Według naszych informacji, polski minister rolnictwa i niemiecki związkowiec omówili bieżącą sytuację w zakresie rolnictwa i trudności wynikające z rosyjskiego embarga. Zgodni byli co do tego, że należy zintensyfikować działania w obrębie unijnych organizacji rolników COPA/COGECA i mocniej „nacisnąć” Komisję Europejską w zakresie uruchomienia pomocy dla wybranych rynków rolnych. Chodziłoby m.in. o uruchomienie subwencji eksportowych i wsparcie prywatnego przechowywania wieprzowiny oraz rozłożenie kar za przekroczenie kwot mlecznych na 3-5 lat.
Rukwied jednak dość ostrożnie podchodzi do pomysłów uruchomienia mechanizmu prywatnego przechowalnictwa. Skłonny jest za to bardziej skupić się na rozbudowie możliwości eksportu oraz poszukiwania nowych rynków zbytu dla nadwyżek z UE.
Tematy słuszne, ale dlaczego Krajowa Rada Izb Rolniczych, Solidarność RI czy Kółka Rolnicze, Samoobrona itp., nie zaproszą do Polski niemieckiego związkowca, by podyskutować o nich, tylko czyni to minister rolnictwa? Bo jak wynika z naszych informacji, to właśnie nasz resort rolnictwa zaprosił nad Wisłę przedstawiciela DBV. I nie uzgodnił tego ze związkowcami i samorządowcami. W efekcie niektórzy główni przedstawiciele polskich organizacji rolniczych nie mogli przybyć na rozmowy z zagranicznym gościem, gdyż równolegle szykowali się na wylot do Brukseli na posiedzenie COPA.
Inicjatywa ministra mogłaby być odebrana jako swoisty „policzek” na naszych krajowych organizacji, ale z pewnością tak nie będzie. Wszak związkowcy popierają swego ministra w całej rozciągłości; już niedawna konferencja prasowa ministra z liderami związków i Krajowej Rady Izb Rolniczych pokazała, że ci stoją praktycznie murem za szefem resortu – no, może z wyjątkiem Solidarności RI i ostatnio przedwyborczo nadaktywnej, spadłej jak z kosmosu – organizacji Izdebskiego. Przy okazji mamy wyraźny dowód na to, że ze spolegliwymi i skłóconymi pomiędzy sobą reprezentantami polskiej wsi nasz minister rolnictwa nie musi się wcale przejmować i sam narzuca im tempo działania.
Na koniec dodajmy, że podczas wspomnianego wyżej posiedzenia COPA/COGECA w Brukseli w 5 lutego br., zaiskrzyło znowu na linii Szmulewicz – Serafin. Poszło o to, że KRIR wystąpiła przyjęcie jej w poczet członków COGECA; wniosek Krajowej Rady zablokowała funkcjonująca wcześniej w COGECA organizacja Kółek Rolniczych, twierdząc, że sprawa z nią nie była załatwiona w Polsce.
Spór pomiędzy Kółkami a KRIR ciągnie się od lat; idzie w części o budżetowe pieniądze na funkcjonowanie polskich rolniczych organizacji w Brukseli, którymi zarządza KRIR. Formalnie jednak ostatnie słowo w zatwierdzeniu organizacjom corocznej 4,5 mln zł dotacji posiada minister rolnictwa. Czas pokazuje, że Kółka, pomimo niewłaściwego rozliczania pieniędzy – o czym pisaliśmy już na łamach „top agrar Polska” – mogą liczyć na wyjątkową wyrozumiałość resortu. Czy tymi pieniędzmi ministerstwo rolnictwa „kupuje” spolegliwość reprezentantów polskiej wsi?
pł