StoryEditor

Minister Ardanowski – Czy wiemy co jemy i co jeść będziemy?

O przyszłości rolnictwa i Wspólnej Polityki Rolnej debatowano dzisiaj w Centralnej Bibliotece Rolniczej w Warszawie. Polskie rolnictwo choruje na schizofrenie? 
29.10.2018., 16:10h
Decyzja konsumenta dotycząca wyboru żywności wpływa na „być albo nie być” polskich gospodarstw. Odpowiedź na główne pytanie debaty, według uczestników była prosta. Co jemy? Tanio, towarowo wyprodukowane, często niezdrowe, przetworzone i naszpikowane świństwami szybkie posiłki. Co jeść będziemy? To samo, jeśli nie zmienimy mentalności. 

W debacie wzięli udział przedstawiciele świata nauki, rządu i organizacji proekologicznych oraz jeden z pierwszych rolników ekologicznych w Polsce. Wniosek jest jeden – polskie rolnictwo powinno zmierzać do zrównoważenia produkcji, ponieważ ponad 30% z niej jest marnowane. Priorytetem staje się także produkcja w zgodzie ze środowiskiem. Konsument europejski jest coraz bardziej świadomy, ale czy polski? 

Tematyka debaty krążyła wokół ekologii, zmniejszenia intensywności produkcji roślinnej i zwierzęcej oraz poprawy sytuacji materialnej rolników. 

– Od lat wmawiano nam, że zwiększanie skali produkcji podąża z duchem nowoczesności i postępu. Nikt wówczas nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Jestem przekonany, że Europa musi podążać z zasadami zrównoważonego rolnictwa, które uwzględnia aspekty krajobrazowe, środowiskowe, ekologiczne – mówił Jan Krzysztof Ardanowski. 

Minister rolnictwa oczywiście popiera rolnictwo ekologiczne, ale nie zamierza dalej kontynuować wsparcia rolników „pseudoekologicznych”, którzy posiadają trwałe użytki zielone (biorą na nie dopłaty), a nie posiadają żadnych zwierząt. 

– Jestem zwolennikiem rolnictwa zrównoważonego, które ma wykorzystać potencjał produkcyjny Polski, żeby ziemia dawała plony, była zagospodarowana, utrzymana w kulturze, ale ma produkować w sposób racjonalny –  dodał minister. Ardanowski podkreślił także, że zależy mu na tym, żeby polska ziemia rodziła zdrowe produkty, niezagrażające zdrowiu, bezpieczeństwu żywności, ale także przynosiła dochód samemu rolnikowi. Dochód powinien być na takim poziomie, żeby przyszłym pokoleniu rolnika zależało na kultywowaniu tradycji i pozostaniu w gospodarstwie.  
 
– Polska żywność powinna być synonimem zdrowia i najwyższej jakości. Nie może być masowa i tania. Chcemy się przecież wyróżnić spośród innych – mówił Ardanowski. 

Mamy coraz bardziej świadomych i zamożnych konsumentów, którzy są w stanie zapłacić więcej aby zrekompensować rolnikowi koszty wyprodukowania i dać mu zarobić na tym godziwe pieniądze. Żywność według ministra powinna być rozpoznawalna, regionalna, produkowana w zgodzie z tradycjami, najwyższą jakością i poszanowaniem środowiska naturalnego.  

Schizofrenia polskiego rolnictwa 

Sprzeczności masowej produkcji, całkowitego wykorzystania potencjału za wszelką cenę, ale w zgodzie ze zdrowiem, środowiskiem naturalnym, w niskich cenach nie może mieć racji bytu. 

– Rolnicy chcą lepiej zarabiać, a więc powiększają skalę, nie zwracając uwagi na konsekwencje dla środowiska i zdrowia konsumenta, dlatego trzeba wypracować mechanizm, żeby zarabiali więcej i nie zmuszać ich do nadmiernej produkcji – dodał minister Ardanowski. 

Kształcenie ekorolników

Edukacja rolników ekologicznych jest na słabym poziomie. W Polsce nie ma rozwiniętej tej dziedziny produkcji. Uczestnicy debaty podkreślili konieczność wyodrębnienia i sklasyfikowania pojęcia „zawód rolnik ekologiczny”. 

– Oczekiwałbym propozycji, w jakim zakresie to zmienić. Jeżeli istnieje potrzeba zmodyfikowania systemu edukacji to należy zasugerować w jaki sposób należałoby to zrobić – mówił Ardanowski. 

Dlaczego ekorolnicy rezygnują? 

Obecnie w Polsce jedynie 3 % rolników produkuje ekologicznie (około 20200 gospodarstw). W niektórych krajach rolnictwo ekologiczne jest na wysokim poziomie, czasami sięgającym 50 % produkcji. Dlaczego w Polsce liczba ekologicznych gospodarstw spada?  
Uczestnicy zasugerowali, że warto byłoby objąć cel strategiczny w tej dziedzinie i do niego trwale dążyć. 

– Jeżeli słabnie nurt ekologiczny, to znaczy, że coś jest nie tak. Mechanizmy zawiodły. Jaki jest sens robienia certyfikatu ekologicznego, dawania takim gospodarstwom dopłat, jeśli niczego nie produkuje? Jeżeli chcemy zwiększyć udział produkcji ekologicznej, to trzeba wesprzeć logistykę, hurtownie i przetwórstwo – mówił Ardanowski. 

– Fundusze promocji polskiej żywności rozchodzą się masowo, są wydawane na bezsensowne cele. Potrzebne jest działanie oddolne, reklama komercyjna nie zadziała. Kilka godzin edukacyjnych dla dzieci w szkołach, mogłoby przynieść efekt – wymieniał Sachajko. 

– Badania wykazały, że gospodarstwa ekologiczne są coraz bardziej uzależnione od dopłat – mówiła Katarzyna Wańkowska. 
Mieczysław Babalski, jako jeden z pierwszych rolników ekologicznych w Polsce zaczął działalność w 1985 roku. Produkuje żywność ekologiczną na 8 ha gruntów ornych. 
– Problemem rolnictwa ekologicznego jest ogromna biurokracja, brak materiału siewnego kwalifikowanego, brak starych odmian – mówi rolnik. 
Praca na roli jest nieopłacalna, młodzi rolnicy uciekają z rodzinnych gospodarstw, nie tylko tych eko, ale wszystkich. 

– Komuś zależało na tym żeby zniszczyć ten system, który był, nie tyle ekologiczny, co zrównoważony, a teraz prym wiedzie rolnictwo wielkopowierzchniowe, towarowe, a nie jest to niczym nowoczesnym. Rolnik w ostatnim czasie jest najsłabszym ogniwem w tym systemie i dzieje się tak od wielu lat – mówił Jarosław Sachajko.
Produkt kupiony od rolnika, po przejściu przez dziesiątki rąk jest finalnie 10-15 krotnie droższy na półce sklepowej. Jedną z metod i rozwiązaniem jest skrócenie łańcucha dostaw – przede wszystkim spółdzielczość rolników. 
– Rolnicy mają wtedy kontrolę nad wytwarzanym produktem i otrzymują wyższą cenę – mówił Sachajko. 

dkol
Dorota Kolasińska
Autor Artykułu:Dorota Kolasińska Redaktor Prowadząca topagrar.pl
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
23. grudzień 2024 02:15