lub prysznicami. Schludne, duże, ceramika postkolonialna, krany rustykalne.
Kuchnia smaczna. Zawiesiste sosy, czy to na śniadanie, czy obiadokolację. Często pojawiał się ryż na sypko, makaron z dodatkami warzywnymi, ziemniaki okraszone przyprawami. Do tego lokalne pieczywo przypominające podpłomyki. Owoce lokalne – mango, papaje, arbuzy, ananasy, banany; słodkie jak ulepek ciasta i desery, lody. Kawa i herbata były w cenie, dodatkowe napoje płatne. Na brak jedzenia nikt nie narzekał, choć dodatek orientalnych przypraw zaczął niektórych na koniec męczyć. Powszechnych sensacji żołądkowych raczej w grupie nie było, tak jak i nie zauważyliśmy żadnych męczących owadów. Obawy przed roznoszącymi malarię komarami okazały się bezzasadne o tej porze roku. Zaskoczyła nas nieco temperatura: w dzień w południe ok. 22-25 st. C, spadała szybko wieczorem do zalewie 5 st. C. Obsługa hotelowa przynosiła jednak do pokoi piecyki elektrycznie, tak że można było się rozgrzać. Nie brakowało też i innych sposobów na rozgrzewkę w płynie.
Indie to wielki kraj, kraj kontrastów. Nowoczesności i skansenu. Ale ludzie są bardzo życzliwi, przyjacielscy; wprost proszący nas o to, by zapozować dla nich, gdyż chcą sobie z nami zrobić „selfie” – fotkę własnym, powszechnie używanym smartfonem. Indii nie należy się więc bać, trzeba tam jechać i poznać kulturę, ludzi, ich kuchnię i ciekawą architekturę osobiście. Może będzie ku temu kolejna okazja, wraz z naszą redakcją? pł
Fot. Łuczak
Zapraszamy do zapoznana się z relacjami z Indii w poniższych linkach. Dla zainteresowanych widokami z Indii – zdjęcia w Galerii. O rolnictwie Indii napiszemy w numerze 3/2016 TAP.
Przeczytaj jeszcze:
Na Jedwabnym Szlaku. Przejazd do Mandawy
Sam na sam ze świętymi szczurami
"top agrar Polska" na Indyjskim weselu
Fort Amber zdobyty na słoniach