Spadek cen skupu do poziomu poniżej 20 groszy za kilogram jabłek przemysłowych był głównym powodem wyjścia sadowników na ulice stolicy. Ale nie tylko. Żądano między innymi podjęcia rozmów na temat zniesienia embarga.
– Sadownicy nie mogą być karani za to, że Polska cały czas wysuwa się na czoło antyrosyjskiej krucjaty. Oczekujemy od rządu rozpoczęcia rozmów z Rosją o wzajemnym zniesieniu sankcji. A do tego czas rząd powinien uruchomić instrumenty stabilizujące rynek, tak, aby ceny w skupie osiągnęły poziom gwarantujący minimum – mówił podczas demonstracji Mirosław Maliszewski, szef Związku Sadowników RP.
Sadownicy apelowali również do rządu o wprowadzenie rekompensat i mechanizmów pomocowych.
Z kolei ministerstwo rolnictwa przypomniało, że są również inne powody tegorocznego załamania na rynku. Przede wszystkim chodzi tu o bardzo duży wzrost produkcji jabłek w ostatnich 10 latach – z 2,5 mln ton do 3,5 mln ton. Do tego doszło oczywiście rosyjskie embargo i konieczność ulokowania na innych rynkach około 800 tys. ton jabłek.
Aby upłynnić nadwyżkę jabłek ministerstwo rolnictwa poszukuje nowych rynków zbytu. Negocjacje są prowadzone bez przerwy, a w ciągu ostatnich 9 miesięcy uzyskano dostęp do 20 nowych rynków. Teraz czekamy na otwarcie ogromnego rynku chińskiego.
Protestujący zostali zaproszeni na rozmowy do ministerstwa rolnictwa.
- Większość z przedstawionych postulatów dotyczy działań długofalowych i one są już przez resort podjęte – zapewnił wiceminister Rafał Romanowski, który jednocześnie zwrócił uwagę, że niektóre z podnoszonych kwestii nie leżą w gestii resortu.
– Sprawy rosyjskiego embarga to kompetencje unijne, a decyzje zapadają na najwyższym szczeblu – powiedział Romanowski.
