
Były szef dyrekcji generalnej ds. rolnictwa i obszarów wiejskich (DG AGRI) w KE 2013–2019, b. wiceminister rolnictwa, ekspert Team Europe Direct Jerzy Plewa w rozmowie z DGP odnosi się do medialnych doniesień o rzekomym planie likwidacji funduszy na rolnictwo po 2028 roku oraz do działań lobby rolniczego, które – jego zdaniem – blokuje debatę o koniecznych zmianach.
KE nie przedstawiła propozycji budżetu
- Ze zdumieniem słucham informacji, które pojawiają się w mediach, nie tylko polskich, dotyczących rzekomej likwidacji pieniędzy dla rolników – mówi Plewa. – Nie ma żadnego rozdźwięku między szefową KE Ursulą von der Leyen a komisarzem ds. rolnictwa Christophem Hansenem. Komisja Europejska jest ciałem kolegialnym i na razie nie przedstawiła żadnej propozycji budżetowej. Wszelkie spekulacje to zwykłe domysły - tłumaczy Jerzy Plewa.
Zaprezentowaną przez KE w komunikacie z 12 lutego (“Razem dla przyszłości: Komisja przygotowuje kolejny długoterminowy budżet UE”) propozycję przeniesienia budżetów sektorowych do wspólnego budżetu, który byłby jednym z trzech filarów finansowania Unii w latach 2028–2034 b. minister rolnictwa określa “jedną z opcji pojawiającą się w debacie, która jest dopiero w fazie analiz”
– To nie oznacza zabrania pieniędzy rolnikom, lecz zmianę sposobu ich dystrybucji – tłumaczy Plewa.
Niektórzy rolnicy dostają ponad milion złotych dopłat
Ekspert Team Europe Direct uważa, że debata o przyszłości funduszy na rolnictwo została zdominowana przez rolnicze lobby, które broni status quo.
– Zamiast pozwolić na merytoryczną dyskusję, podburzają środowisko rolnicze, wywołują negatywne emocje i zakrzykują debatę o zmianach – mówi Plewa. – Chcą wywrzeć presję na Brukseli i utrzymać korzystny dla nich system, w którym niektórzy rolnicy co roku otrzymują setki tysięcy, a nawet powyżej miliona złotych dopłat.
Więcej elastyczności, mniej biurokracji?
Koncepcja zarządzania funduszami rolnymi na poziomie krajowym miałaby – według Plewy – zwiększyć elastyczność budżetu i uprościć procedury. “To ewidentnie ruch w kierunku likwidacji barier biurokratycznych, na które środowiska rolnicze przecież bardzo narzekają, jak choćby w przypadku pieniędzy z Funduszu Spójności czy Wspólnej Polityki Rolnej” – mówi. Jednak, jak podkreśla, lobby rolnicze już kontestuje te pomysły, twierdząc, że UE zabiera rolnikom pieniądze.
– Uspokajam – żadnego zamachu na pieniądze dla rolnictwa nie ma. Może wręcz rządy dadzą na rolnictwo więcej pieniędzy, ale już niekoniecznie na dopłaty bezpośrednie – zauważa Plewa.
Dopłaty bezpośrednie do zmian?
Zdaniem Plewy, warto rozważyć zmiany w systemie dopłat bezpośrednich.
– Obecnie w Brukseli trwa dyskusja, czy nie powinno być więcej środków na cyfryzację, rolnictwo precyzyjne, zrównoważony rozwój i zieloną transformację – podkreśla. – Polska powinna popierać ten kierunek, bo w naszym rolnictwie jest za mało pieniędzy na inwestycje.
Przypomina również, że poprzedni rząd przesunął unijne fundusze z koperty na inwestycje do koperty na dopłaty bezpośrednie, zmniejszając pulę na rozwój wsi o 1,5 mld euro.
– Zrobiono to, bo na dopłaty bezpośrednie pieniądze idą tylko z budżetu unijnego, podczas gdy do projektów inwestycyjnych potrzebny jest wkład narodowy. A także dlatego, by populistycznie mówić, że rolnicy dostają wyższe dopłaty. Ale to krótkowzroczne – ocenia.
Co dalej?
Jerzy Plewa przekonuje, że zmiany w sposobie dystrybucji środków mogłyby pomóc rozwiązać problem niskich nakładów na innowacyjność i unowocześnianie rolnictwa. – Mamy kłopot z konkurencyjnością – przyznaje.
Jego zdaniem Polska powinna aktywnie uczestniczyć w dyskusji o przyszłości unijnych środków na rolnictwo, zamiast ulegać narracji, według której „Bruksela chce rolnikom zabrać pieniądze”. Podsumowując - były dyrektor DG AGRI przekonuje, że unijne fundusze na rolnictwo pozostaną, ale być może w innej formie i na innych zasadach.