Komar – już sama nazwa tego owada sprawia, że zaczynamy się bezwiednie drapać. Chociaż samce komarów żywią się sokami roślinnymi, to damska część populacji w zupełności wystarczy, by zniechęcić do spędzenia czasu w lesie czy nad wodą.
Aktywność komarów ustaje dwa razy w ciągu doby – popołudniu i od około 22 aż do świtu. Ta zasada nie obejmuje jednak pochmurnych, wilgotnych, ciepłych dni.
Skąd one się biorą?
Komarzyce raz w życiu składają jaja do wody, z których po 1,5 miesiąca wykluwają się larwy. Larwy przekształcają się w poczwarki, a te po kilku dniach stają się dorosłymi krwiopijcami (lub nektaropijcami, jeśli mówimy o samcach. Te żyją tylko 2-3 miesiące).
Gotowa na „polowanie” komarzyca wyczuje swoją „ofiarę” z kilkudziesięciu metrów – to za sprawą bardzo czułych receptorów zapachu umieszczonym na czułkach.
Zabójcze bzyczenie
Dane WHO mówią, że komary to najniebezpieczniejsze zwierzęta świata. Brzmi nieprawdopodobnie? Otóż rocznie za sprawą komarów umiera ponad 750 tysięcy ludzi. Głównym winowajcą nie jest co prawda komar, ale bakterie, wirusy i pierwotniaki, dla których owad jest wektorem.
To nie sprawia, że nie powinniśmy się go bać – wręcz przeciwnie. Największym zagrożeniem ze strony komarów jest malaria, zaraz po niej gorączka denga, żółta gorączka i zapalenie opon mózgowych, a także wirus zika.
Czy możemy odetchnąć z ulgą, skoro te choroby są chorobami egzotycznymi, a kojarzymy je raczej z mediów i popkultury, niż z przypadków, kiedy jakiś znajomy zachorował?
– Co najmniej jeden gatunek komara występujący w Polsce może być wektorem malarii. Przypadki takich zachorowań miały już u nas miejsce, ostatnie zanotowano w latach 60. XX wieku. Z malarią poradziliśmy sobie, tępiąc całkowicie populację roznoszącą zarodźce tej groźnej choroby. Nie znaczy to jednak, że nigdy ona do nas nie wróci. Poza tym istnieje ryzyko, że w naszym kraju pojawią się także komary przenoszące groźne bakterie, wirusy, pierwotniaki i pasożyty z Azji i Afryki. Na południu Europy odnotowano już przypadki owadów zarażających dengą i wirusem Zachodniego Nilu – mówi prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz z Samodzielnego Zakładu Entomologii Stosowanej SGGW.
Brzmi groźnie? Owszem. Co więcej, w Europie pojawiła się choroba guzowatej skóry bydła – LSD (lumpy skin disease), prawdopodobnie też przenoszona przez komary.
Nie panikujmy jednak na zapas. Mamy środki do walki z tym niebezpiecznym przeciwnikiem.
Mamy broń – użyjmy jej mądrze
Jednym ze sposobów pozbycia się komarów są pestycydy. Nie jest to jednak najrozsądniejsza droga.
– Trzeba pamiętać, że pestycydami niszczymy nie tylko komary i kleszcze, lecz także pożyteczne owady. W ten sposób zabijemy też biedronki, motyle, pszczoły i wiele innych gatunków. Takie działania nie są konieczne ani wskazane, bowiem mamy mnóstwo innych metod. Warto przede wszystkim pomyśleć o środkach ochrony osobistej i dbaniu o to, by przydomowe ogródki nie były wylęgarnią tych dokuczliwych owadów” – mówi prof. S. Ignatowicz.
Profesor Ignatowicz radzi także, by z otoczenia pozbyć się źródeł stojącej wody, tak banalnych jak zatkana rynna, porzucona opona, pojemnik napełniony wodą. Co z basenami, oczkami wodnymi? Nie musimy być radykalni i pozbywać się ich ze swoich ogrodów – wystarczy odpowiednio wcześnie użyć środków bakteryjnych, które zabiją larwy.
Co, jeśli…
…komary przenoszące groźne choroby pojawią się i u nas?
– Wówczas trzeba będzie się zastanowić nad użyciem pestycydów na masową skalę – mówi prof. Ignatowicz – Być może do tego czasu uda się opracować inne metody zwalczania tych owadów. Na świecie trwają badania nad możliwościami sterylizacji (ubezpładniania) samców komarów za pomocą promieniowania jonizującego oraz zastosowania inżynierii genetycznej do osłabiania węchu komarzyc.
Mimo potencjalnego zagrożenia pamiętajmy, że pozbywając się komarów pozbawimy źródła pożywienia wiele gatunków ryb czy ptaków. Metody, które zastosujemy, powinny być użyte mądrze.
Rozsądkiem warto wykazać się nie tylko „na miejscu”, gdzie zabójcze komary wcale nie muszą dotrzeć, ale w czasie egzotycznych, zagranicznych podróży. al
źródło: SGGW