W latach 2014-2020 Unia Europejska wyda 420 mld euro na swoje „zasoby naturalne”. W tym pojęciu lwią część zajmuje oczywiście rolnictwo. Do tego dochodzi 350 mld euro na tzw. politykę spójności, czyli np. inwestycje w infrastrukturę. Wiadomo jednak, że zarówno ta pierwsza, jak i druga pula wydawana będzie według wytycznych rządów poszczególnych państw. Jednak już od roku 2008 ciągnie się dyskusja, czy zamiast wydawać pieniądze na fundusze strukturalne i częściowo na rolnictwo, nie lepiej wspierać przemiany gospodarcze w UE. A konkretnie chodziłoby o ratowanie podbankrutowanych państw typu Grecja, kosztem europejskiego rolnictwa. Lobby rolnicze jest oczywiście negatywnie nastawione przeciwko takim redukcjom, a Phil Hogan, unijny komisarz broni rolnictwa jak może. Walcząc o nie, używa sformułowania o konieczności zachowania „polityki socjalnej stabilizującej obszary wiejskie”. Jest to zbieżne z założeniami Organizacji Narodów Zjednoczonych, która zamiast wypowiadać się o bezpośrednim wspieraniu najmniejszych gospodarstw mówi raczej o dużych programach pomocowych. pł
Fot. Czekała