- Byliśmy pełni nadziei, bo jest dużo problemów w rolnictwie, które trzeba rozwiązać - wszyscy rolnicy domagają się ułatwień w swojej działalności, bardzo trudnej i wciąż się komplikującej, ale wrzucono tematy, które uważamy za zastępcze - powiedział Łukasz Zbonikowski.
1 mln rolników zostanie pozbawionych dopłat
- Takim zastępczym tematem jest definicja rolnika aktywnego, która w wersji Ministerstwa doprowadzi do tego, że ok. 1 mln rolników zostanie albo pozbawionych dopłat, albo będzie musiało udowodnić ARiMR, że są rolnikami. To jest nie tylko niepotrzebne obciążenie rolników, to także jest skłócenie rolników - tych dużych, którzy “z automatu” spełnią definicję, z tymi małymi, którzy może gospodarują na swój sposób, ale to jest ich święte prawo decydowania o swojej ojcowiźnie. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby po wprowadzeniu tej definicji rozpoczęły się donosy “sąsiedzkie”, bo przecież gdzie są pieniądze, tam rodzi się zawiść.
Ta zmiana tylko przyspieszy upadek małych gospodarstw, które i tak przecież są w bardzo trudnej sytuacji. Czy nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że jeśli mały rolnik nie spełni definicji rolnika aktywnego i zostanie wykluczony z systemu dopłat, to pozostanie mu tylko rejestracja w urzędzie pracy? Czy państwo jest gotowe na przynajmniej pół miliona nowych bezrobotnych? Jako Solidarność jesteśmy temu przeciwni.
Dzierżawca stanie się faktycznym właścicielem dzierżawy
Druga rzecz to pomysł uporządkowania dzierżaw. Oczywiście, każdy jest za uporządkowaniem dzierżaw, ale kiedy zobaczyliśmy prezentację Ministerstwa, to złapaliśmy się za głowy. Okazuje się, że nie właściciel ziemi będzie decydował o dzierżawie, bo wszystko ma być ustalone odgórnie: cena dzierżawy, okres dzierżawy, to, czy można ją przedłużyć i komu. Gdyby te zasady zostały przyjęte, raz podpisana umowa dzierżawy pozbawi wydzierżawiającego praw do ziemi – te prawa będzie miał dzierżawca. To jest nie do pomyślenia! Takie zasady Ministerstwo może określać wobec ziemi Skarbu Państwa, ale nie własności prywatnej! My rolnicy-związkowcy jesteśmy za porządkowaniem tych spraw, ale na zasadach zachęt, konkretnych korzyści a nie na zasadzie „bata” i ustawowego przymusu.
Ziemia przestanie być zabezpieczeniem
Ministerstwo argumentuje, że to właśnie środowiska rolnicze domagają się wprowadzenia nowej definicji rolnika aktywnego zawodowo, aby ci, którzy nie prowadzą faktycznie działalności rolniczej, nie dostawali dopłat. To prawda – obecni na spotkaniu młodzi rolnicy najmocniej popierali rozwiązania proponowane przez Ministerstwo. Prezentowali wąskie, egoistyczne spojrzenie i chęć powiększania swojego gospodarstwa kosztem sąsiadów. Ucichli, gdy zapytałem ich - myślicie, że zawsze będziecie młodzi i silni? A co się stanie, gdy spotka was nieszczęśliwy wypadek, o który w rolnictwie nie trudno, po którym nie będziecie już mogli uprawiać ziemi czy hodować zwierząt? Czy wasza ziemia, którą kupiliście bądź odziedziczyliście, a którą teraz będziecie mogli wydzierżawić, za którą będziecie mogli brać dopłaty, nie stanie się wówczas jedynym tak naprawdę źródłem waszego dochodu? Jeśli przyjmiemy te zasady, które proponuje Ministerstwo, nie będziecie mogli decydować o waszej ziemi.
Prawdziwe problemy rolnictwa
Prawdziwym problemem nie jest to, że każdy właściciel gospodarstwa dostaje dopłaty, ale to, że zasady tych dopłat ciągle się zmieniają. Ktoś kupił maszynę pod ekoschemat, a nagle w trakcie sezonu dowiaduje się, że nie dostanie 400 zł na hektar, ale 100. Jeszcze większym problemem jest realne dla rolnika zagrożenie więzieniem albo bankructwem, gdy jakiegoś miastowego, który zamieszkał na wsi, zdenerwuje kogut, zapach obornika, albo dźwięk kombajnu. Prosimy też, by uprościć rozliczanie paliwa rolniczego - po co zajmuje się tym prawie 2,5 tys. gmin, skoro może jeden ARiMR przy wniosku obszarowym? Itp. itd.
Plany gmin kontra plany Ministerstwa
Ministerstwo twierdzi, że sprawę ochrony rolnictwa na wsi rozwiążą plany zagospodarowania przestrzennego – nie rozwiążą. Po pierwsze, część gmin ma już takie plany, które dużo kosztowały i nikt ich teraz nie wyrzuci do kosza. Po drugie – jak to zrobić? Wydzielić we wsi getta dla rolników i dzielnice willowe dla miastowych? Po trzecie, wójtowie (w większości związanych z PSL) nie chcą mieć żadnych odgórnie narzucanych rozwiązań. Rozmowa o tych planach to “wpuszczanie rolników w kanał”. Wystarczy wprowadzić prawną zasadę, że kto mieszka na wsi, godzi się z tym, że jest w niej prowadzona produkcja rolna, która ma swoje prawa, swoje hałasy, swoje wonie.
W 20 lat ubyło 6 mln ziemi rolnej
Jest wiele takich spraw, które powinno się rozwiązać już, teraz, w których jest zgoda całego środowiska rolniczego. Na przykład ustawa łańcuchowa - nie było o tym mowy, choć miało być. Nie było mowy - choć miała być - o Ukrainie, Mercosur, czyli o tym, co jest realnym zagrożeniem. Ubywa w Polsce ziemi rolnej – w ciągu ostatnich 20 lat powierzchnia gruntów zmniejszyła się z 20 mln ha do 14 mln ha! Na spotkaniu powiedziano nam, że jeśli takie tempo zostanie utrzymane, w niedługim czasie nie będziemy mogli zapewnić Polsce bezpieczeństwa żywnościowego!
Ministerstwo na usługach wąskiej grupy interesów
Spotkanie oczywiście zakończyło się niczym. Rozmowy mają być kontynuowane 15 stycznia, z udziałem przedstawicieli strajkujących rolników. Dziwi nas to - strajki nie dotyczyły przecież ani aktywnego rolnika ani dzierżaw, lecz Ukrainy i Zielonego Ładu; zakończyły się porozumieniem w Jasionce, którego minister nie wykonał…
To wszystko zakrawa na jakąś grę Ministerstwa w interesie wąskiej grupy większych gospodarstw, których w Polsce jest ok. 100 tys. Wszyscy pozostali rolnicy będą obciążeni dodatkowymi kosztami, papierologią, poddani presji udowadniania, że nie są “wielbłądami”, a w dodatku rozpocznie to “wojnę” na wsi. Chyba, że o to właśnie chodzi - podsumowuje Łukasz Zbonikowski.