Panie Jacku, co Pan sądzi o propozycjach określenia ostatecznie, kto jest aktywnym rolnikiem i jak mają wyglądać dzierżawy ziemi prywatnej?
Te propozycje nie do końca zostały chyba zrozumiane przez niektórych uczestników rozmów. Na litość boską - nikt nie chce nikogo pozbawiać ziemi! Ale trzeba stawiać czoła wyzwaniom a nie pudrować trupa - jeżeli mamy rozwijać nasze rolnictwo, a nie zwijać, to nie możemy przeznaczać pieniędzy ze Wspólnej Polityki Rolnej na utrzymywanie “gospodarstw”, które gospodarstwami są tylko formalnie, ponieważ ich właściciele nie zajmują się ziemią.
O co tak naprawdę chodzi w “aktywnym rolniku”? W mojej opinii chodzi o to, komu tak naprawdę należą się dopłaty bezpośrednie - do tego to się sprowadza. Chodzi o to, by strumień środków pomocowych WRP trafiał do rolników, którzy faktycznie użytkują ziemię, utrzymują ją w dobrej kulturze rolnej, produkują żywność i w związku z tym potrzebują wsparcia na inwestycje. Tych inwestycji nie dokonują właściciele ziemi, którzy “po cichu” wydzierżawiają ziemię, ponieważ oni niczego nie produkują.
Nie sposób ukryć, że z 1200 mln gospodarstw jedynie kilkaset tysięcy to gospodarstwa towarowe...
Moim zdaniem tych gospodarstw towarowych jest ok. 600 tys.
I zapewne spośród pozostałej części wiele gospodarstw utrzymuje się tylko z dopłat i wydzierżawiania ziemi. Jeśli zabierze się im te możliwości - bo zmiany mają dotyczyć nie tylko definicji aktywnego rolnika, ale też i dzierżaw - to właściciele tych gospodarstw stracą źródło utrzymania...
Tylko czy rzeczywiście jest tak, jak pan mówi - że te gospodarstwa utrzymują się tylko z dopłat i dzierżaw, czy jest to ich dodatkowe źródło dochodu? Natomiast jest “głód ziemi” i naprawdę wielu rolników nie ma innej możliwości rozwoju swoich gospodarstw jak tylko poprzez dzierżawy. Jednocześnie ustne umowy nie dają im żadnej perspektywy, żadnego zabezpieczenia ich inwestycji. Znam przypadek (a takich jest bardzo wiele), że wypowiedziano umowę dzierżawy rolnikowi po tym, jak przygotował ziemię do nowego sezonu, wysiał nawozy itp. Stracił wszystko, co zainwestował. Trudno się pogodzić z tym, że tak to powinno w dalszym ciągu wyglądać.
Jak w takim razie zabezpieczyć los tych ludzi, którzy stracą źródło utrzymania, gdy zostaną pozbawieni dopłat i możliwości ustnych dzierżaw?
Jestem przekonany, że nikt nie wprowadzi definicji aktywnego rolnika “jutro” czy w najbliższych dniach – padnie na pewno wiele propozycji, które będą dyskutowane. Moim zdaniem można to rozwiązać tak, aby ustalając minimalną cenę czynszu dzierżawnego włączyć w nią podstawę dopłat bezpośrednich. Ale pamiętajmy - celem Wspólnej Polityki Rolnej jest wspieranie rolnictwa, a nie właścicieli ziemi rolnej. To jest różnica, bo nie każdy właściciel ziemi rolnej jest rolnikiem, a nawet jeśli nim jest formalnie, to nie jest nim praktycznie. Są całe wsie, w których większość gospodarstw należy do ludzi pracujących w fabrykach czy centrach logistycznych, nie pracujących w ogóle na ziemi – dlaczego oni mają dostawać dopłaty? Faktyczni rolnicy są poddawani coraz to nowym obostrzeniom prawnym, które łagodzić mają właśnie płatności z WPR, tymczasem oni tego wsparcia nie otrzymują - idzie ono do kieszeni pracowników fabryk.
Oczywiście - rozpoczynając dyskusję o definicji rolnika aktywnego otwieramy puszkę Pandory. Ale powtarzam - nie możemy tego nie zrobić, jeśli chcemy utrzymać nasze rolnictwo. Celem wprowadzenia tej definicji jest wsparcie gospodarstw towarowych, bez znaczenia, czy ma ono 5 ha czy 500 ha. Jeśli ktoś ma “gospodarstwo” ale nie zajmuje się ziemią, niech ją odda w dzierżawę komuś, kto ją dobrze wykorzysta, a dzierżawca niech ma odpowiednie wsparcie i pewność, że to, co na tej ziemi zrobi, zrobi dla siebie, nie dla kogoś. Dlatego potrzebne są umowy pisemne i zagwarantowanie okresu dzierżawy.
Sprawa budzi duże emocje - prezentowaliśmy na naszych łamach stanowisko Solidarności RI...
Emocje należy uspokoić. One nikomu nie są tu potrzebne, niczemu nie służą. Ta dyskusja musiała się kiedyś zacząć i trzeba ją kontynuować, aby dobrze przygotować się do nowej Wspólnej Polityki Rolnej. Te rozmowy nie zakończą się w ciągu miesiąca, pół roku czy roku - ale powinny zakończyć się w roku 2026/2027, kiedy będziemy przygotowywać się do wdrażania nowej Wspólnej Polityki Rolnej od roku 2028.
Ci, którzy protestują, powinni zrozumieć, że celem tych propozycji nie jest pozbawienie rolników praw do ziemi - własność ziemi nie zależy od dopłat, nikt rolników do nich nie zmusza, tak samo jak nikt nie zmusza do wydzierżawiania ziemi. Natomiast dopłaty się należą – rolnikom, którzy produkują żywność.
Rozmawiajmy o tym, szukajmy dobrych rozwiązań, żeby dobrze wykorzystywać środki, które są we Wspólnej Polityce Rolnej. Pamiętajmy, że w Dialogu Strategicznym są zalecenia, aby te środki kierować do rolników, realizujących politykę klimatyczną UE – jak je skierować do rolników bez precyzyjnego określenia, kto tym rolnikiem de facto jest?
Rolnicy muszą wreszcie przestać uciekać przed szczerą i może nawet brutalną prawdą: nikt nie chce nikogo pozbawiać środków do życia, ale dopłaty bezpośrednie należą się temu, kto ziemię uprawia, a nie temu, kto ją tylko posiada. Bo dopłaty są rekompensatą za spełnianie wymogów wspólnej polityki rolnej i wsparciem dla utrzymania produkcji, nie formą dotowania mieszkańców wsi.