StoryEditor

Miastowi naślą na ciebie policję bo pracujesz w nocy?! Uważaj…

Zdarzyło ci się kiedyś zadzwonić na policję ze skargą, że ktoś zakłóca nocny porządek? Nie? Hm… Nie ma to i tak żadnego znaczenia, bo UWAŻAJ, jeśli to ty będziesz tym, do którego przyjedzie policja, gdyż twój sąsiad – niedawno przybyły z miasta – nie może spać  z powodu hałasu maszyny w polu, koguta piejącego rano lub pszczół latających nad jego głową…
03.07.2018., 12:07h
Absurdalne? Niestety prawdziwe. W Kodeksie wykroczeń istnieje zapis: „Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.” I na tej właśnie podstawie przyjeżdża nierzadko policja do rolników, na których skarżą się miastowi „osiedleńcy” wsi. Przeszkadza im wiele rzeczy: piejący rano kogut, latające pszczoły, odgłos pracującego w polu kombajnu i smród.

Pytanie tylko, czy warkot silnika i odgłosy pracy w polu są „wybrykiem”? Praca na roli to ciężkie zadania, które nierzadko trzeba rozpocząć i zakończyć w określonym czasie. Nie można ich odłożyć na później. Nikt przecież nie pracuje w nocy, bo taki ma „wybryk”. Niestety niesnaski na tym tle pomiędzy rolnikami a „nierolnikami”, pojawiają się coraz częściej w całej Polsce. W wyjątkowy sposób zareagował na ten problem prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej - Leszek Grala, który postanowił na Dolnym Śląsku przeprowadzić akcję informacyjną w obronie ciężko pracujących rolników.

Oczywiście problem nie wziął się znikąd, nawarstwiał się od dawna. Rolnicy w pewnym momencie po prostu powiedzieli „dość” i zaczęli szukać pomocy. - Do prowadzonego na terenie całego województwa Biura Porad Prawnych i Interwencji, którym kieruje mecenas Łukasz Opaliński zaczęli się zgłaszać coraz liczniej rolnicy, którzy znaleźli się w potrzasku w związku z naciskami sąsiadów na uciążliwość prowadzonej przez nich produkcji rolniczej. Jak na ironię rzadziej bronili się w związku z uciążliwą hodowlą, ale często były to wręcz śmieszne powody: piejący rano kogut, pszczoły latające w okresie kwitnienia rzepaku czy wręcz „śmierdzący rzepak” w okresie kwitnienia – wyjaśnił mi w rozmowie prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.

Na czym polega akcja informacyjna, którą prowadzi przedstawiciel Izby? - Początkowo skupialiśmy się na pomocy prawnej, jednak gdy w dniach burz i nawałnic, jakie mieliśmy w trakcie poprzednich żniw sam doświadczyłem jak nadgorliwi policjanci z Komendy Powiatowej w Lubaniu zganiali z pól kombajny dokaszające ostatnie łany zbóż przed zapowiadaną nawałnicą, podjąłem decyzję, że trzeba coś z tym zrobić. Zgłębiając temat okazało się, że poza zwykłą „upierdliwością” i złośliwością ludzie nie wiedzą, że chroniąc owady, w szczególności pszczoły musimy swoje zabiegi robić nocą. Oni by chcieli, żeby chronić pszczółki a jednocześnie nie jeździć traktorami nocą. Ale tak się nie da – wyjaśnia Leszek Grala.
 
Jednocześnie wspomniał o głośnej swego czasu sprawie dotyczącej tego, że w powiecie górowskim, dwaj bracia kupili starą popegeerowska oborę z myślą o adaptacji jej na tucz trzody.  - Zablokowali to okoliczni mieszkańcy, gdy młodzi rolnicy chcieli zmienić profil produkcji na  hodowle bydła mięsnego opór wcale nie ustąpił. Lokalni samorządowcy stają po stronie mieszkańców, bo za kilka miesięcy wybory i każdy głos się liczy – dodał. – Nasza akcja ma pokazać, że wieś to przede wszystkim miejsce pracy rolnika. To on i jego gospodarstwo było tu od wieków, było pierwsze i każdy nowy mieszkaniec powinien to zaakceptować. Chcemy uzmysłowić jadącym za kombajnem lub ciągnikiem kierowcom, że Ci ludzie są w pracy, często po kilkanaście godzin…
 
Słusznie pan Grala zauważył: Uważam, że nikt tego za nas nie zrobi, trzeba ludziom tłumaczyć i wyjaśniać, a w niektórych przypadkach wręcz wymuszać, bo mamy na przykład przypadki, gdzie w gminach na drogach transportu rolniczego wybudowanych ze środków celowych, bardzo często FOGR (Fundusz Ochrony Gruntów Rolnych) na poprawę infrastruktury stawia się znaki zakazujące wjazdu powyżej 3 czy nawet 5 ton. A przecież dzisiaj ciągniki przekraczają ten ciężar. Okazuje się, że jakiś lokalny działacz upatrzył sobie drogę na jazdę rowerem…
 
Grala dodał: „nasza akcja ma na celu też zwracanie uwagi przy tworzeniu lokalnych planów zagospodarowania przestrzennego, żeby elementy produkcyjne uwzględniać i pozwolić ludziom pracować na wsiach. Jesteśmy samorządem rolniczym i naszym obowiązkiem jest bronienie rolników, ale w szczególności prowadzenie edukacji. Być może większość uświadomi sobie, że tak musi być. I aby na stole było masło, pachnący chlebek i inne przysmaki musi być niekiedy kurz, nie uniknie się błota zapachu obornika i innych dla nas powszechnych zjawisk, a dla naszych współmieszkańców – anomalii. U nas na Dolnym Śląsku produkcja zwierzęca jest szczątkowa i moim marzeniem jest jej przywrócenie, bo dla mnie nie ma piękniejszego widoku, jak pasące się na wzgórzach Karkonoszy zwierzęta i przyjemniejszego zapachu jak zapach siana, zboża a nawet obornika…”

No właśnie. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją.   ag


Aleksandra Galus
Autor Artykułu:Aleksandra Galus

redaktor, specjalista ds. automatyzacji treści

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
05. listopad 2024 05:15