Humanitarne traktowanie ryb? Nie mamy wiedzy o ich potrzebach
Prof. Radosław Kowalski z Instytutu Rozrodu Zwierząt PAN, przewodniczący Krajowej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach, zwrócił uwagę na niekompetencję organizacji „prozwierzęcych” w zakresie ochrony ryb. Jak podkreślił, w projekcie ustawy nie uwzględniono specyfiki tych zwierząt.
- Projektodawcy deklarują, że dążą do dobrostanu ryb. Dobrostan ryb leży w jak najlepszym interesie rybaków – tylko ryba, która czuje się dobrze, przynosi dochody gospodarstwu rybackiemu. Niestety, projekt nie uwzględnia faktu, że nie jesteśmy w stanie z obecnym dorobkiem naukowym objąć wszystkich gatunków ryb, a już na pewno nie mamy wiedzy o potrzebach poznawczych, psychologicznych i społecznych ryb – mówił prof. Kowalski.
Ekspert zaznaczył również, że zakaz sprzedaży żywych ryb byłby sprzeczny z prawem unijnym, a zapisy dotyczące transportu ryb nie uwzględniają ich naturalnych zachowań, co mogłoby prowadzić do zwiększonej agresji między osobnikami.
Zootechnicy pominięci – projekt ignoruje specjalistów
Prof. Piotr Ślusarz, prorektor Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i przewodniczący Komisji ds. Dobrostanu Zwierząt przy Komitecie Nauk Zootechnicznych i Akwakultury PAN, z wykształcenia zootechnik podkreślił, że w procesie tworzenia ustawy całkowicie pominięto wiedzę zootechników – specjalistów w dziedzinie hodowli zwierząt.
- To osoby profesjonalnie przygotowane do opieki nad zwierzętami. Ich kompetencje powinny zostać uwzględnione w projekcie ustawy – zaznaczył prof. Ślusarz.
Ekspert zwrócił też uwagę na niebezpieczeństwo wynikające z rozszerzenia uprawnień organizacji społecznych:
- Doceniam rolę organizacji pozarządowych w propagowaniu wiedzy o dobrostanie zwierząt, ale brak konsultacji ze specjalistami prowadzi do zupełnie błędnych wniosków. Postulowane zapisy prowadzą do poważnych zagrożeń, a projektowany system nawiązek może doprowadzić do skomercjonalizowania działalności organizacji prozwierzęcych – alarmuje profesor Ślusarz.
Chaos prawny i groźba nadużyć
Bardzo krytycznie ocenił projekt ustawy i jego intencje przedstawiciel Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, który wskazując błędy projektu złożył wniosek o odrzucenie projektu w całości.
-Zapisy proponowanej ustawy wskazują na całkowity brak zrozumienia rzeczywistych potrzeb zwierząt, i prowadzą do łamania praw człowieka - domniemania niewinności i równości obywateli wobec prawa. Zgodnie z proponowanymi zapisami człowiek oskarżony jest winny, dopóki w sądzie nie udowodni niewinności, samo oskarżenie może prowadzić do odebrania zwierzęcia a oskarżyć może osoba całkowicie niekompetentna. Nie ma mowy o tym, że aktywista może popełnić błąd lub działać w złej wierze, nie są przewidziane konsekwencje w tym przypadku - jedynymi karanymi mają być właściciele zwierząt. To niedopuszczalne! – mówił ostro przedstawiciel Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.
Prawo musi być oparte na wiedzy naukowej
Dr Mateusz Rawski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu wskazał, że choć nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt jest konieczna, to musi opierać się na wiedzy naukowej, a nie na emocjach.
- Środowiska naukowe są przeciwne temu projektowi w obecnej formie – to fakty powinny decydować, nie popularność projektu. Pamiętajmy o tym, że w Polsce mamy trzy grupy ekspertów - zootechnicy, weterynarze i biolodzy: te grupy są wykształcone kierunkowo, tymczasem słowo zootechnik nie pada w projekcie, pada za to słowo behawiorysta. Behawiorystą można zostać po kilkugodzinnym kursie online, zootechnikiem zostaje się po 5 latach studiów – mówił dr Rawski.
Kastracja to okaleczanie zwierząt
Najbardziej dosadną ocenę ustawy wystawiła dr Barbara Wojtasik z Uniwersytetu Gdańskiego. Jej zdaniem projekt to jawna próba eliminacji dużej części psów i kotów w Polsce poprzez kastrację i sterylizację. Dr Wojtasik zwróciła uwagę, że w Polsce 99,67% psów i kotów ma swoje domy.
- Ta ustawa powinna nazywać się ustawą o wytępieniu psów i kotów! Chęć okaleczenia 15 mln zwierząt to sadyzm, a ustalenie, że prawo do życia mają tylko psy z hodowli to eugenika. Przeciwstawiam się likwidacji problemu bezdomności przez likwidację bezdomnych! – mówiła Barbara Wojtasik.
W jej ocenie projekt ingeruje również w prawo własności i narzuca właścicielom obowiązki, które mogą być sprzeczne z ich przekonaniami.
- Przeciwstawiam się decydowaniu o cudzej własności i zawłaszczania tej własności. Przeciwstawiam się psychicznemu znęcaniu nad właścicielami zwierząt poprzez zmuszanie ich do okaleczania ich zwierząt - to jest niedopuszczalne, na to są paragrafy – stanowczo stwierdzała dr Wojtasik.
Projekt ustawy nie ma żadnych dobrych stron
Podobnie surową opinię wygłosił dr Andrzej Jakubczak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Według niego projekt ustawy nie tylko jest błędny, ale wręcz nie nadaje się do poprawienia.
- Najpoważniejsze zagrożenie to zapisy pozwalające na odbieranie zwierząt na podstawie subiektywnych zgłoszeń. Finansowanie organizacji za opiekę nad odebranymi zwierzętami może prowadzić do nadużyć – ostrzega.
Naukowcy: prawo powinno chronić zwierzęta, ale mądrze
Zdaniem ekspertów ustawa w obecnym kształcie jest nie tylko szkodliwa, ale i niezgodna z podstawowymi zasadami prawa.
- Podzielamy potrzebę dostosowania prawa do światowych standardów, lecz w dyskusji o dobrostanie zwierząt potrzebna jest wszechstronna analiza. Nowe regulacje muszą uwzględniać realne potrzeby zwierząt, a nie narzucać przepisy bez naukowego uzasadnienia – podsumowuje dr Bogumiła Pilarczyk z PAN.