– Nasze koło łowieckie dało mi elektrycznego pastucha, którym ogrodziłem zasiewy rzepaku – informuje Krzysztof Myszkowski z gminy Ostrów. – Ogrodzenie pod prądem nie jest skuteczne na łosie, które je zrywają. Wtedy na rzepaku pojawiają się stada jeleni. Po kilka chodzą po uprawach i doszczętnie niszczą. Owszem, jeleń jest płochliwy i boi się ludzi, ale nie da się go upilnować.
Z kolei łosie – zdaniem rolnika – wcale nie czują strachu przed człowiekiem, spacerują po kilka po polach, wchodzą na szosy. Coraz więcej łosi podchodzi pod ogrodzenie autostrady. Po ubiegłej zimie w gospodarstwie Myszkowskiego szkody łowieckie szacowane były tylko dwa razy. Teraz skala zniszczeń jest znacznie większa. Mniejsze spustoszenie łosie i jelenie czynią w zbożach, szczególnie gustują w rzepaku. Rolnik bez przerwy musi pilnować pastucha.
– Za pośrednictwem Podkarpackiej Izby Rolniczej chciałbym się zwrócić do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o częściowy odstrzał łosi w moich stronach, ponieważ jest on pod ochroną. Wszystkie instytucje uciekają jednak od tego tematu – boją się organizacji ekologicznych. Każdy rozkłada ręce – uważa rozmówca.
Rok temu zwierzyna dwa razy przeszła przez jego uprawy. Teraz wchodzi nieustannie. Gdyby nie jego pilnowanie pastucha, jelenie totalnie dopełniłyby dzieła zniszczenia. Jego zdaniem populacja łosi i jeleni rośnie z roku na rok, czego bardzo obawiają się rolnicy nie tylko z jego stron.
as
StoryEditor
Plaga łosi i jeleni na Podkarpaciu
Na olbrzymie szkody wyrządzane przez zwierzynę płową skarżą się rolnicy z powiatu ropczycko-sędziszowskiego (woj. podkarpackie). Szczególnie upodobała sobie uprawy rzepaku.