Barszcz Sosnowskiego i barszcz Mantegazziego to rośliny inwazyjne, pochodzące z rejonu Kaukazu. Są niezwykle trudne do zwalczenia, łatwo zajmują nowe tereny i powodują degradację środowiska przyrodniczego. Poza tym są niebezpieczne dla ludzi i zwierząt, gdyż ich soki oraz wydzielane w postaci aerozoli związki, mogą powodować poważne oparzenia.
Zgodnie z unijnymi wymogami, Polska miała pięć lat na to, by przyjąć przepisy, które pomogą w usuwaniu barszczy. Termin minął rok temu. Sprawą zainteresowała się więc Najwyższa Izba Kontroli i wzięła pod lupę postępy w likwidacji szkodliwych barszczy kaukaskich. Wnioski nie są optymistyczne. Okazuje się bowiem, że rośliny te nadal rozprzestrzeniają się w Polsce, bo… nie ma planu ich zwalczania.
- Z monitoringu prowadzonego przez ośrodki naukowe i organizacje pozarządowe wynika, że efektywność dotychczasowego zwalczania barszczy kaukaskich jest niewielka i rośliny te nadal się rozprzestrzeniają – napisano w raporcie NIK.
Z raportu wynika też, że na szczeblu krajowym nie dokonano całościowej diagnozy zagrożenia barszczami kaukaskimi oraz nie zdefiniowano niezbędnych działań związanych z ich zwalczaniem. Nie oszacowano również potrzebnych środków dla skutecznego zahamowania ich ekspansji.
Najwyższa Izba Kontroli zauważa też, że nie opracowano spójnego i całościowego systemu nadzoru oraz finansowania zwalczania barszczy kaukaskich.
Poza tym, w ocenie NIK, brakuje przepisów wskazujących podmiot zobowiązany do usuwania barszczy kaukaskich z terenów, które nie są w zarządzie gminy uniemożliwia prawidłowe zwalczanie tych roślin. Nie ma też jednoznacznych przepisów określających właściwy sposób utylizacji barszczy
Mimo licznych starań, głównie samorządów, barszcze kaukaskie zajmują coraz większy obszar Polski.
Kontrola NIK objęła m.in. Ministerstwo Środowiska, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej czy Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.