Odwiedziliśmy spółkę pracowniczą Gospodarstwo Rolne Raszewy sp. z o.o. w Raszewach i poprosiliśmy o rozmowę Sylwestra Karlińskiego, wieloletniego jej prezesa (na zdjęciu). Na pytanie, dlaczego nie zdecydował się na czas na wyłączenie 30% gruntów odpowiedział:
– Nasza spółka pracuje na czterech gospodarstwach: Komorze, Kretków, Raszewy i Kamień. Na wszystkich naszych hektarach są roszczenia reprywatyzacyjne. Gdy pojawiła się propozycja wyłączeń, już trwały szacowania ANR na rzecz spadkobierców, którzy wystąpili z roszczeniami oraz zgłoszenia roszczeń, które napływały do Agencji. W związku z tym nie wiedzieliśmy, które grunty należy wyłączyć. Gdybym więc musiał oddać ponad 800 ha na wyłączenia i jeszcze resztę spadkobiercom – na czym byśmy gospodarowali?
Raszewska spółka powstała w 2000 roku. Miała umowę dzierżawy zawartą z OT ANR w Poznaniu na 15 lat do czerwca 2015 r., z możliwością jej przedłużenia o kolejne 10 lat.
Jak wygląda obecna sytuacja wyłączeń ziemi dla rolników? Co na to ANR? Szerzej w czerwcowym „top agrar Polska”. pł