Problem z polisami rolniczymi rozpoczął się w tym półroczu bardzo szybko. Wprowadzona przez rząd zmiana przepisów, polegająca między innymi na zwiększeniu limity dopłaty z 50 do 65% oraz dopuszczenie do kupowania polis duże gospodarstwa, doprowadziła do szybkiego wyczerpania się 200 milionowego limitu na ten rok.
– Pan minister dalej śpi. Tym razem jeżeli chodzi o problemy z uprawami polowymi. Wynikają one z tego, że pan minister nie ma pieniędzy na zjawiska, na które nie mamy wpływu, mówię o gradobiciach, przymrozkach wiosennych. Na ten rok przewidział tylko 200 mln zł, które w 80% wydano na początku roku. A na ubezpieczenia otwarte 10 października pieniędzy starczyło zaledwie na 2,5 godziny – mówił na konferencji w Sejmie poseł Platformy Obywatelskiej Zbigniew Ajchler.
Zdaniem polityków PO winę za obecną sytuację ponoszą podległe ministrowi służby oraz on sam.
– Jeśli pieniędzy starcza na 2,5 godziny, podkreślam, że nie na 2,5 dnia, tylko na 2,5 godziny, to znaczy, że ktoś nad tym nie panuje. A kto? Służby pana ministra – przekonywał poseł Ajchler.
Przekręty towarzystw ubezpieczeniowych
Padły też ostre zarzuty pod adresem towarzystw ubezpieczeniowych. Zdaniem posła Ajchlera uzależniały one sprzedaż polisy od wzięcia…. kredytu w banku. To, co stało się ogromnym problem, który uniemożliwił rolnikom kupno polis były też ich tegoroczne ceny.
– W tym roku tylko jedno ryzyko, od gradobicia, kosztowało tyle samo, co cztery ryzyka w poprzednim systemie ubezpieczeń. Jak to jest możliwie, że tak dalece niefrasobliwie towarzystwa ubezpieczeniowe pozwoliły sobie na taką samowolę? – pytał Zbigniew Ajchler.
– Nieubezpieczone uprawy to bomba zegarowa, która może sprawić, że za kilka miesięcy wielu rolnik, którzy stracą swoje uprawy, nie będą mogli dostać pełnej pomocy państwa – przekonywał Jan Grabiec rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej. wk