Z doświadczeń polowych przeprowadzonych przez prof. Dariusza Jaskulskiego wynika, że przy niekorzystnej pogodzie (3 tygodnie bez deszczu) wschody pszenicy ozimej były o kilkanaście procent bardziej gęste przy metodzie pasowej w porównaniu z uprawą z użyciem pługa. Gdy aura sprzyjała (spadł deszcz), o tyle samo wschody były lepsze na korzyść pługa, a więc odwrotnie. Identyczny trend prof. Jaskulski odnotował w rzepaku, tym bardziej, że gdy ostatniej zimy nie było śniegu – wiatr powodował erozję gleby. Pola uprawiane pasowo miały wilgoć, nie wystąpiła erozja glebowa, wschody rzepaku były optymalne.
Przy metodzie pasowej Jaskulski przestrzegał przed niestarannie zebraną, rozdrobnioną i rozrzuconą słomą, która utrudnia siew. Uczulał na problem samosiewów – nie zawsze można zastosować herbicydy selektywne na nie, ostrzegał przed zmianą struktury zachwaszczenia – pojawia się wyka i stokłosa bezostna, zaś na resztkach pożniwnych pszenicy żer mają ślimaki, a na rzepakowej – śmietka kapuściana.
Profesor porównał masę ziaren w kłosie pszenicy ozimej – przy pasowej była o 7,5% niższa od uprawy płużnej , ale o tyle samo było więcej obsady kłosów na daną powierzchnię, stąd plon był niemal identyczny. Dotyczyło to pszenicy ozimej po właściwym przedplonie (rzepaku), jeżeli przedplonem była również pszenica, uprawa pasowa sypnęła mniej o 3,4% od tradycyjnej.
Doświadczenia prof. Dariusza Jaskulskiego odbywały się w 1000-hektarowym gospodarstwie Marka Różniaka z woj. kujawsko-pomorskiego, który 90% powierzchni stosuje metodę pasową. Różniak jest także dilerem agregatów brytyjskiej firmy Mzuri, która specjalizuje się w jego produkcji.
− Przy pszenicy sianej po rzepaku czasochłonność dla uprawy orkowej wynosi 2 godz./ha, przy uprawie uproszczonej 1,2 godz./ha, a pasowej – 0,44 godz. ha – zachwalał Różniak. Rolnik i diler podkreślał jeszcze znaczne różnice w zużyciu paliwa. Odpowiednio wynoszą one: 40, 28,6 oraz 13,3 l/ha.
Różniak również zwracał uwagę na konieczność stosowania kombajnu, który optymalnie rozdrabnia słomę, precyzyjny siew pasowy „pod kątem” do wcześniejszej uprawy.
Pracujący na warsztatach agregat został zakupiony przez IUNG w Puławach dla Rolniczego Zakładu Doświadczalnego w Osinach k. Ożoga do pracy w nim oraz przeprowadzania doświadczeń.
as
StoryEditor
Puławski IUNG „bez pługa”
Pokazem pracy agregatu do siewu pasowego na polach RZD w Osinach zakończyły się warsztaty naukowe zorganizowane przez IUNG w Puławach. Mierzący 3 m szerokości roboczej sprzęt wymaga ciągnika o mocy 170−200 KM, a kosztuje 320 tys. zł netto. Wcześniej o uproszczeniach w uprawie roli, szczególnie o technologii pasowej (strip-till) wypowiadali się naukowcy i praktycy na konferencji zorganizowanej dla rolników z woj. lubelskiego.