Na oficjalne potwierdzenie co do tego, kto rzeczywiście będzie ministrem rolnictwa z ramienia PiS, trzeba poczekać około 2 tygodni. Udało się nam jednak ustalić, że na giełdzie nazwisk szala przechyla się coraz bardziej na rzecz Henryka Kowalczyka. Był już on sekretarzem w MRiRW w latach 2006-2007. Jest bliskim współpracownikiem Beaty Szydło, która po wczorajszej wewnętrznej nominacji w ramach PiS ma zostać nominowana na nowego premiera RP i to ona będzie typować osoby na objęcie poszczególnych resortów.
Kandydatka na panią premier ceni sobie Kowalczyka za merytoryczne podejście do zadań, za spokój w ich realizacji, systematyczną pracę i bezkonfliktowość. Szczególne ta ostatnia cecha różni Kowalczyka od Krzysztofa Jurgiela, który dotychczas miał największe szanse na fotel ministra rolnictwa – był nim zresztą w latach 2005-2006.
Dowiedzieliśmy się też, że wśród nowych zadań, jakie PiS stawia sobie po objęciu resortu, są:
- stworzenie Agencji Rozwoju Obszarów Wiejskich – ma ona wchłonąć ARiMR, ARR, ANR i doradztwo spod marszałków;
- powołanie Agencji Bezpieczeństwa Żywności – poprzez połączenie IJHAR-S, PIORIN, Inspekcji Handlowej, Inspekcji Weterynaryjnej i Sanepidu (w części spożywczej).
Siłą rzeczy, spodziewana jest rotacja na stanowiskach agend rolniczych. „Nie będziemy latać z brzytwą. Pozostawimy ludzi merytorycznych, o ile nie przedkładali swych własnych interesów ponad dobro publiczne” – powiedział nam jeden z wysoko postawionych posłów w strukturach PiS.
Nieoficjalnie jednak mówi się, że będzie „brzytwa”. Pomysł stworzenia nowej instytucji w postaci Agencji Rozwoju Obszarów Wiejskich ma być jedynym i skutecznym sposobem na wymianę kadr – zwłaszcza kierowniczych – oraz na przerwanie wszelakich i bardzo rozbudowanych zależności w tych agendach, które od 8 lat obsadzone były przez struktury PSL. pł
Fot. Łuczak