
Po 1990 r. stadnina zaczęła podupadać, chyliła się już do upadku. Władze Małopolskiej Izby Rolniczej czyniły kroki, by przejąć obiekt. Prowadzono rozmowy z AWRSP, jako przedstawicielem Skarbu Państwa, w tej sprawie. Zgody nie wyraziło ministerstwo rolnictwa. Wreszcie padł pomysł, by Małopolski Związek Hodowców Koni zarejestrował fundację, która ją poprowadzi. Jednym z fundatorów jest rolniczy samorząd. Obecnie na powierzchni 7 ha oraz 23 ha znalazło miejsce 50 koni ras: małopolskiej, śląskiej, huculskiej, polski koń szlachetny półkrwi, araby. Fundacja utrzymuje się z pensjonatu dla koni, rekreacji i hipoterapii, punktu rozpłodowego ogierów, prowadzenia końskich kursów i szkoleń.
– Oferowane przez nas stawki cenowe są znacznie niższe niż w Krakowie, klienci są biedniejsi – mówi Małgorzata Baca, kierownik obiektu i hipoterapeutka.
– Przeprowadziliśmy generalne remonty przedwojennych budynków. Utwardziliśmy place, nawieźliśmy piasku, wymieniliśmy dachy. Przedtem wszystko było w fatalnym stanie, zakrzaczone, lało się z dachów – relacjonuje inwestycje w Klikowej prezes fundacji dr Zenon Podstawski. Jego priorytetem jest, by Skarb Państwa przekazał ten obiekt na własność fundacji. Tymczasem zabija ją czynsz.
Oprócz koni w zadbanych starych budynkach zgromadzono stare powozy. Powozownia, jeśli chodzi o liczbę eksponatów, zajmuje drugie miejsce w kraju po Muzeum w Łańcucie. Jest to największy tego typu, niekomercyjny obiekt w Małopolsce.
– Potomkowie rodu Sanguszków popierają ideę użytkowania majątku swojej dawnej stadniny przez fundację ze względu na kontynuowanie ich końskich tradycji oraz pieczołowitą dbałość o niegdysiejsze ich mienie – zapewnia Małgorzata Baca.