Ten niestandardowy, przyjazny kierowcom protest zorganizował NSZZ RI w Lublinie, chcąc tą spektakularną metodą zwrócić uwagę na brak w naszym kraju życiowych przepisów o sprzedaży bezpośredniej. Protestujący rolnicy krytykowali w ten sposób śmieciowe jedzenie, sprzedawane w sieciach wielopowierzchniowych – oparte często przeterminowanych, naszpikowanych chemią surowcach niewiadomego pochodzenia.
− Chcemy sprzedawać miastu nasze dobre polskie, świeże produkty. Przez ostatnie lata konsumenci stracili poczucie smaku dobrego, wiejskiego jadła. Częstując ich naszą pieczenią przypominamy im te walory, a jednocześnie upominamy wszystkich, że handel wielkopowierzchniowy ma szereg możliwości ucieczki od podatków. I skutecznie korzysta z tego, eksploatując nas, jako producentów, a także polskie państwo. Z miastem jedziemy na jednym wózku – wyjaśniał zgromadzonym protestującym rolnikom, zablokowanym kierowcom, policji oraz licznie przybyłym mediom przewodniczący komitetu protestacyjnego Gustaw Jędrejek, właściciel 70-hektarowego gospodarstwa specjalizującego się w produkcji wieprzowiny. Jędrejek jest także członkiem rolniczej Solidarności oraz wiceprezesem Lubelskiej Izby Rolniczej.
W proteście uczestniczyło kilkadziesiąt oflagowanych ciągników, zgromadziło się ponad 200 rolników, głównie producentów trzody, mleka, sadowników. Wszyscy popierali postulaty ogólnopolskie, a jednocześnie akcentowali konieczność upowszechnienia, poprzez zmianę przepisów, skrócenia łańcucha handlowego rolnik – konsument.
− Wyliczyłem, że procedowana obecnie w Sejmie ustawa o sprzedaży bezpośredniej, która umożliwia ją do kwoty 7 tys. zł rocznie, przy 10-procentowej marży rolnika, przynosi mu dochód w kwocie zaledwie 58 zł na miesiąc. To jakiś nonsens! Domagamy się, żeby obowiązywały u nas w tej materii przepisy jak w krajach starej UE, gdzie sprzedaż taka jest rozpowszechniona na bardzo szeroką skalę – kwitował Jędrejek i krytykował stanowczy opór resortu finansów oraz lobby przetwórców i handlowców.
Boguciński protest wywołał na Lubelszczyźnie bardzo pozytywne reakcje mieszkańców miast. Swojego uznania nie kryli też przedstawiciele mediów, a także osłaniający blokadę policjanci. Krajowy świeży prosiak bardzo im posmakował.
− Chcemy mieć swobodny dostęp do zakupu świeżego, także przetworzonego jedzenia prosto z gospodarstwa. Obecnie nie ma go gdzie kupić – żałowali anonimowo. Podkreślali, że nie mają pretensji do protestujących, podzielają ich racje i nie chcą konfliktu miasto – wieś, które świadomie kreują niektóre media.
as