Jak wynika z informacji, które spływają do naszej redakcji od rolników, nerwowo jest dziś nie tylko w biurach powiatowych Agencji, lecz także w urzędach gmin, gdzie komisje wypełniają i podpisują protokoły szacowania strat. A presja ze strony rolników jest ogromna, bo każdy chce zdążyć ze złożeniem dokumentów w Agencji, a to jest możliwe dopiero po otrzymaniu od gminnej komisji kopii protokołu szasowania strat w uprawach. Wprawdzie gospodarze przyznają, że wsparcie na poziomie 200 lub 400 zł do 1 ha (w zależności od posiadanie ubezpieczenia 50% upraw), to bardzo niewiele, ale w tym trudnym dla rolnictwa okresie liczy się każda złotówka, którą można pozyskać dla gospodarstwa.
Ilu rolników będzie uprawnionych do otrzymania pomocy, tego na razie nie wiadomo. Dwa dni temu minister Marek Sawicki poinformował, że do ARiMR spłynęło 200 tys. wniosków o wsparcie suszowe i wsparcie dla plantatorów czarnych porzeczek. Jednak biorąc pod uwagę gorączkę, która panuje w biurach Agencji oraz urzędach gmin, należy się spodziewać, że będzie ich znacznie więcej. Przypominamy, że wniosek można wysłać do ARiMR także dziś do północy pocztą, ponieważ liczy się data stempla pocztowego, a nie data wpływu korespondencji do biura powiatowego Agencji.
Niezależnie od tego ile wniosków przyjmie i rozpatrzy ARiMR, z całego procesu szacowania strat i przygotowywania dokumentacji przez gminne komisje wyłania się kiepski obraz polskiego prawodawstwa w tym zakresie. Bałagan panujący w urzędach gmin i województw oraz aktualne przepisy, pozbawiające pomocy hodowców zwierząt (bo mało kto z nich przekroczył próg 30% strat w gospodarstwie), powinny dać rządzącym do myślenia. Pytanie tylko: którym rządzącym, bo za 25 dni nowe wybory parlamentarne i nie wiadomo, kto od listopada będzie w Polsce rządzić. bcz
